rozdział 2

928 59 6
                                    

Zostałam obudzona przez cieplutkie promienie słoneczne wpadające przez niedalekie okno. Nie przyzwyczajona przymknęłam powieki, czekając aż przyswoje jasność panującą w pokoju. Już po chwili leniwie otworzyłam oczka, przeciągając się na całe łoże. Poleżałam nie dużą ilość czasu, następnie wstając i powolnym krokiem idąc pod prysznic. Gdy ledwo wyszłam z mojego terytorium, musiałam się wrócić po ubrania, o których zapomniałam.

Zimny prysznic zawsze mi pomagał na rozbudzenie organizmu. Chłodne krople uderzyły w moje ciało, w skutku czego powstała na nim gęsia skórka.

Przypomniały mi się słowa rodzicielki. Rzeczywiście muszę znaleźć przyjaciół. Całymi dniami siedzę w lekturze, odcinając się od świata. Zanim się obejrzę, pogrąże się całkowicie i dalej pozostanę bez znajomości. Jednak moja nieśmiałość daje się we znaki. Nie potrafię się komunikować z nieznajomym. Tutaj pojawia się problem — nie odezwe się pierwsza, więc musiałaby zrobić to druga osoba. Kto mógłby się mną zainteresować?

Wycierając się ręcznikiem, poczułam ile mam w sobie energii i już wiedziałam, że będę dzisiaj wesoła jak nigdy. Narzuciłam na siebie ciuchy, po czym poczułam zapach tostów. Dopiero teraz mój głód dał się we znaki. W podskokach powędrowałam do kuchni, a na mojej twarzy widniał lekki uśmiech.

- ¡Buenos Días! - Zawołałam radośnie w stronę kobiety oraz młodszego chłopca.

- Co ci tak humor dzisiaj dopisuje? - Zapytała, zauważając moje pobudzenie. Słyszałam także ciche burknięcie mojego brata jako przywitanie.

- Ach, czy musi się coś stać, by dopisywał mi humor? - Westchnęłam, następnie zasiadając na wolnym miejscu przy stole. Mama odpowiedziała mi krótkim chichotem, bo jednak rzadko się mnie widuję z takimi emocjami.

- Salud. - Życzyliśmy w tym samym momencie, zabierając się za konsumowanie posiłku.

***

Świeże powietrze otuliło moje ciało, gdy opuściłam naszą posesję. Ruszyłam drogą w stronę biblioteki, zaciągając się po drodze charakterystycznym zapachem naszego miasteczka. Była wczesna pora, dlatego większość dzieciaków biegała radośnie po zboczach. Uśmiechnęłam się na widok wesołego potomstwa, nie przerywając zmierzania do celu. Co chwilę mijałam kałuże, które musiałam przeskakiwać, by bezpiecznie dostać się do budynku. Wnioskując po nich, w nocy mogło padać, co wyjaśniałoby to wilgotne powietrze.

Nim się obejrzałam, dotarłam do miejsca docelowego, pchając duże drzwi. Do moich nozdrzy dotarł zapach papieru, który ubóstwiam. Po wejściu do pomieszczenia rozejrzałam się szybko, zauważając małą ilość czytelników. Ucieszyłam się, że jest jeszcze mniej osób niż wczoraj, co daje mi większe pole swobody. Przemknęłam się niczym tajny agent najpierw po książki, które odłożył dla mnie miły pan, a później do mojego ulubionego działu - Filozofia. Zauważyłam kilka znajomych książek, które zdążyłam w ostatnim czasie przeczytać. Po ujrzeniu tytułów, dwie lektury przykuły moją uwagę, jednak zdecydowałam się jeszcze na trzecią. Nie kojarzyłam tytułu, dlatego odwróciłam przedmiot, analizując krótkie streszczenie fabuły. W między czasie skierowałam się do wolnego stolika, chcąc zaoszczędzić czas.

Po postawieniu paru kroków, skupiłam swoją uwagę na dokładnym czytaniu opisu, dlatego nie wyczułam obecności innej osoby w pobliżu oraz nie usłyszałam żadnych kroków.

W przeciągu chwili poczułam opór, podczas zderzenia się z innym ciałem, wypuszczając z rąk przedmioty. Osobnik był rozpędzony, przez co moje ciało wylądowało na zimnej, drewnianej podłodze. Od uszu odbił mi się huk spadających książek oraz piski rówieśnika, którego przestraszyła ta sytuacja. Podniosłam się na rękach i spojrzałam na chłopaka przepraszającego mnie za jego nieuwagę.

- Przepraszam Cię bardzo. - Zwrócił się już troszeczkę ciszej, pomagając mi wstać. - Wszystko w porządku?

- Sí. T-tylko trochę się poobijałam. - jęknęłam, prostując się. Teraz dopiero spojrzałam na jego twarz, zdając sobie sprawę, że to Camilo Madrigal! Nastolatek podał mi moje upuszczone książki, które od razu przyjęłam. Nie ukrywam, że spadłam na lewą dłoń, przez co teraz lekko uciska mnie w nadgarstku. Syknęłam, masując obolałe miejsce.

- Boli cię? - Zerwał się od razu brunet. Wzdrygnęłam się na jego obecność. Myślałam, że już sobie poszedł i zostawi mnie w spokoju... Nie miałam zamiaru ani ochoty mu odpowiadać. Chciałam iść już czytać, no halo? - Może zabiorę Cię do Tía Juliety? - zaproponował. Czułam się bardzo zawstydzona, a gdy obejrzałam się za siebie, zobaczyłam przyglądające się nam osoby. Byłam w centrum uwagi, a nie znoszę tego całym sercem. Przypomniało mi się, że muszę coś odpowiedzieć, bym mogła spokojnie pójść i robić to co miałam w planach.

- T-to ja... pójdę już. - Wyrwałam szybko rękę i pobiegłam za niedaleki regał, znikając z pola widzenia wszystkich pobliskich osób.

POV CAMILO

Siedziałem sobie w pokoju kiedy nagle usłyszałem jak woła mnie moja mama. Wyszedłem z pokoju i poszedłem do miejsca, z którego mnie wołała.

- Co się stało? - Zapytałem się mojej rodzicielki.

- Mam do ciebie pytanie, czy nie chciałbyś może pójść do biblioteki po książkę dla mnie? - Odpowiedziała mi pytaniem. - Wysłałabym kogoś innego, ale każdy jest teraz zajęty i jedyną osobą, która mogła by po nią pójść to ty. - Dodała szybko.

- Jasne, nie ma problemu. Po jaką książkę mam pójść? - Zgodziłem się. Od razu dostałem odpowiedź, więc szybko wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę biblioteki.

Gdy doszedłem pod bibliotekę, wszedłem do niej i poszedłem szukać książki, o którą poprosiła mnie mama. Niestety, ale nie znalazłem jej od razu, przez co trochę mi zajęło szukanie jej. Po paru minutach oglądania się za lekturą, znalazłem przedmiot i od razu wziąłem go do rąk. Jeszcze szybko się zastanowiłem czy to na pewno dobre wydanie. Gdy już byłem pewien w stu procentach, że to na pewno ta książka, szybkim krokiem zmierzałem w stronę pana, który tutaj pracował żebym mógł ją wypożyczyć.

Przez to, że się śpieszyłem nie zauważyłem dziewczyny, która wychodziła z rogu i niechcący na nią wpadłem. Przez uderzenie naszych ciał zacząłem zmieniać swoją postać aż w końcu wróciłem do swojej normalnej postaci i szybko pomogłem wstać dziewczynie przepraszając ją przy tym.

- Wszystko w porządku? - Zapytałem się przejęty.

- Sí. T-tylko trochę się poobijałam. - Odpowiedziała. Zauważyłem książki porozrzucane na ziemi, więc je szybko podniosłem i podałem dziewczynie.

Dziewczyna cały czas masowała swój nadgarstek, pewnie dlatego, że upadła na swoją rękę, więc musiało ją to boleć.

- Boli cię? - Zapytałem przejęty. - Może zabiorę Cię do Tía Juliety? - Zaproponowałem.

- T-to ja... pójdę już. - Usłyszałem od dziewczyny i nagle szybkim krokiem ruszyła w swoją stronę i zniknęła gdzieś za półkami. 

Dziwne - pomyślałem.

Ruszyłem w stronę pana siedzącego przy biurku, który prawdopodobnie przyglądał się tej całej sytuacji. Wypożyczyłem książkę i ruszyłem do domu by wręczyć ją swojej mamie. Przez całą drogę myślałem o tej tajemniczej dziewczynie, ponieważ nigdy jej nie widziałem w mieście, więc pewnie musiała być tutaj nowa.

Little shy girl | Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz