Rozdział 1

44.3K 2.4K 684
                                    

Spojrzałam ostatni raz na wypełniony przeze mnie formularz, po czym podałam go, niewysokiemu, lekko łysiejącemu facetowi w białym kimonie. Kątem oka zerknęłam na jego czarny pas, uśmiechnęłam się na ten widok, sama taki kiedyś posiadałam lecz nie miałam zamiaru mu tego mówić.

-Cieszę się, że mamy nowego członka.- uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, podając mi reklamówkę z nowym, niezniszczonym kimonem.

-Dziękuję, bardzo się cieszę, że mogę uczyć się u pana w klubie.- odebrałam od niego siatkę jak i biały pas. Było to dla mnie trochę zabawne, ponieważ znałam karate bardzo dobrze i jestem pewna, że pokonałabym każdego z jego uczniów, których miałam za niedługo poznać na treningu. Jednak miałam zamiar udawać, że nie mam zielonego pojęcia o sztukach walki, zachowywać się jak każdy typowy początkujący, sprawiać wrażenie jakbym nie miała ani grama kondycji, a to wszystko, ponieważ pragnęłam poznać filozofie karate tak jak należy, żyć zgodnie z nią i z jej zasadami, tak jak zawsze pragnęłam.

Zanim tu trafiłam uczestniczyłam w nielegalnych walkach, na które wysyłał mnie mój dawny Sensei. Krew i krzyki publiczności były normalne. Nigdy nie podobały mi się te rzeczy, brak litości i przymus bicia, aż do momentu nokautu drugiej osoby, przerażały mnie. Tu nie istniało coś takiego jak poddawanie się, nienawidziłam tego. Ludzie zastanawiali się dlaczego to robię skoro jest, to niezgodne z moimi zasadami, otóż odpowiedź jest dosyć skomplikowana. Jako mała dziewczynka, zapisałam się do klubu Doro-Karate, lub jak nas nazywali inni, klubu ''Czarnych Węży''. Zawsze mnie intrygowała ta piękna sztuka walki, jej zasady i filozofia. Niestety popełniłam błąd, kiedy jako ośmiolatka wpisałam się na listę, akurat do tego Dojo, tam zdecydowanie, nie kierowano się szacunkiem, honorem czy sprawiedliwością. Pierwsze czego nas nauczyli to bycia bezlitosnym. Podczas walki nie mogliśmy rozmyślać nad tym czy ktoś ma już dość, lub czy zrobimy tej osobie większą krzywdę, niewolno było mieć w sobie zawahania, ponieważ to osłabiało skuteczność. Od małego robili z nas maszyny do zabijania. Po dziewięciu latach, ciężkich treningów stałam się jedną z najlepszych. Ja niepozorna Rachel Clark zostałam właścicielką czarnego pasu pierwszego stopnia. Byłam jedną z dwóch dziewczyn, które uczyły się u Senseia Hektora, reszta to sami chłopcy, ponieważ tylko im udawało się wytrwać tak długo. Nasz mistrz był nie tylko wymagający i brutalny, ale również przerażający, już samym wyglądem budził respekt. Dwa dni temu, podczas walki, postanowiłam z tym skończyć, nie byłam w stanie dobić przeciwnika, który według mnie już konał, tyle, że wciąż był przytomny. Rzuciłam o ziemię swoim czarnym pasem, krzycząc, że odchodzę, nie chciałam mieć już nic wspólnego z Hektorem i chłopakami.

Do mojej szkoły chodziło tylko dwóch członków Czarnych Węży, reszta była rozproszona po całym mieście, lub nawet byli z poza niego. Nikt nie wiedział, że jestem karateką, ja też wolałam nikomu o tym nie wspominać. Każdy słyszał o Czarnych Wężach, ale nie wielu znało skład grupy zawansowanej czyli mojej. Nasze treningi były zamknięte dla widzów. Wracaliśmy z nich wycieńczeni i mocno poobijani, tylko mój przyjaciel Bradley wiedział o tym co się tam działo. Zresztą to dzięki niemu wpadłam na ten pomysł z zaczęciem wszystkiego od nowa.

-Rachel słyszysz mnie?- z zamyślenia wyrwał mnie Sensei o imieniu Adam.

-Tak, przepraszam to z podekscytowania.- starałam się wybrnąć, nie chciałam zrobić złego pierwszego wrażenia.

-Zaraz odbędą się jedne zajęcia, może chciałabyś już zacząć?- zapytał z uśmiechem. Niebywałe, że był taki pogodny i miły a zarazem zdyscyplinowany, Hektor uśmiechał się tylko wtedy, gdy jego uczeń spowodował jakieś złamanie, lub krwawienie.

-Jasne, chętnie spróbuję od razu, gdzie są szatnie?- ucieszyłam się.

-Prosto i pierwsze drzwi po lewej.- wskazał ręką na biały korytarz.- Fajnie trafiłaś, bo o tej godzinie mam najstarszą grupę, poproszę kogoś żeby cię nadzorował, bo ja muszę się skupić na ważnych technikach, a nie podstawach.- poinformował mnie, na co uprzejmie mu przytaknęłam i skierowałam się do szatni. Weszłam do środka, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy jestem pierwsza. Od razu ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam piątkę dziewczyn, które swoją drogą były już przebrane. Żadna z nich nie miała białego pasu tak jak ja. Jedna miała brązowy, dwie zielony, a trzy żółty. Wpatrywały się we mnie niczym w kosmitkę, jedna z nich ta z najlepszym pasem, mierzyła mnie bezczelnie wzrokiem.

Karate || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz