Rozdział 5

30.6K 2.2K 212
                                    

Obróciłam się cała spięta w stronę, dobiegającego głosu. Tak jak przypuszczałam był to Harry. Ciekawe jak długo tu stał. W ręku trzymał torbę i butelkę wody. Najwyraźniej miał zamiar poćwiczyć. Tylko dlaczego nie poszedł na trening? Powinien tam być. Nie wiedziałam jak się wytłumaczyć. Harry wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem, jakby chciał odczytać o czym myślę.

-Styles, co ty tu robisz?- udało mi się wykrztusić. Chłopak odłożył torbę na ziemię, podchodząc do mnie trochę bliżej.

-To raczej ty powinnaś odpowiedzieć mi na to pytanie.- skrzyżował ręce na piersiach. Szukałam w myślach jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia.

-No, bo ja..- urwałam zastanawiając się.- lubię się wyżyć na worku, mój brat ćwiczy boks i tak mi zostało.- wyjaśniłam zadowolona, gdyż brzmiało to w miarę prawdopodobnie, chociaż ja nawet nie miałam brata.

-Potrafisz kopnąć w worek z taką siłą, a nie jesteś w stanie uderzyć partnera na treningu?- niedowierzał.

-Dlatego przyszłam do was się tego nauczyć.- odparłam trochę za szybko.- Ale nie mogę się przemóc, boję się bólu, nie mam kondycji i nie jestem rozciągnięta.- kłamałam jak z nut.- No przecież widziałeś, że kopałam na strefę Chudan, nie potrafię wyżej.- podawałam dalsze argumenty, tylko, że tego ostatniego nie przemyślałam.

-Zapamiętałaś tak szybko, że wysokość brzucha to Chudan?- nie dawał się zwieść.

-Tak, przecież mi to mówiłeś, nie pamiętasz?- uniosłam brew.- Nie kopnę na to całe podan, bo nie jestem taka gibka.- celowo popełniłam błąd w nazwie.

-To nie jest podan, tylko Jodan.- poprawił mnie. Chyba po tym mi uwierzył, ponieważ przestał już wlepiać we mnie uporczywy wzrok.

-Okej zapamiętam Jodan.- kiwnęłam głową, podchodząc do mojej torby i zgarniając z niej wodę. Wzięłam parę łyków, kątem oka obserwując Stylesa.

-Wiesz chyba się myliłem, możesz mieć potencjał, tylko musiałabyś się wyzbyć zachowań laluni.- wziął ciężarki z podłogi, zaczynając robić wypady. Jego mięśnie napinały się, pod wpływem ćwiczenia. Był taki irytujący. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc złapałam za mniejsze kilogramowe ciężarki, naśladując poczynania Stylesa.

Przez chwilę ćwiczyliśmy, a między nami panowała uporczywa cisza.

-Masz ładnie zarysowane mięśnie brzucha.- zaskoczył mnie komplementując mój nagi brzuch.

-Ech.. dziękuję czasem robię brzuszki.- poinformowałam go. W rzeczywistości robiłam je codziennie, musiałam mieć twardy brzuch, jednak nie miałam aż tak przesadzonych, tylko lekko zarysowane.

Harry odłożył dwa ciężkie przedmioty, po czym zbliżył się do mnie, na odległość metra. Wyprostowałam się nie znając jego zamiarów. Tak już miałam, że odrazu przygotowywałam się na atak.

-To przez Stana?- dotknął siniaka na moim brzuchu, na co się wzdrygnęłam. W rzeczywistości nie zrobił mi go Stan, tylko oberwałam w brzuch jeszcze cztery dni temu na zawodach.- Powinnaś nasmarować to Altacetem, chyba mam go ze sobą.- odsunął się ode mnie, po chwili wracając z maścią. Jego zachowanie było dla mnie bardzo dziwne. Nie pamiętam, by ktoś prócz mojej mamy czy Brada przejmował się moimi urazami. Zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie, gdy Harry odkręcił tubkę, nabierając trochę żelu na palce. Przykucnął nad moim brzuchem.

-Mogę?- przystawił palce w okolicach mojego siniaka, czekając a pozwolenie.

-Eee.. tak.- wymamrotałam, czując zdezorientowanie. Styles przyłożył zimną substancję do mojego rozgrzanego brzucha, na co się wzdrygnęłam. Harry momentalnie uniósł głowę, sprawdzając co było powodem mojej reakcji.- Zimne.- wyjaśniłam, przygryzając wargę.

Karate || Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz