11.Porwany.

17 3 0
                                    

Minęły dwa dni. Odzyskałem siły dzięki odpoczynkowi oraz ziółkom Kang Seong'a. Pomogły również odwiedziny, choć trwały one krótko. Mój opiekun nie pozwalał na męczenie mnie, tym razem również.
- Dobra, dość tych odwiedzin.
- Mistrzu, ale ja już się dobrze czuję. Jutro wracam do swojej kwatery oraz na zajęcia. – miauknąłem.
- Skoro tak dobrze się czujesz, to możemy urządzić oficjalne zaręczyny, Jin Woo. – wtrącił Dong Jun.
- No dobrze. Przygotujcie wszystko i pojawimy się na kolacji. – rzekł Jino.

Przed wieczerzą wyszykowałem się w uprzednio przygotowany, odświętny strój Zakonu Róży. Kiedy stałem przed lustrem, do mojej kwatery wszedł Mistrz Magicznych Katan, także odziany w szatę, lecz ta była inna, ponieważ widniały na niej insygnia mistrza. Wyglądał majestatycznie, aż zagapiłem się na niego. Ocknąłem się dopiero, jak zapytał.
- Gotowy?
- Um, tak... Wspaniale wyglądasz, Mistrzu. – odpowiedziałem.
- Dziękuję, Ty również. Chodźmy. – dodał, po czym podążyliśmy do jadalni, w sumie ja kroczyłem za nim. Zmierzający w tym, samym kierunku inni studenci przyglądali się nam w dziwny sposób. W końcu dotarliśmy na miejsce. Po przekroczeniu progu udałem się do swoich kolegów, którzy powitali mnie z dumą.

W połowie kolacji Tae Yang wstał od stołu, prosząc o uwagę. Wszyscy skierowali na niego swoje patrzałki, ja także.
- Moi drodzy. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowy. Mam zaszczyt, oficjalnie ogłosić zaręczyny Hwang Dong Jun'a i Lee Kang Seong'a. Brawo.
Momentalnie posypały się oklaski, gdy zakochani wyszli na środek oraz wymienili się pierścieniami. Po tym kolejny raz nastąpiła cisza, a Wielki Mistrz rzekł.
- Skoro jest tak uroczyście, nie przerywajmy tego. W ostatnim czasie wiele się wydarzyło. Pragnę gorąco podziękować Lee Jin Woo za uratowanie mojego, najstarszego syna. Wykazał się niezwykłą odwagą, na którą nie każdy by się zdecydował.
Słysząc swoje imię, podniosłem się z krzesła. Do Tae podszedł Woo. Obaj spojrzeli na mnie.
- Proszę, podejdź do nas, chłopcze. – ciągnął ojciec braci, więc to uczyniłem.
Otrzymałem gromkie brawa. Ukłoniłem się z uśmiechem, zaś Tae Yang podniósł rękę. Wszyscy zamilkli.
- Jin Woo, zostajesz odznaczony Orderem Męstwa. To najwyższe, możliwe uhonorowanie, jakie może otrzymać student Zakonu Róży. Dziękuję Ci jeszcze raz. – powiedział Wielki Mistrz, natomiast przystojniak przypiął mi order do ubrania, uśmiechając się.
Moje serce zareagowało na ten gest. Po prostu nie potrafiłem oderwać od niego ślepek.
Ocknąłem się, gdy jego bracia oraz przyjaciele podeszli do nas, gratulując mi. Widać było po jego minie, że nie jest zbyt zadowolony.
- Nie ściskajcie mnie tak mocno. To trochę boli. – jęknąłem.
Gdy chciałem się uwolnić, udało mi się wyciągnąć jedną rękę, za którą chwycił mnie najstarszy z braci. Jednym, silnym ruchem wyrwał mnie z objęć chłopaków. Zaraz ich upomniał, obejmując mnie swoim ramieniem.
- Nie męczcie go tak. Rana nadal jest świeża.
- Przyznaj się. Sam chcesz go uściskać, bracie. – palnął Tae Seung, a pozostali zaśmiali się.
Potem rozeszliśmy się. Dotarłem do swojego miejsca. Koledzy kolejny raz mi pogratulowali. To było miłe.

Kiedy miałem zasiąść przy stole, zauważyłem znajomą twarz w wejściu do jadalni. To był Choi Jun Seong, który napadł na Taal. Uśmiechnął się i palcem zaczął mnie przywoływać. Bez wahania podążyłem za nim, uprzednio przepraszając uczniów, a także kłamiąc im, że idę się odświeżyć. Opuściłem salę jadalną, krocząc za sługą Jun Hyung'a, aż dotarliśmy do głównego holu.

W tym czasie przyszły Wielki Mistrz dostrzegł, że jego uczeń wyszedł. Zaciekawiony podszedł do kolegów Maga Ognia, by dowiedzieć się czegoś, lecz podwód wyjścia chłopaka był zwyczajny. Przystojniak skierował patrzałki na wyjście i również opuścił jadalnię. Gdy doszedł do holu, ukrył się, by podsłuchać rozmowę.

Stanąłem przed tym rozbójnikiem. Przez moment trwała cisza, którą on przerwał.
- Witaj, Magu Ognia.
- Czego chcesz? – odezwałem się, zły.
- Och, jaki nie miły. No dobrze, darujmy sobie te przywitania i przejdźmy do konkretów. Zbieraj się. Idziesz ze mną. – oznajmił Choi.
- Nie będę służył Twojemu panu. – wymruczałem.
- Nie, a więc Twoja rodzina, Twoi nowi koledzy, Twój Mistrz zginą, jeżeli grzecznie ze mną nie pójdziesz. – zdradził.
- Moja rodzina? Oni żyją? – miauknąłem uroczo.
- Tak. Są więźniami mojego pana. To jak? Pójdziesz grzecznie? – zapytał wojownik, a z cienia wyłonił się Woo Jin, mówiąc.
- Nie zgadzam się. On nigdzie z Tobą nie pójdzie.
- No, no. Kogo mu tutaj mamy? Czyż to nie Lee Woo Jin? Przyszły Wielki Mistrz?... Posłuchaj, nic Ci do tego, chyba, że chcesz zginąć? – skomentował sługa czarnoksiężnika.
- To Ty zginiesz! – warknął mój opiekun, chcąc ruszyć na tego szantażystę, lecz stanąłem mu na drodze.
- Jin Woo.. – wyszeptał najstarszy z braci.
- Proszę, nie... Co jeśli on mówi prawdę? Nie chcę, by moja rodzina, chłopaki, czy Ty Mistrzu, zginęli. – wyznałem.
- Mam pozwolić Ci odejść? - dodał, zaś ja potwierdziłem.
- Tak. Dla swojego dobra, dla dobra innych. Po za tym jestem dla was obcy. Nie ma znaczenia, gdzie będę. Dziękuję Ci za wszystko, Mistrzu.
Podszedłem do Seong'a. Ten objął mnie ramieniem od tyłu.
- Zaczekaj.. – zaczął Woo, stając przede mną. Z palca ściągnął pierścień, po czym wsunął mi go na palec, szepcząc.
- Znajdę Cię, nawet na krańcu świata. Przysięgam.
I przenieśliśmy się na pustynię.

Jino wrzasnął na cały głos, by dać upust emocjom. Wziął głęboki oddech i biegiem wrócił do jadalni.
Kiedy wpadł do środka, oznajmił na cały głos.
- Mamy problem! Jin Woo został zabrany przez Choi Jun Seong'a! Ruszam za nimi!
Wszyscy zamilkli, patrząc na przystojniaka. Z miejsca poderwał się Seung, pytając głośno.
- Dlaczego mu na to pozwoliłeś?!
- Musiałem. Son Jun Hyung więzi rodzinę Jin Woo. Zaszantażował go, że zabije ich, nas, mnie... dlatego... - wytłumaczył Mistrz Magicznych Katan, podchodząc do stolika.
- Jak chcesz ich znaleźć, hyung? – ciągnął Shin.
- Podarowałem Jin'owi swój pierścień Mistrza. Po nim go znajdę, ale potrzebuję pomocy wujka Tae Woo. – powiedział Woo.
- Jedź, synu. – wtrącił Tae Yang.
- Jadę z Tobą, bracie. Shin-hyung przejmie pod opiekę mój oddział. – wyskoczył najmłodszy Lee.

Rozejrzałem się w koło. Nagle powiało chłodem. Objąłem się, patrząc na tego porywacza. On uczynił to samo, tylko z zadziornym uśmiechem. Zbliżył się do mnie, wyciągnął aksamitną opaskę, po czym założył mi ją na oczy.
- Po co to? – odezwałem się.
- Dla Twojego bezpieczeństwa. Zaklęcie Dalekiego Przenoszenia może wywołać nudności, zawroty głowy, strach, lęk, a czeka Cię rozmowa z moim panem. – wyjaśnił Jun Seong, wziął mnie w ramiona i poczułem zaklęcie.
Po chwili zrobiło się cieplej. Odzyskałem również widoczność oraz usłyszałem głos Choi'ego.
- Panie. Jesteśmy.
Powoli uchyliłem powieki, który ukazał się młody mężczyzna mojego wzrostu, bardzo męski, przyciągający. Zaraz powitał mnie.
- Witaj w Twierdzy Istot Cienia, Magu Ognia. Nazywam się Son Jun Hyung. Byłem Mistrzem Magii Wody w Zakonie Róży.
- Wiem, kim jesteś. Wszyscy o Tobie mówią, ale nie licz, że od razu zgodzę się na współpracę z Toba. Najpierw musisz wypuścić moją rodzinę. – powiedziałem.
- O nie. Oni są gwarancją, że zostaniesz ze mną. Po za tym, nie masz nic do gadania, smarku. – rzekł Mag Wody, ujął w palce mój podbródek, uniósł go, zbliżył się do mnie, by wyszeptać w usta.
- Ładna z Ciebie istotka. Powiedz, który z braci Lee, albo jego przyjaciół stracił dla Ciebie głowę?
- Nikt. Jestem tylko uczniem Zakonu Róży. – wymruczałem.
- Ty na pewno straciłem głowę dla Woo Jin'a. W końcu osłoniłeś go swoim ciałem. – ciągnął czarnoksiężnik.
- Jest moim opiekunem oraz Mistrzem i zostanie Wielkim Mistrzem Zakonu Róży. To normalne, że go ochroniłem. Jest przyszłością dla wszystkich wojowników. – oznajmiłem z dumą, ale tak naprawdę sam nie wiem, co teraz czuję, zwłaszcza, jak wsunął mi pierścień na palec oraz powiedział, że mnie znajdzie. To brzmiało niczym obietnica czegoś poważnego...
- Mniejsza z tym... Jun Seong, zaprowadź go do Księcia, niech odpocznie. Nadal jest ranny. – dodał Son, zaś jego sługa zgarnął mnie do jakiejś kwatery, w której przebywał młodszy syn Cesarza Soul. Seongie zostawił mnie z nim, po czym zamknął pokój... 

❞𝖅𝖆𝖐𝖔𝖓❞ (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz