Rozdział 3

757 44 7
                                    

Skrzetuski nie mógł wyjść z podziwu dla urody Heleny. Był w nią zapatrzony jak w najpiękniejszy obraz. Nie obchodził go nienawistny wzrok Bohuna. Liczyła się tylko obecność Heleny przy jego boku.

- Rzędzian – zaczął wieczorem, gdy wraz z pacholikiem udali się do swojej sypialni – widziałem, że przed przyjściem tutaj rozmawiałeś przez chwilę z Kniaziówną. O czym to żeście mówili?

- Oh, widzi pan. Okazało się, że to wspaniała dziewczyna jest. Mądra, uprzejma, a piękna jak ten księżyc, o tam. A może nawet piękniejsza...

- Chłopie!

- Z całym szacunkiem,panie. Ja nie jestem żaden chłop. Jeno szlachcic... choć ubogi.

Tak, już. Otóż podeszła ona do mnie i spytała czy jak pan coś powie, to czy można mu wierzyć. A ja do niej na to, że gdyby przyobiecał mi pan konia, na którym jeżdżę tobym od razu wiedział... że mój.

- Eh, Rzędzian... Bierz konia.

- Dziękuję waszmości z całego serca. Naprawdę, ja jestem...

Skrzetuski jednak nie dowiedział się już, jaki jest pacholik. Pogrążył się bowiem w marzeniach i nie miał zamiaru tego przerywać. Zapatrzył się przed siebie i rozmyślał. Rozmyślał gorączkowo, co powinien począć, ale z zadumy wyrwał go cichy głos Rzędziana.

- W czeladnej powiadają, że Kurcewicze chcą Kniaziównę Bohunowi oddać.

- Co? – Otrząsnął się natychmiast Skrzetuski.

- Bo Rozłogi do Kniaziówny po ojcu należą, a Bohun przyobiecał, że jak dziewczynę dostanie, to ich w Rozłogach zostawi.

- Dobrześ się wszystkiego dowiedział.

- Wasza miłość, ja bym się jednego dowiedział, a drugiego nie? To wasza miłość by powiedział „Konia ci dam, a rzędu nie". To po co mi taki koń? Bez rzędu?

Skrzetuski popatrzył na niego z rozbawieniem w oczach, ale zachował poważną minę.

- Rzędzian...

- Yhm... – Pacholik nie krył radości w oczach.

- Masz konia z rzędem.

- Dziękuję waszmości z całego serca. Dobrej nocy.

Po czym zasnął. Z kolei Skrzetuski spać nie mógł. Całą noc dręczyła go wizja Kniaziówny, pięknej, delikatnej Heleny, u boku Bohuna. Nie podobał on się mu już od początku, o nie. Miał co do niego złe przeczucia.

**

Noc przebiegła dziewczynie spokojnie. Wreszcie miała okazje porządnie się wyspać i wypocząć. Było ciepło i przytulnie.

Mimo to Konstancja budziła się od czasu do czasu, zrywała się z łóżka i gorączkowo rozglądała wokół siebie. Przywykła już do tego. Przecież ostatnie noce spędzała w mrocznym, zimnym lesie. Nie dziwota więc, że była wyczulona na każdy, choćby najmniejszy dźwięk.

Raz nawet udało jej się przestraszyć Helenę. Bowiem ta obudziła się w nocy i myśląc, że towarzyszka również nie śpi zaczęła do niej cicho mówić. Konstancja słysząc jakieś głosy, poderwała się z łóżka trzymając przed sobą wyciągniętą rękę, w której znajdował się jej sztylet. Helena widząc to, ogromnie się przestraszyła. Jednak kobieta szybko wyjaśniła jej w czym rzecz, uspokajając tym samym dziewczynę.

**

Rano wstała jako pierwsza. Za oknem słońce rozświetlało już otoczenie, nadając takiej atmosfery, że Konstancja postanowiła na chwilę udać się na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza.

Szansa na lepsze ||BohunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz