Aron skinął głową na znak, że mogę mu ufać. Nie byłam przekonana co do tego czy wyznać mu wszystko, aczkolwiek musiałam w końcu z kimś się tym podzielić. Pozostawało mi tylko mieć nadzieję na to, iż natrafiłam na odpowiednią osobę.
-Odeszłam, ponieważ chciałam poznać to dobre karate, nie brutalne i bezlitosne. Nie chciałam przyjść mówiąc kim jestem i co potrafię, wolałam zacząć od początku.- wyrzuciłam z siebie.
-Co masz na myśli mówiąc to dobre karate?- nie rozumiał mnie. Rozejrzałam się wokół siebie sprawdzając, czy na pewno nikt nas nie podsłuchuje. Teoretycznie wszyscy znajdowali się na zewnątrz, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
-Słuchaj, te pogłoski o Czarnych Wężach i nielegalnych walkach są prawdziwe. Sensei Hektor biorąc pod opiekę małe dzieci, już od samych początków uczy je agresji, bezlitosności czy braku wyczucia . Nie wspomina o tym, że karate służy do obrony, on uważa inaczej. Każdy kto znajdzie się już w tej najbardziej zaawansowanej grupie jest zmuszany do walk, nielegalnych walk.- wyjaśniłam krótko, uważnie słuchającemu chłopakowi. Wydawał się być tym zafascynowany, co mogłam wyczytać z jego oczu i mimiki twarzy. Oby nie okazał się kłamcą, może chociaż on mi poradzi co zrobić z sytuacją w jakiej się znalazłam. Sprawiał wrażenie inteligentnego. Ciekawe czy dobrze walczył?
-Czyli mam rozumieć, że brałaś udział w takich walkach.- stwierdził z uznaniem w oczach, w końcu nie codziennie się spotyka dziewczynę, która ma taką nietypową pasję jak ja. Naturalnie, do dzisiaj nie rozumiem, co chłopcom imponuje w czymś takim.
-Tak, to nic przyjemnego, zero zasad moralności, sumienia czy skrupułów. Najgorsze jest to, że moje odejście nie pozostało bez konsekwencji. Oni chcą bym wróciła i nie darują mi jeśli tego nie zrobię.- spoważniałam, patrząc na niego znacząco.
-Jak to nie darują?- zmrużył oczy. Już na pierwszy rzut oka było po nim widać, że jest nieszkodliwy. Wydawał się być zagubiony w tym świecie, jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca. Mimo iż rozmawiałam z nim pięć minut, mój szósty zmysł podpowiadał mi, że mogę mu zaufać. Z łatwością udało mi się go rozgryźć na podstawie trwającej zaledwie chwilę obserwacji. Patrzyłam jak nerwowo bawi się palcami, a wzrok skupia na nich zamiast na mnie, co sugerowało, że woli unikać ze mną kontaktu wzrokowego, jakby się czegoś bał.
-Jestem zmuszona odbyć z nimi walkę, to znaczy ze Stanem. Zapewne kojarzysz go, to ten nowy co przyszedł na trening, radze ci go unikać jest nieobliczalny.-poradziłam mu.
-To nie lepiej już mieć z głowy to i żyć spokojnie.- nawiązał do mojej wypowiedzi. On tego nie rozumiał, nawet ja miałam problem na początku to zrozumieć. Musiałam mu to wyjaśnić, jak najlepiej. Chciałam mieć go po mojej stronie. Potrzebowałam sprzymierzeńców.
-Chodź za mną.- złapałam za jego nadgarstek, prowadząc do jednego z pokoi na piętrze. Otworzyłam drzwi do tego znajdującego się w najbardziej odległej części korytarza. Odnalazłam po omacku, plastikowy włącznik na ścianie. Nacisnęłam go rozświetlając całe pomieszczenie. Pokój był ciemnozielony, z drewnianą podłogą i białym sufitem. Najprawdopodobniej był to jakiś gabinet, ponieważ na środku stało masywne drewniane biurko, a po bokach ścian, masa regałów wypełnionych po brzegi książkami.
-Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?- zapytał troszkę nerwowo, jak gdyby się mnie bał.
-Siadaj, to ci wytłumaczę.- odsunęłam jedno z krzeseł, umieszonych obok stolika do kawy, po środku pokoju. Chłopak niechętnie usiadł. Usiłował zgrywać odważnego, jednak w jego brązowych oczach, dostrzegałam strach. Stanęłam przed nim krzyżując ręce na piersiach.
-No, więc?- przełknął ślinę na tyle głośno, bym to usłyszała.
-Zacznę od początku, po pierwsze odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, nie jest lepiej mieć walki z głowy, ponieważ oni i tak nie dadzą mi żyć.- patrzyłam na niego z góry.- Zaproponowali mi, że zrobią to pod warunkiem, że wasz, znaczy się nasz klub zdobędzie na zwodach trzy medale. Wtedy też odczepią się od twojego kolegi Stylesa, którego z niewiadomo jakiego powodu, chcą przyłączyć do siebie.- opadłam na krzesło naprzeciwko niego, dając nogę na nogę. To wszystko było coraz bardziej pogmatwane, skomplikowane i naprawdę trudne do wyjaśnienia. Między nami nastąpiła chwila ciszy, nie miałam zamiaru jej przerywać, to normalne, że chłopak musi sobie wszystko poukładać w głowie.
CZYTASZ
Karate || Harry Styles
FanfictionRachel Clark to siedemnastoletnia dziewczyna, która od małego, uczyła się Karate, niestety nie tej dobrej walki z zasadami, tylko brutalności i bycia bezlitosnym. Kiedy na jednej z nielegalnych walk, ma za zadanie znokautować już i tak prawie nieprz...