Po wygranej walce z Bohunem, Konstancja spędzała z nim coraz więcej czasu. Chciała poznać tego sławnego atamana kozackiego. Chciała dowiedzieć się jaki naprawdę jest. Po tych kilku przeprowadzonych już rozmowach, mogła stwierdzić kilka następujących rzeczy:
Bohun był bardzo porywczym człowiekiem. Można wręcz powiedzieć, że był to przysłowiowy człowiek-gorączka. Wystarczyło powiedzieć o nim jedno złe słowo. Słowo, które na swój sposób uwłaczało jego dumie. Już robił się tak nerwowy, że mógłby w przypływie gniewu zabić. Zabić... Konstancja starała się złagodzić jego gniew, tłumacząc, że nie prowadzi on do niczego dobrego. Jednak bezskutecznie.
Po drugie, kobieta zauważyła, że Bohun szalenie kocha Helenę. Ile to razy opowiadał o niej w przypływie fantazji. Ile to razy opowiadał o tym, jak to ujrzał ją pierwszy raz i popadł po uszy. Zakochał się w tej Laszce, ot co. Tłumaczył też, że tylko raz dopuścił się w jej obecności zabójstwa człowieka. Był nieco pijany, a jak wiadomo, nie pomagało to w opanowaniu sytuacji. Później wiele razy przepraszał Helenę, prosił, aby mu wybaczyła. Jednak bezskutecznie.
Konstancji było nieco żal Bohuna. Z jednej strony rozumiała obawy Heleny. Kto wie, jak ona postąpiłaby z takim mężczyzną, który nie chciał odpuścić. Który kochał miłością tak prawdziwą, tak dziką, że aż niebezpieczną.
Na szczęście to nie jej dotyczyła ta sytuacja...
Jednak z drugiej strony, gdy przypomniała sobie podsłuchaną rozmowę kniahini ze Skrzetuskim, wpadała w gniew. Jak mogli mu to zrobić! Przecież ten Kozak kochał Helenę całym sercem. Życie był w stanie dla niej poświęcić. Konstancja była tego pewna.
Każdego dnia wspólnie trenowali. Wzajemnie uczyli się swoich technik, a zaciekawieni kniaziowie, a wraz z nimi Helena uważnie się temu przypatrywali. Po zakończonych ćwiczeniach, Helena rozmawiała na stronie z przyjaciółką. Nie mogła zrozumieć, nie chciała, dlaczego ta trenuje z Bohunem.
- Czemu to robisz? Przecież wiesz jaki on jest! – Powiedziała jej Helena jednego dnia.
- Wiem. Wiem jednak również, że bardzo dobrze włada mieczem. I zamierzam to wykorzystać, chcę się szkolić ile tylko mogę. – Odpowiedziała Konstancja z pewnością w głosie. - Nie obchodzi mnie to, jakim jest człowiekiem. – Dodała, po czym odwróciła się od Heleny i udała w stronę swojego konia.
**
Tego dnia wstała jak zwykle pierwsza. To znaczy, myślała tak do czasu, aż wyszła na ganek i spostrzegła Bohuna siodłającego konia do drogi. Podeszła więc do niego prędko, założyła ręce na piersi, i zapytała:
- Szo ty robisz?
Watażka popatrzył na nią ponurym wzrokiem, ale widząc jej zaskoczoną minę, zmienił szybko wyraz twarzy i odpowiedział:
- Wyjeżdżam. Jadę do obozu kozaków, wzywają mnie.
- Jadę z tobą. – Odparła bez chwili wahania.
- U żodnomu razi!
- Czomu?
- Tam jest niebezpiecznie. Nie mogę Cię tam zabrać. To nie jest miejsce dla kob... - Przerwał w pół słowa widząc zdenerwowaną twarz dziewczyny.
- Kobiety?! A co to, ze mną jest coś nie tak, że nie mogę jechać?! Przecież umiem walczyć!
- Nie. Nie pojedziesz ze mną.
- To pojadę za tobą.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Założymy się?
- Konstancjo!
To ją otrzeźwiło. Pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu. Na chwilę ją zatkało, ale szybko odzyskała rezon.
- Bud laska... - Nie kryła nadziei w oczach.
Bohun nie wiedział co zrobić. Wiedział, że dziewczyna umie walczyć. Widział, że chce z nim jechać.
Wiedział natomiast także to, że Kozacy dziwnie by na nią patrzyli.
- Ale ty ne możesz zalisziti mene ni na krok. – Powiedział twardo, patrząc Konstancji prosto w oczy.
Dopiero po chwili dotarły do dziewczyny jego słowa. Nie widziała jak się teraz zachować. Chciała rzucić się Bohunowi na szyję, chciała krzyczeć na cały głos. Chciała...
- Dziękuję. – Powiedziała tylko, po czym poszła pożegnać się z domownikami i wraz z Bohunem ruszyła szybko przed siebie.
CZYTASZ
Szansa na lepsze ||Bohun
RandomOpowiadanie z uniwersum "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. W dzień, kiedy do Rozłogów przybywa Jan Skrzetuski z żołnierzami, zaproszeni przez Kniahinie Kurcewiczową w ramach rekompensaty za pomoc, wszystko toczy się tak jak powinno. Do czasu...