Rozdział 8

218 26 5
                                    

Minął już tydzień, od kiedy Naruto został wypisany ze szpitala. Nadal niewiele je i boi się ludzi, ale widać niewielką poprawę. Ostatnio spotkał się z Jirayą. Co prawda nie pozwolił podejść bliżej niż 2 metry i cały czas trzymał mnie za rękę, ale to zawsze jakiś postęp.

Niestety, nadal nie wiemy jakie substancje mu podawano. Lekarze próbują trochę w ciemno łagodzić jego objawy odstawienne, ale szczerze mówiąc gówno to daje. Ciagle jest mu zimno, często wymiotuje nawet niewielkie porcje jedzenia, cierpi z powodu migren, a jego nerki ledwo żyją. Jego serce bije nierówno, ale nie mogą mu zaproponować na to leków, bo ma za niskie ciśnienie. Nie wiem co ma jedno do drugiego, ale co ja tam wiem.

Codziennie przychodzi do niego Pani psycholog, a także fizjoterapeutka. Zauważyliśmy, że jego lęk skierowany jest głównie w stronę mężczyzn. Poza mną jak widać.

Dzięki Bogu, że Sakura wymyśliła ten idiotyczny wyjazd. Nie dość, że nie miałem problemu z urlopem, to jeszcze w domu jest cisza i spokój. Gdyby tylko Hinata przestała do mnie wydzwaniać byłoby idealnie.

Znowu telefon. Znowu ona. Do kurwy nędzy jest 6:30 rano! Delikatnie odsunąłem blondyna i wyszedłem z sypialni.

- Pojebało Cię? Wiesz, która jest godzina? - warknąłem zamiast Dzień dobry - Mogłaś go obudzić!

- Dlaczego Twój telefon miałby go obudzić? - zapytała po chwili - Czy Ty z nim śpisz?! - wyrzuty w jej głosie były wręcz namacalne.

- A co Cię to obchodzi? Zazdrosna? Masz przecież męża, zapomniałaś? - sakrnąłem. 

- A Ty żonę, zapomniałeś? - odwarknęła - Przyjeżdżam dzisiaj. I nic mnie nie obchodzi Twoje zdanie.

- On nie chce się z Tobą widzieć - moje palce tak mocno zacisnęły się na telefonie, że miałem wrażenie, że zaraz pęknie.

- To Ty nie chcesz się ze mną wiedzieć. Pamiętaj, że urządzanie scen nie wpłynie na niego pozytywnie. Do zobaczenia - rozłączyła się, a ja rzuciłem telefonem w ścianę. Dopiero kiedy usłyszałem wystraszony pisk, uświadomiłem sobie co robię.

- Mój Boże Naru wybacz. Myślałem, że jeszcze śpisz. Już już, spokojnie, nie bój się. Nie chciałem Cię wystraszyć kochanie - nie wiem kto był bardziej zaskoczony tym określeniem. Naru, który skulony wcześniej za kanapą popatrzył na mnie wielkimi oczami, czy może jednak ja, obejmujący go za ramiona, z twarzą niebezpiecznie blisko jego ust. Jak na komendę wstaliśmy i odsunęliśmy na bezpieczną odległość.

- Pójdę pod prysznic - powiedział cicho i szybko poszedł w stronę łazienki.

- Zrobię śniadanie - odparłem w próżnię i powłokowo się na dół.

Po godzinie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Cholera, nie spodziewałem się, że przyjedzie tak szybko.

- Naru, to prawdopodobnie Hinata - dotknąłem delikatnie jego ramienia - Dzwoniła rano, nie zdążyłem Ci wcześniej powiedzieć.

- To ja pójdę otworzyć - odpowiedział z szerokim uśmiechem i pobiegł w stronę drzwi. Stałem tam oniemiały. On się...cieszył? Z powodu tej szmaty? Ten uśmiech. Dlaczego byłem tak głupi? Po co się oszukiwałem, że patrzy tak tylko na mnie?

- Hinata! - jego radosny okrzyk rozniósł się po domu. Wyszedłem z kuchni i zobaczyłem jak tuli drobną dziewczynę w swoich ramionach. Zacisnąłem mocno pieści, żeby nie wybuchnąć i nie rozdzielić ich siła.

- Będę u siebie, gdybyś mnie potrzebował - już się odwróciłem w stronę schodów, kiedy poczułem ciepłą dłoń w swojej.

- Wszystko Ok? - zapytał niepewnie. Zebrałem się w sobie i odwróciłem z łagodnym uśmiechem.

Spokojny wrzesień - SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz