W końcu ocknąłem się na prośbę Pasidh'a.
- Jinnie, nalej mi proszę.
Chwyciłem dzban, podszedłem do Księcia, by mu nalać wina. Kątem oka zauważyłem, że Jino przesiada się na miejsce swojego ojca. Rozsiadł się na tym, pięknym, zdobionym krześle, niczym Wielki Mistrz, do tego cały czas mi się przyglądał, nieprzerwanie, aż dreszcze mnie przechodziły.
- Jino, nie gap się tak, bo go spłoszysz. - odezwał się cicho Dongie.
- Nie spłoszę. Ma zwariować na moim punkcie, ma być tylko mnie oddany, ma kochać tylko mnie, przez wieki. - palnął przyszły Wielki Mistrz.
- To Ty zwariowałeś na jego punkcie, Jino. - ciągnął narzeczony zielarza.
- To prawda i nie mam zamiaru zaprzeczać. Wraz z miłością, pojawiło się wiele pragnień. Chcę go całować, dotykać przytulać, spać obok niego, kochać się z nim. - wyznał Woo Jin, po czym napił się.Przed północą, do kwater ulotnili się pozostali z wyjątkiem Mistrza Magicznych Katan i Prince'a, którzy poprosili mnie o jeszcze jeden dzban wina, więc udałem się do spiżarni.
Po wyjściu Jin'a, Książę Soul przysunął się do przystojniaka, by porozmawiać.
- Hyung, widzę, że Jinnie przyciąga Twój wzrok.
- Nie dziw się. To słodka istotka. Po pierwszym pocałunku wiedziałem, że chcę spędzić z nim życie. - wyjaśnił najstarszy z braci.
- Widziałem jego, waszą przyszłość. Będzie pełna szczęścia oraz miłości. Inne pary będą brały z was przykład, ale nikt wam nie dorówna w tym uczuciu. - dodał Vataniyapramote.Wróciłem do Sali Narad. Syn Cesarza i Mój Mistrz popatrzyli na mnie. Zmieszany, podszedłem do nich, by nalać im słodkiego napoju. Wtem Pasidh wstał, życzył nam dobrej nocy oraz wyszedł. Zostałem sam na sam z Woo.
- Nalać Ci, Mistrzu, czy odprowadzić do pokoju? - zacząłem, a on wstał, wziął ode mnie dzban, złapał za rękę i przyciągnął do siebie. Wpadłem w jego ramiona gotowy na kolejny pocałunek, lecz on posadził mnie na stole, wkradł się miedzy uda, po czym obdarował całusem. Tym razem ta czułość była inna, pełna pragnienia. Bez wahania odwzajemniłem.
Nie wiedziałem, czy uczynił to dla kaprysu, czy dlatego, że był pijany. Wystarczy, że sprawia mi to szczęście, radość, nawet jeśli to tylko romans między mistrzem a uczniem.Po chwili Woo Jin przesunął się z pocałunkami na moją szyję, wtedy wydałem z siebie słodkie sapniecie i objąłem go mocniej, przymykając przy tym ślepka.
Po przyjemnościach zabrał mnie do swojej sypialni. Gdy zamknął drzwi, zrzucił z siebie koszulę i oznajmił.
- Rozbieraj się. Śpisz ze mną.
I uczyniłem to.
(...)
Minęły dwa dni. Od rana nie widziałem mojego opiekuna. Ponoć wyjechał na krótką misję z Hyunie'm oraz Dongie'm. Mieli wrócić na popołudniowe zajęcia. Szczerze, to tęskniłem za jego obecnością, do tego nadal nie mogłem trenować i dziś kończyłem 20 lat.
- Jinnie, co to za mina? - zapytał Kang Seong, u którego przebywałem w czasie przerwy.
- Chciałbym wrócić do treningów z Twoim bratem. - skłamałem, nie mogłem zdradzić, że się kocham w Woo i tęsknię za nim.
- Rozchmurz się. Chłopcy nie długo wrócą. Jeżeli po wykładach nadal ich nie będzie, idź popatrzeć na trening Straży Zakonnej. Ich musztra to piękny pokaz. - dodał Medyk, zaś ja skinąłem czupryną.Po zajęciach udałem się na plac przy arenie, gdzie dostrzegłem mojego ukochanego stojącego w towarzystwie braci oraz przyjaciół. Seungie uśmiechnął się. Wyszedł do swojego oddziału, by rozpocząć musztrę. Zatrzymałem się, patrząc na to z zachwytem. Wielu wojowników Zakonu, studentów, przerywało swoje obowiązki i obserwowało ten piękny pokaz.
Kiedy widowisko skończyło się, skierowałem patrzałki na najstarszego z braci. Konwersował z chłopakami. Podszedłem do nich, witając się.
- Dzień Dobry, hyungowie. Dzień Dobry, Mistrzu.
Przystojniak zmienił zwyczajny uśmiech na czarujący. Momentalnie zmieszałem się.
- Dzień Dobry, Jin. - przywitali się Kim oraz Hwang.
Rozejrzałem się po wszystkich z uśmiechem, po czym palnąłem, tak jak się umawiałem z przyszłym Wielkim Mistrzem.
- Mistrzu, to dziś.
- Co dziś? - powtórzył blondyn, a na twarzy Woo Jin'a ujrzałem zaskoczenie. Chyba zapomniał o naszej umowie.
- Nieważne... wracam do... - przerwałem, gdyż Jino złapał mnie za rękę, mówiąc.
- Dziś są Twoje urodziny, dziś kończysz 20 lat.
Zerknąłem za siebie, na niego.
Od razu ponownie uśmiechnąłem się.
- Co?! Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś?! - wyskoczył Tae Seung.
- Nigdy nie lubiłem świętować urodzin, ponieważ moi, rodzeni rodzice zostawili mnie w przytułku ze względu na to, że jestem magiem. Moje urodziny to pechowy dzień dla wszystkich. - wytłumaczyłem.
- Jinnie, to nie prawda. Cieszymy się, że się urodziłeś, ponieważ mogliśmy Cię poznać. - wtrącił różowo włosy.
To było miłe do tego stopnia, że się wzruszyłem.
Wtem mój Mistrz wziął mnie w ramiona, by zaraz mocno przytulić. Zacisnąłem dłonie na jego odzieniu. I choć moje serce mocno biło, to radowałem się w tym momencie.
- Jino, ale Ty opiekuńczy jesteś w stosunku do swojego ucznia. Zmieniłeś się. - skomentował Dong Jun, natomiast pozostali zaśmiali się.
- Przestań, Dongie. Dajcie nam spokój... Chodź, Jin Woo. - burknął przystojniak, splótł nasze dłonie, po czym pociągnął mnie za sobą.
- Jak myślicie, gdzie idą, i co będą robić? - odezwał się cicho Kapitan Straży Zakonnej.
- Myślę, że Jino chce podarować coś Jin'owi. - stwierdził Mistrz Magii Ziemi.
- Samego siebie też mu podaruje. - „rzucił" szczerze najmłodszy Lee.
- Seungie, to nie nasza sprawa. Mają prawo kochać się. - wymruczał Kangsung, zaś Shin zapytał zadziornie.
- A może zazdrościsz im, że mają już możliwość upajania się miłością, Seungie?
- Nie, bo też mam tą możliwość. Nie kuś, bo Cię zgarnę i wezmę, co i tak mi się należy, hyung. - odpowiedział Kusznik, biorąc Su Hyun'a w ramiona, tak przy wszystkich.
- Nie odważysz się. - zaczął prowokować Mistrz Magii Powietrza.
Nagle Seungie chwycił Kim'a za rękę i zaciągnął go do zamku. Kang oraz Dong popatrzyli na siebie z uśmiechami.Mistrz Magicznych Katan poprowadził mnie do swojej kwatery. Wszyscy, co nas mijali, gapili się pełni szoku. Nic dziwnego, bo trzymaliśmy się za ręce.
Po przekroczeniu progu, Woo zamknął drzwi. Zaciągnął mnie do łóżka i na nim posadził. Potem podszedł do biurka. Z szuflady wyciągnął mały, aksamitny woreczek i wręczył mi go, mówiąc.
- Najlepsze życzenia.
Zajrzałem do środka. To był łańcuszek z herbem, na którym widniała literka „L".
- Nie mogę tego przyjąć, Mistrzu. - wyszeptałem.
- Nie możesz odmówić. Jako Twój Mistrz, mam prawo Cię obdarować. Ten łańcuszek należał do mojej matki. Dostała go od ojca, gdy weszła do rodziny Lee. - wyznał najstarszy z braci.
- Tym bardziej nie mogę. Nie należę do Twojej rodziny. - dodałem cicho.
- Należysz. - rzekł krótko oraz przyklęknął na kolano tuż przede mną.
- Mistrzu.. - jęknąłem pod noskiem, jak ujął moją łapkę w swoje ręce.
- Po prostu przyjmij, Jin Woo.
Skinąłem czupryną, założyłem łańcuszek i ucałowałem policzek Jino. Po chwili zasłoniłem usta, zawstydzony.
- Przepra.. - przerwałem, gdyż on przyciągnął mnie do pocałunku.
Od razu odwzajemniłem, czując również pragnienie oddania mu się, ale nie musiałem nic mówić, bo on mnie doskonale odczytał.
Nigdy bym nie pomyślał, że wejdę w dorosłe życie w taki, przyjemny sposób...Nastał wieczór. Odświeżony, wyszykowałem się do kolacji. Do mojej kwatery wkroczył Kang, również przebrany. Zaraz przeszedł do rzeczy.
- Jinnie, gotowy?
- Tak, a gdzie Tw.. Mistrz Woo Jin? - odezwałem się.
- Mój narzeczony zgarnął go razem z Tae Seung'iem i Shin'em, a ja mam za zadanie zabrać Ciebie. - wyjaśnił Medyk i wyszliśmy.
W holu czekał za nami Prince. Trochę byłem zaskoczony jego wizytą, ale przybył ze względu na moje urodziny.W tym, samym czasie ku Zakonowi Róży kroczyła armia Istot Cienia, na czele której był Son Jun Hyung, w towarzystwie swojego, oddanego sługi.
CZYTASZ
❞𝖅𝖆𝖐𝖔𝖓❞ (Zakończone)
RomanceHistoria chłopaka, który rodzi się z wyjątkowymi, rzadkimi zdolnościami magicznymi i staje się celem złego czarnoksiężnika. Mężczyzna należał do Zakonu Róży. Chłopak trafia tam i rozpoczyna naukę, przechodzi też pod opiekę najstarszego syna Wielkieg...