Bohun od razu zerwał się i jeszcze zanim kniaziówna zdążyła upaść na ziemię, złapał ją, jego ramiona oplotły ją w pasie i kurczowo się zacisnęły. Watażka począł krzyczeć na cały głos, jedna dłoń powędrowała do policzka dziewczyny i powolnymi ruchami zataczała tam kółka. Twarz Bohuna przybrała wręcz biały odcień.
Konstancja otrząsnęła się dopiero po dłuższej chwili. Nie mogła bowiem zrozumieć skąd Helena miała ten nóż. Niezaprzeczalnie, ten nóż znajdował się w pochwie umieszczonej na ramieniu Konstancji. Helena nie miała szansy go wyjąć.
Ale z drugiej strony, kobieta tak bardzo przejęła się obecnością Bohuna oraz tym co ma się za chwilę wydarzyć, że na chwilę mogła stracić czujność. I ta chwila może kosztować Helenę życie.
Podbiegła więc prędko do swojego konia i wyciągnęła z torby wiszącej u jego prawego boku małą fiolkę oraz bandaż. Następnie szybko ruszyła w kierunku kniaziówny i kazała ją położyć na ziemi. Bohun zrobił to bardzo delikatnie, jednak bez chwili zwłoki. Zawisł nad siedzącą na kolanach Konstancją, która z wolna rozpięła Helenie kubrak po czym powoli wyjęła nóż z jej brzucha. Chwilę później z rany poczęła wydobywać się krew.
Na szczęście nie było jej zbyt wiele. Helena bowiem nie wbiła sobie ostrza na tyle głęboko, aby cios był śmiertelny. Dopiero teraz do uszu Konstancji dochodził cichy, lekko urywany oddech dziewczyny.
Wylała więc połowę zawartości fiolki na brzuch i umywszy wcześniej ręce, rozsmarowała go na ranie. Kniaziówna ciągle nie odzyskiwała przytomności. Konstancja sięgnęła po bandaż i prosząc Bohuna, aby delikatnie uniósł ciało Heleny, poczęła powolnymi ruchami otaczać ranę. Gdy wreszcie zrobiła wszystko co było w jej mocy, spojrzała na Bohuna przerażonym wzrokiem.
- Jak ją przeniesiemy?
- Mam nosze. Przeniesiemy ją tam powoli i udamy się do Czarciego Jaru.
- Do wiedźmy Horpyny? – Spytała Konstancja lekko zbita z tropu. Nie takiej bowiem kryjówki spodziewała się dla Kniaziówny.
- Tak. – Odparł na to Bohun i przeniósł na nią swój wzrok. – A teraz pomóż mi ją przenieść. Proszę.
Gdy wreszcie udało im się wszystko poprawnie przygotować, Kozacy na ich czele Bohun, a obok niego Konstancja ruszyli pewnie przed siebie.
**
Helena przez całą drogę nie odzyskała przytomności. Była strasznie blada, jej oddech wciąż lekko urywany. Bohun zarządzał częste postoje, aby móc sprawdzić co dzieje się z dziewczyną. Widząc, że jej stan się nie poprawia, krzyczał gniewnie do Konstancji:
- Kiedy ona się obudzi?!
- Nie wiem. Zrobiłam wszystko co mogłam. Ale ona żyje, Bohun. – Kładła mu wtedy rękę na ramieniu, co zawsze nieco uśmierzało gniew watażki. – Może wiedźma jej pomoże.
Po tych słowach Bohun patrzył przez chwilę na twarz Konstancji. Również była blada, co podkreślała blizna na jej policzku. Mimo to, była piękna. Od kiedy ujrzał ją pierwszy raz, zrozumiał to. Była bardzo piękna.
Wtedy jego dłoń powędrowała ku dłoni dziewczyny i okryła ją. Złączył na chwilę ich palce i popatrzył zaskoczonej Konstancji prosto w oczy. Następnie wypowiedział słowo, jedno słowo, które spowodowało, że dziewczyna miała ochotę zalać się łzami. A owe słowo, banalne w swojej prostocie, ale znaczące tak wiele, brzmiało:
- Dziękuję.
Puścił jej rękę i ruszali w dalszą drogę.
**
Po kilku dniach przybyli do Czarciego Jaru. Dom wiedźmy znajdował się za wielkim wodospadem. Trzeba było przedostać się przez jaskinię kości, aby móc znaleźć się w chacie Horpyny.
Te trupy w jaskini symbolizowały ludzi, którzy próbowali się tam dostać.
Bohun rzadko rozmawiał z Konstancją przez resztę podróży. Dziewczyna widziała, że watażka gorączkowo nad czymś rozmyśla. Nie mogła jednak wymyślić, nad czym.
Gdy zajechali pod wodospad, Konstancja podjechała na moment do Heleny i spojrzała na jej twarz. Wciąż trupio blada, z ust wydobywały się malutkie kłębki pary. Oddycha. Ledwo, ale oddycha.
Przekazując Bohunowi opatrunki dla Heleny nie mówiła nic, nie patrzyła na niego. Nie była w stanie. Natomiast Bohun patrzył na nią cały czas. Był jej ogromnie wdzięczny za pomoc i za oddanie mu ukochanej. Nie odzywał się jednak, gdyż bał się, że przy każdym wypowiedzianym słowie, głos może mu się załamać.
Kiedy podawała mężczyźnie opatrunki i udzielała rad, ich ręce zetknęły się na moment. Wtedy też spojrzeli sobie w oczy. Konstancja chciała wyrwać dłoń, ale ręka Bohuna tylko mocniej zacisnęła się wokół jej nadgarstka. Z twarzy watażki emanował niepokój. Bał się. Bał się, że ją straci.
- Czemu to zrobiłaś? – Spytał, patrząc na nią z wdzięcznością, ale i z bólem.
Konstancja z ogromną powagą patrzyła mu w oczy. W oczy, które zdawały się mówić jej wszystko. W oczy, które tak dobrze znała.
W oczy, które kochała.
- Kiedyś zrozumiesz. – Konstancja uśmiechnęła się smutno. Spojrzała na Helenę, która wciąż mocno blada leżała na noszach.
Ty także. Pomyślała, po czym ostatni raz spojrzawszy na watażkę, odjechała. A łzy, niczym niehamowane, płynęły po jej twarzy.
CZYTASZ
Szansa na lepsze ||Bohun
De TodoOpowiadanie z uniwersum "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. W dzień, kiedy do Rozłogów przybywa Jan Skrzetuski z żołnierzami, zaproszeni przez Kniahinie Kurcewiczową w ramach rekompensaty za pomoc, wszystko toczy się tak jak powinno. Do czasu...