rozdział 3

827 52 37
                                    

POV ALICIA

Po schowaniu się za szafki, odetchnęłam z ulgą, odzyskując przestrzeń osobistą. Oparłam się plecami o biblioteczkę, odchylając głowę do tyłu, jednocześnie dotykając nią drewnianej półki. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Camilo Madrigal. Osobnicy miasta znali jego rodzinę, tak samo jak ja. Stał tak blisko. Nigdy nie miałam styczności z chłopakiem, a co dopiero z takim, który posiada nadprzyrodzone zdolności.

Odbiłam się plecami od podpórki i rozejrzałam się wokoło. Nie ujrzałam nigdzie poznanego wcześniej osobnika, więc powolnym krokiem ruszyłam do stolika. Nadgarstek już nie bolał, wcześniejsza panika była zbędna. 

Odsunęłam krzesełko, zasiadając na nim. Położyłam książki na stół, zabierając się za jedną.

***

Próbowałam przeczytać lektury, jednak nie mogłam się skupić. Rozkojarzałam się, przez co każde zdanie musiałam czytać ponownie. Stwierdziłam, że nie będę czytać na siłę, przeczytać mogę zawsze kiedy indziej.

Z zaciśniętymi ustami wzięłam księgi do ręki, następnie odkładając je na odpowiedni regał. Skierowałam się do wyjścia z pomieszczenia, żegnając cicho bibliotekarza. Otworzyłam drzwi, czując, jak powiew zimnego powietrza owiewa moją twarz. Zaciągnęłam się letnim powietrzem, następnie wychodząc przed posesje. Do moich uszu dotarły krzyki dzieciaków, rozmowy dorosłych oraz śpiewanie ptaków. 

Skoro nie mogłam się skupić na czytaniu, może mały spacerek pomoże mi oczyścić umysł. Dawno nie przechadzałam się po mieście, w dodatku skręciłam po drodze w boczną alejkę. Nie zorientowałam się, kiedy wokoło zapadła cisza, a słyszalne były tylko moje kroki. Nie wiem co mną kierowało, jednak szłam dalej, chcąc wyjść na główną uliczkę. 

Przechadzając się po alejkach, znalazłam przejście do centrum. Idąc w tamtą stronę, zauważyłam uroczy widok.

Zatrzymałam się w miejscu, przyglądając się nikomu innemu jak Camilo Madrigal, który zabawiał małe dzieci, od czasu do czasu zmieniając swoją posturę. Rozczulający obrazek. Chłopak nie zauważył mnie, dzięki czemu pozwoliłam sobie dłuższą chwilę popatrzeć na jego uśmiech skierowany do maleństw.

Otrząsnęłam się, wybierając najkrótszą drogę do domu. Ogarnęło mnie zmęczenie, a ja chciałam tylko rzucić się na łóżko. Dawno tak dużo nie chodziłam, zawsze tylko siedzę i czytam. Moje nogi nie były na to w żadnym stopniu przygotowane. 

Podziwiałam miasto oraz mieszkańców, do momentu gdy dotarłam pod docelowe miejsce. Nie zwlekając, wbiegłam do domu, witając się z mamą, następnie idąc po ubranie oraz pod prysznic. Zrzuciłam z siebie ciuchy, już po chwili czując na swojej skórze kropelki wody. 

Pisnęłam, gdy zaczął lecieć strumień lodowatej wręcz wody. Ustawiłam na cieplejszą, następnie zaczynając myć ciało oraz włosy. Moje mięśnie się rozluźniły, a ja czułam jak negatywna energia spływa ze mnie z każdą kolejną kroplą wody.

Już czysta, posprzątałam po sobie i obrałam świeże odzienie. Poszłam do swojego pokoju, następnie zamykając drzwi. Miałam już rzucić się na łóżko, gdy moją uwagę przykuła mała torba pod biurkiem. Od razu przypomniałam sobie co w niej się znajduję. Podeszłam do wspomnianego przedmiotu, następnie wyciągając mój stary szkicownik, obok którego znajdowały się różnej miękkości i grubości węgielki. Gdy jeszcze byłam młodsza, lubiłam przelewać swoje myśli na papier, następnie chwaląc się wszystkim moim nowym dziełem. 

Usiadłam na łóżko z rzeczą, następnie kartkując ją, przeglądając jednocześnie moje stare dzieła. Każde miało na dole datę wykonania. Dobrze pamiętam, w jakich okolicznościach powstał każdy obrazek. Zastałam w końcu wolną kartkę, rozmyślając jakie dzieło stworzyć. Nigdy nie umiałam rysować portretów, jednak postanowiłam spróbować takowy stworzyć. 

Straciłam rachubę czasu, zatracając się w dawnym hobby, nie zważając na to, co narysowałam. Nie miałam kontroli nad swoimi ruchami, ponieważ rysowałam co popadnie, a gdy spojrzałam na skończony rysunek, zamarłam.

Camilo Madrigal.

***

Leżałam na łóżku, wpatrując się w biały sufit. Jak wygląda przyjaźń? Od czego zacząć? Zaczęłam wychodzić do ludzi i chodzić po mieście, jednakże boję się zaingerować komuś propozycji więzi przyjacielskiej. Nie wiem, czy byłabym dobrą przyjaciółką, dlatego z każdym dniem moje chęci na znalezienie przyjaciół, maleją.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, bo ściany nie były specjalnie grube. Mama zapewne poszła otworzyć, a ja próbowałam podsłuchać chociaż trochę rozmowę. Jednak zanim zaczęłam nasłuchiwać, drzwi zamknęły się, a ja wygrzebałam się z łóżka, mając zamiar wbiec do kuchni. 

- Alicia! - usłyszałam krzyk mojej rodzicielki, kiedy otworzyłam drzwi mojego azylu. - Chodź tutaj!

Wywróciłam oczami, udając się do małej, przytulnej kuchni, w której moja rodzicielka uwielbiała przesiadywać. Jednak nie spodziewałam się wesołej rodzicielki, która z uśmiechem na ustach będzie trzymać w ręce kawałek papieru. 

- ¿Que Pasa? - zmarszczyłam brwi, podchodząc bliżej kobiety. Ta obdarzyła mnie uśmiechem, następnie przekazując wieści.

- Wszyscy zostali zaproszeni na uroczystość, mianowicie urodziny Isabeli Madrigal, w tym my! - rzekła entuzjastycznie, natomiast ja, jak chciałam spędzić czas ze swoją matką, tak teraz chciałam zakopać się w pierzastych poduszkach oraz okryć się kołdrą. Sama.  

Little shy girl | Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz