Nie mogę patrzeć, jak niszczy się od środka. To nie może czekać, musimy wyjaśnić sobie wszystko od razu, bo boję się, że znów mnie opuści. Kiedy dotarło do mnie, że to wszystko dookoła to rzeczywistość, a nie kolejne majaki, poczucie ulgi i przerażenia zaczęły mieszać się w mojej głowie. Boję się. To wszystko przeraża mnie chyba bardziej, niż klatka. Metalowe pręty zawsze są takie same, a tego świata zupełnie nie rozumiem. Tylko on daje mi poczucie jakiejkolwiek stabilności. Jest moją kotwicą. Dzięki niemu moje myśli na chwilę się zatrzymują.
- Woda czy sok pomarańczowy? - zapytał pokazując mi dwie butelki. Wybór jest oczywisty, przecież on nie lubi słodyczy. Uśmiechnął się, jakby to przewidział. I pewnie tak było. W końcu znamy się od zawsze. Od dziecka rozumiemy się bez słów. Mimo tego ja wyrzuciłem z siebie wieczną paplaninę, którą przykrywała rozpacz, którą czułem po stracie matki. Ale on nigdy nie dał się zwieść i wystarczyło jedno spojrzenie, a wiedział wszystko.
- Chodź do mnie i mów dalej - odsunąłem się, a on bardzo niepewnie położył się obok. Przywarłem do jego boku, jakbyśmy znowu mieli oglądać jakiś głupi horror, kiedy byliśmy nastolatkami. Poczułam jak bardzo jest spięty, ale nie odepchnął mnie, ani nie skomentował tego.
- Jeszcze zanim Twój ojciec odszedł, Jiraya uruchomił wszystkie swoje kontakty i rozpoczął poszukiwania na szeroką skalę. Sam próbowałem zrobić cokolwiek, ale byłem jeszcze żółtodziobem. Stosunkowo szybko udało się złapać Twojego porywacza - urwał, a ja wiem, że powiedział więcej, niż planował.
- Tamtej nocy czułem się jak w amoku. - zacząłem mówić zamiast niego - Ocknąłem się dopiero w tym parku, wiesz, tam gdzie bawiliśmy się za dzieciaka. Usiadłem na huśtawce, chciałem ochłonąć. Po kilku minutach postanowiłem wrócić co Ciebie, nie chciałem, żebyśmy kłócili się o coś takiego. Ale wtedy usłyszałem jak ktoś woła o pomoc. Nie myślałem trzeźwo, pobiegłem w tamtym kierunku. Kiedy schyliłem się nad leżącym w krzakach ciałem, poczułem ból głowy i urwał mi się film - po kilku sekundach, kiedy czopkiem pod policzkiem, że jego oddech zaczyna die uspokajać, kontynuowałem - Trzymali mnie w jakiejś piwnicy. Na początku nie było źle. Byłem związany, ale dawali mi wodę, nawet jakieś jedzenie. Ale po kilku dniach...tak... to mogło być wtedy, kiedy do mediów wyciekła informacja o śmierci taty. Wtedy pojawił się Shimura. Bił mnie długie godziny, a ja na powrót traciłem i odzyskiwałem świadomość. Kiedy skończył, przekazał mnie swoim podwładnym. Wtedy pierwszy raz mnie zgwałcili - poczułem jak jego ciało tężeje jeszcze bardziej, ale nie przestałem mówić - Wtedy było ich chyba czterech. Przychodzili do mnie przez kolejne dni i robili co chcieli. Bili, cięli, a przede wszystkim pieprzyli. Później znowu pojawił się Danzo. Powiedział, że już nie ma ze mnie pożytku, bo tato nie żyje, a jego testament wszystko skomplikował, wiec chce chociaż odbić sobie koszty porwania. Sprzedał mnie jeszcze tej samej nocy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale to był początek piekła, a ja głupi cieszyłem się, że ucieknę od tych psychopatów - wypuściłem ciężko powietrze i jeszcze bardziej opadłem na jego klatkę.
- Jak to zaczęło? I co do tego wszystkiego ma testament Minato? - przygarnął mnie ramieniem, za co byłam mu wdzięczny. Nie chce o tym mówić, nie chce do tego wracać, ale muszę. On musi wiedzieć, bo jeżeli nie będzie w stanie mnie takiego zaakceptować, to moje życie nie ma sensu.
- Danzo nie chodziło o okup. Chciał szantażować tatę, żeby Konoha prała jego pieniądze. Ale przeliczył się. Kiedy tata umarł, a w odtajnionym testamencie okazało się, że firma ma przejść w ręce Akatsuki, stało się jasne, że nic dzięki mnie nie osiągnie. Nie chciał jednak oddać mnie Wam. Chciał jakiejś namiastki zemsty. Wiec kiedy zainteresował się mną sam Orichimaru, był bardziej niż szczęśliwy - spojrzałem w jego oczy, w których błądziło poczucie winy i gniew. Takie przytłaczające. A poznał zaledwie pobieżne fakty - Mój nowy właściciel, kiedy już znudziło mu się wykorzystywanie mojego ciała, postanowił, że co jakiś czas będzie wystawiał mnie na aukcjach. Przekazywał zwycięzcy, który przez tydzień mógł ze mną zrobić wszystko, poza zabiciem. Nie uwierzysz, jak ludzie są kreatywni - Parsknąłem gorzko, ale widząc jego wyraz twarzy opamiętałem się i pogłaskałem go po policzku. Wtulił twarz w moją dłoń i ucałował nadgarstek, poznaczona licznymi bliznami. Drgnąłem mimowolnie.
- Wybacz - szepnął i szybko odwrócił głowę.
- Nic się nie stało. Muszę na nowo przyzwyczaić się do takich gestów - przysunąłem się do niego i mówiłem dalej - Nie wiem co dalej działo się z Shimurą, ale mam nadzieje...
- Siedzi w więzieniu - przerwał mi, a ja podniosłem się do siadu i patrzyłem z niedowierzaniem - mówiłem ci, złapaliśmy go. Dwa tygodnie po Twoim zniknięciu. Osobiście odwoziłem go do pierdla. Dostał 5 lat, ale po Twoich zeznaniach mam nadzieję, że zostanie tam na dobre.
- 5 lat? - zastanowiłem się - Sasuke, jak długo mnie nie było? - patrzył na mnie kilka sekund w ciszy.
- Za miesiąc minęłoby 5 lat - zmroziło mnie. Skoro złapali go po 2 tygodniach, to zostało nam najwyżej kilka miesięcy, o ile proces się ciągnął. Mój Boże, nie wierze, że uratowaliście mnie tylko po to, żebym znów miał spotkać tego sukinsyna. Ja ja... ja nie chce, Sasuke... ja ja ja...
- Ciśśś... już dobrze, jesteś bezpieczny. Nic Ci nie grozi, już spokojnie - wciągnął mnie na swoje kolana i kołysał delikatnie - Jestem z Tobą, nikt Cię nie tknie.
- Jak właściwie mnie znaleźliście?
CZYTASZ
Spokojny wrzesień - SasuNaru
Fanfiction„Uratować" „Odzyskać" „Ocalić". Te myśli opanowały umysł Sasuke, odsuwając go od wszyskich, nawet własnej rodziny. Co stanie się, kiedy nadejdzie okazja do odkupienia win i uciszenia rozszalałych wyrzutów sumienia? Uwaga !!Yaoi!! Rozp. 10.01.21 Zak...