08.Pocałunek.

20 3 0
                                    

Wieczorem, po kolacji Tae Yang wezwał nas do Sali Narad. Czułem się dziwnie, będąc wśród Mistrzów, Medyka oraz Kapitana Straży Zakonnej, gdyż byli sobie bliscy, a ja byłem obcy. Stanąłem przy drzwiach, z dala od stołu, niczym strażnik. Ojciec braci popatrzył po wszystkich, uśmiechnął się i oznajmił.
- Chłopcy, mam dla Was dobre wieści. Za trzy dni odbędą się zaręczyny Dong Jun'a i Kang Seong'a.
- Co? Naprawdę? - wyskoczył mój opiekun.
Zakochani potwierdzili, po czym chwycili się za ręce. Tak bardzo się ucieszyłem, że się wzruszyłem. Otarłem policzki, z uśmiechem na twarzy.
- To wspaniale. Powinniśmy to opić. - dodał Woo Jin.
- Zgadzam się. Tylko ktoś nam musi polewać. - odezwał się Hwang, zaś ja zgłosiłem się.
- Chętnie to uczynię. To będzie przyjemność.
Zebrani popatrzyli na mnie, nieco zaskoczeni.
- Bez obrazy Jin, ale to powinna być kobieta. - powiedział Kim.
- Tak, wiem. Lecz po co fatygować młodą damę, skoro ja mogę i to nie urazi mojej osoby. Jestem najmłodszy, więc mogę służyć moim Mistrzom. - stwierdziłem.
- Synu, Ty zdecyduj, to Twój uczeń. - wtrącił Tae Yang.
Przystojniak westchnął i zgodził się.
- Dobrze.
- Co?! Jinnie powinien z nami świętować! - krzyknął Seungie.
- Cicho bądź. Nie krzycz tak, braciszku. Jin Woo nie może pić, jest za młody, ale może nam polewać i nic Ci do tego. To ja decyduje. - upomniał go Mistrz Magicznych Katan, ale jego, najmłodszy brat był niezadowolony.

Po chwili zająłem się przygotowaniami. Zaopatrzyłem się w alkohol oraz przekąski. Wszystko rozstawiłem i przystąpiłem do pierwszego nalewania, które rozpocząłem od najstarszego w sali, czyli Tae. Gdy już wszyscy mieli napój, wznieśli toast za przyszłych narzeczonych.
Kilka toastów później Wielki Mistrz ulotnił się do siebie. Po nim Su Hyun zabrał Tae Seung'a do sypialni. Różowo włosy zabrał mi dzban, chwycił rękę, by zaraz posadzić obok siebie.
- Hyung, muszę być w pobliżu. - miauknąłem.
- Posiedź trochę. Oni i tak mają już mocno wypite. - wyszeptał Kang, a ja pokiwałem czupryną.

Jino dopił trunek, rozłożył się na krześle. Swoje ślepia skierował na siedzącego Maga Ognia. Chłopak konwersował z jego, młodszym bratem. Zauważył to Dongie.
- Jino, wszystko dobrze? - zaczął cicho Mistrz Magii Ziemi.
- Tak... yyy, znaczy... ciągle myślę o słowach wuja Tae Woo . Powiedział, że przyszłość Jin Woo będzie pełna miłości oraz szczęścia. Wyjawiłem mu, że Tae Seung ma wobec niego zamiary, lecz on szczerze oznajmił, że mój, najmłodszy braciszek nie pasuje do tego dzieciaka, że on jest wyjątkowy, tak jak ja. - wyjaśnił przyszły Wielki Mistrz.
- Twój ojciec także powiedział, że Tae Seung nie pasuje do Jin'a. - dodał Hwang.
- Może pisane jest mu pozostanie z nami, jako Wojownik Zakonu Róży oraz Mistrz Magii Ognia i dzięki temu będzie to wszystko odczuwał. - rzekł najstarszy z braci.
- Jino, a co jeśli on jest Tobie pisany? Spójrz na niego, przypatrz się, by dostrzec więcej, to jaki jest. Powiedz mi, co widzisz? - zapytał Dong Jun.
- To nie możliwe... Między nami nie ma przyciągania... Cóż, jest piękną istotką, bardzo urokliwą, przyciąga uwagę ustami, oczami, ale nie jest dla mnie. Jak ktoś taki jak ja miałby dać mu szczęście? - odpowiedział przystojniak, wgapiony w swojego podopiecznego.

Poczułem na sobie wzrok Mojego Mistrza. Powoli skierowałem na niego patrzałki. Siedział na miejscu swojego ojca. Wyglądał tak majestatycznie, przystojnie, do tego przyciągał moje oczka. Momentalnie moje serce mocniej zabiło. Taki zmieszany, podniosłem się, by nalać, i jemu, i narzeczonemu Kangsung'a.
- Zaczekaj, Jinnie. Dongie-hyung ma dość. On już nie pije. - odezwał się średni Lee.
- Moje Maleństwo ma racje. Mam już w sobie za dużo alkoholu. - potwierdził Dong, wstał, po czym wyszedł z ukochanym, uprzednio życząc nam dobrej nocy.
Podszedłem do Woo, który spojrzał na mnie. Zaraz zapytałem.
- Czy nalać Ci jeszcze, Mistrzu?
- Nie.. też mam dość. Uważam, że pora odpocząć. Ogarnij to, zaczekam za Tobą i razem udamy się do kwater. - odpowiedział Mistrz Magicznych Katan.

Skinąłem głową, posprzątałem i mogliśmy ruszyć do pokoi.
Po dotarciu do sypialni, chciałem życzyć mu dobranoc, lecz on złapał mnie za nadgarstek. Zerknąłem za siebie, na niego.
- Jin Woo.. czy... ech, nie ważne... - wydukał mój opiekun.
- Mistrzu, coś Cię męczy? Czy coś Ci się nie podoba? - wyszeptałem.
- Nie... wszystko... dobrze... - wymruczał, mocno trzymając moją rękę. Nie próbowałem się uwolnić, wolałem zaczekać.

Jino cały czas myślał o tym, co powiedział jego wuj. Nie potrafił wyrzucić tego z czupryny. Zastanawiało go również pytanie Dong Jun'a. „A co jeśli on jest Ci pisany?..."

Wtem Woo Jin przycisnął mnie do drzwi, zaparł się o nie rękoma, po obu stronach mojej głowy i... pocałował mnie. Gdy się oderwał, szepnął w moje wargi.
- Przepraszam. Dobrej Nocy.
I wszedł do swojego pokoju. Uczyniłem to samo, pełen szoku. Oparłem się o wejście, dotknąłem ust, z szybko bijącym sercem. Czułem się odmieniony...

Przyszły Wielki Mistrz przyłożył dłoń do swojej klatki piersiowej. Nie przypuszczał, że jego serce zareaguje na tak niewinną czułość. Po chwili skierował ślepia na ścianę, która dzieliła obie sypialnie. Podszedł do niej, dotknął palcami oraz czołem.

Ocknąłem się. Popatrzyłem na dzielący kwatery mur, oparłem się o niego mocno zakłopotany. Mimo tego, zapragnąłem, by zrobił to samo. Podobał mi się ten buziak.
- Nie... nie, nie wolno Ci tak o nim myśleć, Jinnie. Woo Jin to Twój opiekun, Twój Mistrz. Pocałował Cię, bo się upił. Ta czułość nie miała nic wspólnego z uczuciami.

W tym czasie Junnie otrzymał kolejny raport od swojego wojownika. Ta wiadomość zaskoczyła go. Nie spodziewał się, że Mag Ognia tak szybko przywyknie do życia w Zakonie Róży.
- Jun Seong! - zawołał Son, a w jego gabinecie pojawił się jego, oddany sługa. Seongie ukłonił się i odezwał.
- Tak, panie?
- Przyprowadź do mnie Księcia Pasidh'a. - zażądał, na co ten uśmiechnął się, po czym udał się po Prince'a.
Kiedy Choi przyprowadził syna Cesarza, czarnoksiężnik oparł się tyłkiem o biurko, pytając.
- Chcę wiedzieć, czy Wasza Wysokość miała jakieś wizje?
- Nie, nie miałem. A co? - skłamał Vataniyapramote.
- Na moje oko kłamiesz, Prince. Wiem, że miałeś wizje. Mówiłem Ci już. Jesteś obserwowany. Wiem, kiedy wpadasz w trans, nie oszukasz mnie. - warknął pod nosem Jun Hyung.
- Możesz wiedzieć, kiedy mam wizje, ale to nie znaczy, że je zdradzę, hyung. - powiedział Książę Soul.
Wtem Mag Wody poderwał się, by zaraz chwycić chłopaka za szyję. Ścisnął ją lekko oraz wymruczał.
- Na Twoim miejscu lepiej bym współpracował, bo w przeciwnym razie zniszczę wszystkich, na których Ci zależy, zniszczę Soul, Zakon i Twoich przyjaciół.
- Dobrze... wiem, że w Zakonie jest nowy uczeń o magicznych zdolnościach. Jego aura jest niezwykła. Tylko tyle. - wyszeptał Pasidh.
- To mój Mag Ognia. Nie długo będzie Ci towarzyszył, Książę.. Dość... Seongie, zabierz go do komnaty.
Gdy Jun Seong i Prince wyszli z gabinetu, Jun odesłał do swoich wysłanników rozkaz porwania chłopaka.

Nastał świt, wraz z którym wstałem.
Z trudem zasnąłem wczorajszego wieczoru. Cały czas myślałem o pocałunku. Wyszykowałem się w mundurek, wziąłem książki i ruszyłem na śniadanie. Dopóki nie opanuję się, nie chcę widzieć się z Woo, ale to będzie trudne, bo po południu mamy wspólny trening.

Najstarszy z braci wyszedł z kwatery. Stanął przed drzwiami pokoju swojego ucznia, patrząc na klamkę. Chciał puknąć, lecz wycofał rękę i tak kilka razy. To co czuł w tym momencie było dla niego nowe, nigdy wcześniej tego nie doznał, nie wiedział, jak ma się zachować, co dalej???
Ocknął się dopiero na głos swojego, najmłodszego brata.
- Bracie, co Ty robisz?

 - Bracie, co Ty robisz?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
❞𝖅𝖆𝖐𝖔𝖓❞ (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz