15.Ostateczna Walka.

20 3 0
                                    

W połowie posiłku ojciec braci wstał, by ogłosić.
- Studenci, dzisiejszego popołudnia rozmawiałem z wykładowcami oraz Mistrzami. Ustaliliśmy, że za 5 dni odbędą się egzaminy na Wojowników Zakonu Róży. Jeżeli któryś z was czuje się na siłach, czuje się gotowy, za dwa dni zgłosi się do Mistrza Kim Su Hyun'a, by wpisać się na listę. Pamiętajcie, każdy może podejść do testów. Jeśli ktoś nie zda, za kilka miesięcy będzie mógł podjąć kolejną próbę. Życzę powodzenia.
Posypały się brawa, po czym Tae usiadł i upił łyk wina. Jego najmłodszy syn skierował na mnie swojego ślepia, mówiąc.
- Uważam, że Jinnie też powinien się zapisać.
- Seungie, to jego decyzja. – mruknął Kang.
- A ja zgadzam się z Seungie'm. Wszyscy wykładowcy go chwalą. Jest gotowy. – ciągnął Dong Jun, natomiast ja rozejrzałem się po nich. Miny Hyun'a oraz Pasidh'a zdradzały to samo.
- A Ty jak uważasz, Woo Jin? – zapytał Wielki Mistrz.
- Ta decyzja należy Jin Woo. Został nie dawno ranny, nie mógł trenować, ale z drugiej strony uciekając od Son Jun Hyung'a pokazał, że jest gotowy. – odpowiedział mój ukochany, łapiąc moją dłoń po stołem.
Obaj zerknęliśmy na siebie, uśmiechając się.
- A Ty jak uważasz, Jinnie? – dodał Kim.
- Umm.. sam nie wiem, ale mam czas, by się zdecydować. – rzekłem, na co wszyscy skinęli głowami.

Po kolacji Mój Mistrz odprowadził mnie do sypialni. Kiedy byliśmy sami, czułem się zakłopotany. Chciałbym mu wyznać swoje uczucia, lecz boję się, choć zbliżyliśmy się. Wynika to z tego, że nie wiem, czy on czuje to samo? Cóż, wiele jego gestów, czynów, jakimi mnie otacza, na to wskazuje, jednak mogę się mylić. A co jeśli to tylko romans między uczniem a mistrzem? Chyba lepiej zostać w tej niepewności i cieszyć się z jego bliskości...

Nazajutrz, tuż przed zajęciami na terenie Zakonu doszło do wybuchu. Wszyscy wybiegli z zamku. Cała brama była w kawałkach.
- Co się dzieje? – odezwał się Kangsung, który stanął obok mnie.
- Ukryj się, hyung... Wszyscy się schowajcie! – podniosłem głos.
- Co?! – miauknął różowo włosy.
- Ukryjcie się! – krzyknąłem, a z tego kurzu wyłonił się Jun wraz z Seong'iem oraz swoimi wojownikami.
- O rany... Studenci, do środka!!! – zawołał Zielarz.
Do mnie dołączyli pozostali Mistrzowie oraz Kapitan Straży Zakonnej.
- Ty też do środka. – wymruczał mój ukochany.
- Nie. Nie spełnię Twojego rozkazu, Mistrzu. To moja walka, nie Wasza. Wkroczycie tylko w razie potrzeby. – oznajmiłem.
- Jin, zwariowałeś? – zapytał Dongie.
- Nie. Zrozumcie, on chce tylko mnie, on jest tutaj po mnie oraz po to, by was zniszczyć, a ja nie pozwolę mu na to. Zakończę to tu i teraz. – wytłumaczyłem.
- Nie pozwolę Ci walczyć w pojedynkę. – warknął najstarszy z braci, chwytając moje przedramię. Spojrzałem na niego, szepcząc.
- Musisz. W razie czego, zajmiesz się Jun Seong'iem, bo zapewne będzie grał nie czysto. Będzie próbował mnie osłabić, albo szantażować. To jedyne wyjście, po za tym on nie wie, że wchłonąłem wiedzę z Księgi Czarnej Magii. – powiedziałem cicho, ściągnąłem wierzchnie okrycie, po czym ruszyłem ku Istotom Cienia.

Woo z trudem patrzył, jak jego maleńka miłość oddala się, ale musiał mu zaufać.
- Tae Seung, obstaw teren Zakonu. – rozkazał Mistrz Magicznych Katan.
- Tak jest! – zasalutował kusznik, za którym podążył Hyunie.
- Dongie, wracaj do środka. Nie długo bierzesz ślub z moim bratem. Powinieneś być przy nim i pilnować z nim studentów. – dodał przystojniak.
- Ale.. – przerwał, Hwang, gdyż przyszły Wielki Mistrz wszedł mu w słowo.
- Mojego ojca nie ma, więc ja wydaje rozkazy. Powiedziałem coś!
- Tak jest.. – wyszeptał Mistrz Magii Ziemi i wycofał się do Kang Seong'a.

Stanąłem przed przybyszami. Junnie zeskoczył z wielbłąda, pytając.
- Jakim cudem przekonałeś ich, by Cię wypuścili?
- Wypuścili? Ja nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj, by z Tobą walczyć, jeden na jednego. Pora to zakończyć raz na zawsze. – wyjaśniłem, zaś jego wojownicy chcieli ruszyć do walki. Gestem ręki, zatrzymał ich.
- Czyli grzecznie ze mną nie pójdziesz, Jin Woo?
- Nie. Za wszelką cenę ochronię moją, nową rodzinę, nawet jeśli to oznacza poświęcenie. – rzekłem.
- Och, jesteś taki młody. Nie posmakowałeś wielu rzeczy, alkoholu, miłości. – ciągnął czarnoksiężnik.
- Tak się składa, że poznałem co to miłość, choć on nie wie, że go kocham, to czuję się spełniony. Wierzę, że znajdzie szczęście obok kogoś innego, bardziej godnego. – wyznałem, „rzucając" nieco za siebie okiem, na tego, którego kocham.
Następnie przybrałem bojową postawę. Son uniósł brwi, westchnął cicho i uczynił to samo, mówiąc.
- Szkoda mi Twojej Magii, ale nie mam wyboru. Jeżeli nie chcesz ze mną iść, zginiesz.
I zaatakował mnie. Użyłem ognistej tarczy, ale czar rozbił ją. Także musiałem użyć czarnej energii, którą wchłonąłem, zwłaszcza do obrony.

Woo Jin obserwował otoczenie oraz Choi'ego. Gdy Jin Woo zaczął walkę z Jun Hyung'iem, jego serce przeszyły obawy. Podszedł bliżej, lecz tak by nie rozpraszać chłopaka.
- Kiedy to wszystko się skończy, wyznam Ci uczucia, wyznam Ci prawdę o swoich czynach i oświadczę się, tylko wytrwaj, Jin Woo. – wyszeptał sam do siebie przystojniak.

Son cały czas atakował. Ledwo unikałem jego czarów. Nie pozwalał mi zbliżyć się. Wtem trafiła mi się okazja. Podbiegłem, po czym wytworzyłem ognistą kulę, która zmieniła barwę. Już myślałem, że trafię go, ale do walki wtrącił się Seongie. Złapał mnie za rękę, więc zniwelowałem zaklęcie.
Zaraz dołączył do nas mój Mistrz. Jednym ruchem dobył swoją, magiczną katanę, uwolnił ostrze, kierując je na sługę Maga Wody oraz warknął.
- Miał być jeden na jednego.
- No i? On zna czarną magię, jak ja i mój pan. – powiedział Jun Seong.
- Kiedy i jak się jej nauczyłeś? – zapytał Jun.
- Twoi wojownicy są słabo wyszkoleni. Zakraść się do Twojego gabinetu, to nie problem. – odpowiedziałem, wyrwałem się, odepchnąłem mojego ukochanego i bez wahania zaatakowałem. Choi wylądował dwa metry dalej, natomiast jego pan został ranny.
Od razu padł na kolana, sycząc z bólu.
- I po co Ci to było, Son Jun Hyung? Zamiast pogodzić się ze swoim losem, z decyzją Wielkiego Mistrza, Tobie zachciało się władzy. Straciłeś przyjaciół, towarzyszy, z którymi się wychowałeś. Za ich dobroć, tak się odpłacasz? Powinienem Cię zabić, lecz nie potrafię tego zrobić. Byłeś Wojownikiem Zakonu, Mistrzem. Chcę dać Ci szansę, na zmianę, na zrehabilitowanie się, zrozumienie swoich czynów. Żyj, ale bez magii. Jeśli się zmienisz, wrócisz do dawnego siebie, oddam Ci ją.

I wyssałem z niego całą energię magiczną, jaką posiadł. Przez to stał się zwykłym człowiekiem. Jedyna magia, jak mu pozostała, była w jego słudze.
Nagle Wojowników Cienia otoczyła Straż Zakonna wraz z Seung'iem i Hyun'em.
- To koniec.. a teraz niech odpracujecie krzywdy, jakie wyrządziliście. – odezwałem się, patrząc na najstarszego z braci. Od razu obdarował mnie uśmiechem, który odwzajemniłem.

 Od razu obdarował mnie uśmiechem, który odwzajemniłem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
❞𝖅𝖆𝖐𝖔𝖓❞ (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz