Rozdział 11

196 25 2
                                    

Pierwszy raz kłótnia z Sakurą dała mi tyle radość. Patrzyłem jak jej zdradziecka twarz blednie po przeczytaniu wyników badań i przyznaję, było to bardzo satysfakcjonujące. Oszukiwała mnie latami. Wykorzystała Itachiego. Manipulowała wszystkimi wokoło.

Niestety, ze względu na fakt, że badania zostały przeprowadzone bez naszej zgody, nie można było użyć ich w sądzie. Nie zgodziłem się na rozwód bez orzekania o winie, bo to nie w moim stylu.

Doszliśmy z Itachim do porozumienia, jeżeli chodzi o opiekę nas Saradą. Powoli wyjaśniamy jej, że za jakiś czas zamieszka z wujkiem. Jej mały móżdżek niebyt to ogarnia, ale widać niewielkie postępy. Całe szczęście od początku mają ze sobą świetny kontakt. Mimo wszystko, nie jest to łatwe dla nikogo z nas, a szczególnie dla tej suki, którą staramy się pozbawić praw rodzicielskich. Trudne? Tak. Niewykonalne? Niekoniecznie. Jeżeli tylko opinia biegłego psychiatry będzie dla nas przychylna, reszta rozwiąże się sama.

Wszystko zdaje się układać. Poza jednym, drobnym szczegółem. Od razu po rozmowie z bratem, wsiadłem w taksówkę i pojechałem do rodzinnego domu Uzumakich. Od tego momentu minął okrągły miesiąc, a on dalej mi nie otwiera, ani nie odbiera moich telefonów. Ale dobrze wiem, że czyta wszystkie moje wiadomości, wiec jest na bieżąco.

- To dlaczego Cię ignoruje?

- Gdybym to kurwa wiedział, to bym chyba coś z tym zrobił, nie? - odchyliłem się na fotelu i nerwowo zacisnąłem pięści na kubku z oderwanym uchem.

- Spokojnie Uchiha. Przecież to nie moja wina. Sam przyszedłeś do mnie pogadać. Już samo przyjście do roboty było wyjątkowo upierdliwe, a znoszenie Twoich nastroju, zdecydowanie przerasta zakres moich obowiązków - Nara jak zwykle pełen werwy. Ale nie mylił się. Po kilku głębszych oddychasz uspokoiłem się na tyle, żeby spokojnie dokończyć kawę. 

- Coś Ci przyszło - podbródkiem wskazał na telefon leżący obok mojej ręki. Z niechęcią go podniosłem i w jednej chwili zamarłem.

Naruto Uzumaki po raz pierwszy od dłuższego czasu dodał materiał do swojej relacji

Jeszcze nigdy tak szybko nie odpalałem Facebook'a, ale to co zobaczyłem nie spodobało mi się w najmniejszym stopniu.

Blondyn siedział na podłodze w swoim dawnym pokoju. Nic się tam nie zmieniło przez ostatnie 5 lat. Te same plakaty na błękitnych ścianach. To samo łóżko, na którym nie raz nocowałem. Nawet ten sam dywan w zebry, na który się uparł. Jednak to nie wystrój przyciągnął moją uwagę, a obejmująca go dziewczyna, której nie znałem.

- Kto to kurwa jest? - powiedziałem do siebie bezwiednie.

- Kto? - Shika zaglądnął mi przez ramię - to Ten Ten - odwróciłem się do niego gwałtownie.

- Kto? - powtórzyłem, bo to idiotyczne imię nic mi nie mówiło.

- Ech. Ten Ten. Na prawdę nazywa się Mao Yu Tian. Jest mistrzynią świata w łucznictwie. Czy ty cokolwiek wiesz o świecie? - spojrzał na mnie z politowaniem. Po chwili westchnął i mówił dalej - Ona jest na prawdę dobra, nigdy nie pudłuje. Stąd to przezwisko, bo zawsze trafia w 10 - wyjaśnia powoli, a ja czuję, że zaraz wybuchnę.

- Więc może wyjaśnij mi, co ręka Panny Doskonały Cel robi na ramionach mojego Młotka?! - krzyknąłem, nie potrafiąc się pohamować.

- Uspokój się idioto. Chyba, że chcesz plotek w całym wydziale - wrócił na swoje miejsce - Na prawdę nie pamiętasz, co? - włączył przeglądarkę i pokazał mi stronę na Wikipedii, poświęconą w całości życiu dziewczyny - Jej matka i Pani Kushina były przyjaciółkami. Znały się jeszcze ze studiów, a później wspierały się w różnych turniejach. To, że matka Uzumakiego była wicemistrzynią kraju w gimnastyce pamietasz, nie? - przytaknąłem - Naru co roku jeździł z ojcem na wakacjach właśnie do nich. Żeby podtrzymać przyjaźń nawet po śmieci jego matki. Coś świta? - faktycznie co roku wyjeżdżał, ale ja jeździłem wtedy na kolonie piłkarskie, wiec nigdy nie wchodziłem w szczegóły. Pamietam jakaś dziewczynkę na zdjęciach, ale...to na prawdę ona? Byli aż tak blisko? - Kiedy tylko dowiedziała się, że go odnaleźliśmy, od razu przyleciała. Dręczyła mnie codziennie telefonami, nawet nachodziła tutaj, ale nic jej nie mówiłem, żeby dać Wam czas. Koczowała pod jego domem w dniu, kiedy się od Ciebie wyniósł i teraz mieszkają tam razem - kubek wypadł z mojej ręki, upodabniając tym damy swoj stan do wspomnianego zbitego ucha. A ja wpatrywałem się tępo w kapiącą na paskudny dywan kawę.

Nie wiem właśnie co działo się później. Wyszedłem z pracy i skierowałem się prosto do najbliższego baru. Chyba piłem. Znaczy...na pewno piłem, biorąc pod uwagę napierdalający łeb i Saharę w gębie. Ciekawe jak trafiłem do domu. I dlaczego właściwie się teraz obudziłem? Aaa, telefon. Dzwoni jakiś samobójca.

Całe zmęczenie, złość i irytacja wyparowały, jak tylko zobaczyłem na wyswietlaczu cudowne 6 liter.

- Naruto? Boże nawet nie wiesz...

- Uchiha Sasuke? - co jest? Odsunąłem telefon, ale napis nadal głosił „Młotek".

- Z kim rozmawiam? Dlaczego masz telefon Naturo? Gdzie on jest? - zapytałem z lodem w głosie. Przecież mogli znowu go porwać! Może chodzi o okup?

- Nie potrafisz nawet odpowiedzieć na zadane pytanie? Cóż, przynajmniej to co mówił o Tobie Kyu to cała prawda - jej pretensjonalny ton był bardzo irytujący - Ale to teraz nieważne. Jesteśmy pod budynkiem sądu. Przyznaję to z niechęcią, ale nie potrafię go uspokoić. Poprosił, żebym po Ciebie zadzwoniła - o mój Boże! Proces w sprawie Danzo, zapomniałem, że to już dzisiaj.

- Będę najszybciej jak się da - po tych słowach rozłączyłem się, nie czekając na odpowiedź.

Jęknąłem zażenowany widząc swoje odbicie w lustrze. Po najszybszym prysznicu w życiu złapałem taksówkę i modliłem się w duchu, żeby zdążyć.

Spokojny wrzesień - SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz