rozdział 10

584 50 34
                                    

Siedziałam przy biurku, wlepiając wzrok w mój stary szkicownik. Miałam ochotę poszkicować, jednak moja kreatywność stwierdziła, że mnie opuści. Co jakiś czas pocierałam skronie, próbując jakoś się rozluźnić. W prawej dłoni trzymałam kawałek węgielka, obracając go w palcach. Nie miałam ochoty rysować ludzi, krajobraz rysuję się długo, a zwierząt nie umiem.

Przypomniał mi się wczorajszy piknik wraz z Camilo. Tamten wieczór oraz czas spędzony z brunetem bardzo mi się podobał, uwielbiam spokojne spotkania z dodatkiem jedzenia. Uśmiechnęłam się na wspomnienie Madrigala siedzącego na kocu ze mną u boku. 

Otworzyłam szkicownik na pustej kartce, a w mojej głowie tworzył mi się zamysł arcydzieła. Przygryzłam wargę gdy zaczęłam węglem jeździć po przystosowanym do tego papierze.

Robiłam wszystko co w mojej mocy, by wyszło ładnie. Roczna przerwa daje we znaki. Robiłam długie, jak i krótkie kreski. Cieniowałam i próbowałam robić symetrycznie oraz równo. Trzęsła mi się ręka, przez co gdzieniegdzie zostawiałam pojedyncze niedociągnięcia. Niektóre pomyłki próbowałam naprawić, przerabiając je jako dodatkowy element, tworząc iluzję, jakby było to celowe.

***

Po godzinie mogłam stwierdzić, że dzieło skończone. Przedstawiało one koszyczek wiklinowy, na którym była chusta w kratę. Z przedmiotu wystawały również przekąski, robiąc za dodatkowe elementy.

Był to zwykły rysunek, jednak dla mnie było to odwzorowanie fragmentu wczorajszego pikniku z kręcono-włosym.

— Alicia! — nawoływanie przez moją rodzicielkę odbiło się od ścian pokoju.

— Huh? — zmarszczyłam brwi. 

— Ktoś do ciebie przyszedł! — kolejny krzyk mojej mamy wybudził mnie z transu.

Gdy jej słowa do mnie dotarły, zdziwiłam się. Wysunęłam się z krzesłem kładąc węgielek obok zeszyciku, który zostawiłam otwarty. Ociężale wstałam i wyszłam z mojego pokoju. Po przekroczeniu progu, zdałam sobie sprawę, że w moim kąciku było ciut duszno oraz powietrze było nie świeże. Co się dziwić? W ogóle go nie przewietrzyłam. 

Nie miałam siły ani ochoty się widzieć z jakąś rozgadaną ciotką, która daje mi wykłady na temat tego, jaka powinnam być. Gdyby była to bogata kuzynka zza granicy to już lepiej.

Mozolnymi ruchami schodziłam z każdego stopnia, czasami pomijając jeden. Zignoruje fakt, że raz prawie straciłam równowagę i się stoczyłam. Już na dole wychyliłam się zza ściany, słysząc dobrze znany mi głos.

— Hola Camilo. — westchnęłam, podchodząc do wesołego bruneta. 

— Alicia! Witaj! — przywitał się, a na moje usta wkradł się nieplanowany uśmiech. 

Zniosłabym wujka, który mnie rozpieszcza, ale na Madrigala nie miałam siły. Jest miły i jesteśmy przyjaciółmi ale on jest bardzo... pobudzony. 

— Zaprowadź gościa do swojego pokoju. — rozkazała rodzicielka.

Spojrzałam jeszcze raz na zielonookiego, który szczerzył się w moją stronę. Gapił się na mnie. W jakim celu mnie odwiedził? Spuściłam wzrok na swoje stopy i kiwnęłam ręką, dając znak by chłopak za mną podążał. Nie posprzątałam mojego kąta przez niezapowiedzianą wizytę, dlatego będę musiała szybko wrzucić wszystko do szafy. Gdybym była umówiona z Camilo, posprzątała bym troszeczkę, byleby zrobić dobre wrażenie. Poza tym, u mnie jest nudno, więc nie będziemy robić jakiś ciekawych rzeczy. 

Pov Camilo

Strasznie się nudziłem i wpadłem na pomysł odwiedzenia brunetki, więc musiałem z niego skorzystać. Zobaczę jej pokój, poznam rodziców i może będziemy się fajnie bawić. Zobaczyłem, że Alicia nie jest w najlepszym humorze, dlatego chciałem go poprawić.

Gdy weszliśmy na samą górę schodów, dziewczyna otworzyła drzwi znajdujące się tuż obok. Wstąpiliśmy do pomieszczenia, a brązowooka rzuciła się na łóżko, zgarniając w ramiona ubrania, które tam leżały, następnie wrzucając je do szafy. Cały pokój był mały i przytulny. Łoże, biurko oraz okno nad nim, szafa, dywan i małe dodatki. W oczy rzuciły mi się również trochę zniszczone zdjęcia stojące w drewnianych ramkach.

Uśmiechnąłem się do brunetki, która usiłowała wrzucić wszystkie ubrania do mebla, usiłując jeszcze zamknąć drewniane drzwiczki. Zachichotałem pod nosem, widząc jak ponownie odzienie wypada na jej twarz. 

— Masz jakiś problem? — zawarczała, aż prawie się wystraszyłem. Ah, te dziewczyny z okresem. 

Nie chciałem jej zdenerwować, dlatego zostawiłem ją już i czekałem jak skończy wykonywaną czynność. Obróciłem się dookoła własnej osi, a moje myśli powędrowały w złym kierunku. 

— Przyniosę nam jakieś przekąski i coś do picia. — mruknęła Alicia, oblizując usta. Skierowała się do drzwi wyjściowych i już po chwili byłem sam w pomieszczeniu. Postanowiłem z ciekawości się tu rozejrzeć. 

Mój wzrok powędrował na okno, za którym był idealny widok na zachód. Na parapecie wewnątrz stały zdjęcia oraz zapewne rodzinne pamiątki, a z zewnątrz umieszczone były żółte kwiaty. Spojrzałem na łóżko z poduszkami oraz brązowym kocem, następnie podchodząc do biurka. Moją uwagę przykuła jedna rzecz.  

Był to mały zeszycik, który był otwarty. Wziąłem go do rąk i wtedy ujrzałem przepiękny rysunek, który został narysowany prawdopodobnie węgielkiem. Z ciekawości zajrzałem na inną stronę i ujrzałem tam coś czego się nie spodziewałem. Mnie. A dokładniej mój portret.

— Już jeste... — usłyszałem dziewczynę za sobą, która po chwili zamilkła.

— Ślicznie rysujesz. — odparłem z uśmiechem na twarzy.

— Nie miałeś tego widzieć. — oznajmiła ignorując to co powiedziałem przed chwilą. Dziewczyna po chwili podeszła do mnie i wyrwała mi z rąk zeszycik. — T-to nie tak, ja to zaraz wszystko wyjaśnię.

— Nie musisz, nie jestem zły, że mnie narysowałaś. — odpowiedziałem dalej się szczerząc. — Po za tym tak jak przed chwilą powiedziałem, ślicznie rysujesz. — dodałem szybko.

Pov Alicia

Było mi strasznie głupio, że Camilo zobaczył to co kiedyś narysowałam. Jednak chłopak nie był z tego powodu zły tylko szczęśliwy.

Kiedy po chwili usłyszałam od niego miłe słowa, że ślicznie rysuje coś we mnie pękło i nie do końca wiedząc co robię podeszłam do chłopaka i go przytuliłam. Poczułam, że na początku trochę się spiął, ale później gdy się już rozluźnił odwzajemnił mój uścisk.

Staliśmy tak przez jakiś czas wtuleni w siebie, aż do momentu, w którym ktoś postanowił nam przeszkodzić.


Little shy girl | Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz