|4|

106 13 4
                                    

Per. Sae

- Proszę proszę kogo my tu mamy?- usłyszałam nieznajomy mi głos

- Ile dziecko masz lat?- spytał się mnie drugi

Odpowiedziałabym, ale jest jeden problem. Nie mogę mówić...co ja mam zrobić? Nigdy nic takiego się nie zdarzyło.

- Zostaw ją Shigeru, nie widzisz, że to niemowa? Przynajmniej nie będzie wołała o pomoc, więc przywiąż ją do czegoś, a ja poszukam tu rzeczy, które mogą mieć jakąkolwiek wartość- powiedział i poszedł, nagle poczułam jak ktoś mnie szarpie, oczywiście próbowałam się wyrwać jednak to nic nie pomogło, byłam za słaba.

Mimo mojego oporu zostałam przywiązana do drewnianego słupa w moim pokoju. Dostało mi się kilka razy w twarz, mam kilka siniaków i rozciętą wargę, ale żyje i to jest najważniejsze. Kiedy przyszli ci dwaj, myślałam, że zostanę porwana lub coś w tym stylu jednak ku mojemu zaskoczeniu skończyło się nawet łagodnie.

Nie wiem ile tu już siedzę i próbuje się wydostać, ale czuje się jakby minęła dobra godzina, na moim horyzoncie nie znalazło się nic co mogłoby mi pomóc się wydostać. Jednak tam gdzie mam notes znajduję się coś co noszę przy sobie od dłuższego czasu na wszelki wypadek, a jest to nóż.

Zapytacie się, dlaczego wcześniej go nie wyjęłam i sie nie wydostałam.

Jak już mogliście się dowiedzieć nie jestem dobra w walce, lepiej idzie mi planowanie, więc gdybym przy ich wejściu wyjęła swój nożyk to prędzej oni by mnie zabili niż ja bym ich ledwo uszkodziła, też nie chce nikogo zabijać, ponieważ każdy człowiek jest dobry i będę w to wiecznie wierzyła.

Prze chwilę przysłuchiwałam się odgłosom z prawdopodobnie kuchni. Droga wolna, schyliłam się i ustami wyjęłam nóż z kieszeni, trochę się przy tym kalecząc, ale i tak przecież nie potrzebuję ust do czego innego, no może oddychanie. Stresowałam się też strasznie bo to był pierwszy raz kiedy używałam tego sposobu w praktyce.

Serce mi biło tak jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej, boże zaraz umrę ze stresu, dlaczego ten Kenta nie wraca?

Usłyszałam zbliżające się kroki w moją stronę na co zamarłam. Nie proszę tylko nie to. Dlaczego akurat teraz? Nie możecie przyjść za jakieś dziesięć minut kiedy mnie już tutaj nie będzie?

- Hitoro gdzie idziesz?- usłyszałam głos tego, któremu bardziej ufałam, bo przecież kazał mnie zostawić

- Do tej małej, jest interesująca- odpowiedział tamten na co się spięłam, boję się coraz bardziej

- Mówiłem tobie żebyś do cholery ją zostawił, dziecko nie mówi, więc już ma przesrane u innych, a ty jeszcze chcesz ją nawiedzasz? Debil- usłyszałam ich krótką wymianę zdań, miło mi, że tamten drugi, którego imienia nie znam próbuje mi jakoś pomóc.

- Sam jesteś debilem Shigeru, daj mi zająć się tym dzieckiem, przecież wiesz, że nic jej nie zrobię- powiedział Hitoro, coraz bardziej mi się to nie podoba.

Już nie słuchałam ich rozmowy tylko dalej próbowałam się wydostać, przecież są zajęci to nie zauważą mojego zniknięcia.

Jeszcze szybciej próbowałam się wydostać co zakończyło się kilkoma ranami z, których leciała krew, ale nie na tyle żeby mi to zagrażało, chyba. Jednak teraz mnie to nie interesuje bo nareszcie udało mi się wydostać, wstaje i patrzę w stronę okna. Jest nadzieja nie zamknęli mi go.

Szybkim krokiem podchodzę do okna i normalnie przez nie wychodzę. Teraz pytanie, gdzie mogę pójść?

Oddaliłam się od domu bo przecież nie chce być zauważona przez jednego z nich. Chyba za dobrze oceniłam te rany bo zaczyna kręcić mi się w głowie, ale nie mogę stanąć. Muszę iść dalej przed siebie.

***

Nie wiem ile już się szwendam po Sunie, ale jest ciemno i zimno, a na dodatek zaczynam coraz gorzej się czuć. Miałam dzisiaj normalnie spędzić resztę dnia na życiu tak jak inni ludzie.

A jak się skończyło?

Nie mam schronienia na tą jedną noc, bo boję się wrócić do domu. Może dalej siedzą w nim i gdyby mnie znowu zauważyli nie byłoby tak kolorowo jak wcześniej.

Kręciło mi się coraz bardziej w głowie tak, że nie mogłam ustać na własnych nogach. Postanowiłam usiąść pod piaskowym dachem przy planie suny naprzeciwko restauracji w, której kiedyś byłam z Kentą i rodzicami.

Oparłam się głową o ścianę i czekałam na jakiś cud, tak po prostu siedziałam bezczynnie.
Usłyszałam jak jakiś rodzic wychodzi z córką z restauracji, mimo bólu uśmiechnęłam się bo przypomniały mi się szczęśliwe chwile z rodziną.

- Tatusiu, kto to i co się jej stało- usłyszałam głos dziecka, na co otworzyłam oczy i spojrzałam się z bólem w kierunku dziecka. Była to dziewczyna w moim wieku z długimi rudymi warkoczykami i wyglądała na przestraszoną. Czy to z mojego powodu?

- Nie martw się Anabell, ona zaraz umrze. Nie chcemy tu mieć takich ludzi jak ona

Nie potrzeba słów by kochać |Gaara x Oc|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz