Ja postanowiłam zostać i pomyśleć. Usiadłam na przypadkowym kamieniu, a mój wzrok pozostał na tafli wody. Nie było w niej widać żadnego żywego stworzenia.
W mojej głowie utkwiły słowa Shen'a ''Nie przychodzę tu od kiedy Zed zabił mojego ojca''... Im więcej o tym myślałam tym bardziej robiło mi się gorąco od wściekłości. Zed zrobił wiele złych rzeczy, ale morderstw nie da się przebaczyć. Powinien poczuć to co wszystkie jego ofiary... Powinien umrzeć w agonii...
Przydałoby się, by ktoś mu w tym pomógł... Oczywiście ja będę tym ''kimś'', tylko potrzebny był plan działania. To będzie najprawdopodobniej kolejna lekkomyślna rzecz, ale za długo się z nim bawimy. Kiedyś musi nadejść jego koniec.
Albo znajdę kogoś kto bez wiedzy Shen'a będzie gotowy mi pomóc albo sama pójdę to zakończyć.
Wróciwszy do domu zamknęłam się w pokoju i zaczęłam dokładnie planować swój atak. Po dłuższym przemyśleniu doszłam do wniosku, że musi być to misja solo. Każdy z kim bym poszła próbowałby mnie powstrzymać, a ja nie zamierzałam się wycofać.
Najpierw potrzebowałam poznać ich wszystkich rutynę, więc czas iść na zwiady. Następnego dnia o godz. 6.00 ruszyłam dyskretnie do ich bazy. Zaczaiłam się na jednym z drzew i czekałam.
Przez najbliższe 1.5 godziny nic się nie działo... Jednak w pewnym momencie z domu wyszła Syndra. Zobaczę za ile wróci i czy ktoś pójdzie za nią. Siedziałam tak kolejne pół godziny, aż nagle wystraszył mnie głos Kayn'a z nad mojej głowy.
-Kogo śledzisz? -Siedział na gałęzi wyżej.
-Nikogo, co Ty tu w ogóle robisz?!
-Mieszkam.
-Na tym drzewie?
-Nie. -Zaczął się śmiać. -Ale teraz poważnie, nie boisz się, że któreś z tych dwojga Cię zobaczy?
-Nie, ponieważ nikt mnie tu do teraz nie zauważył. -Oznajmiłam.
-Właśnie, ''do teraz''.
-Przyszedłeś w jakimś konkretnym celu?
-A chciałem pooglądać co robisz.
-Skoro już wiesz to czy możesz sobie pójść?
-Dobrze, ale pamiętaj, że skoro ja Cię zauważyłem to Zed nie będzie miał z tym żadnego problemu.
-Tak, tak...
-To ja lecę Akali San.Jejku jak ten typ mnie irytuje... Zawsze wtyka nos w nie swoje sprawy. Zdaję sobie sprawę z istniejącego zagrożenia, inni nie muszą cały czas mnie o takich rzeczach informować. Rozumiem, że się martwią, ale nie jestem już dzieckiem i wiem co należy robić.
Kilka razy wyruszałam na takie zwiady i bacznie obserwowałam, a Zed ani razu nawet nie spojrzał w tym kierunku. Gdy Shen pytał gdzie byłam to za każdym razem mu mówiłam, że mam z dziewczynami ostatnio więcej spotkań zespołu. Chyba nic nie podejrzewa.
Kiedy już miałam wystarczająco informacji to był czas, aby przejść do fazy drugiej, czyli przewidzieć każdą ewentualność i się na nią przygotować. Rozpisałam wszystko w swoim notatniku i starałam się mieć Plan B na każdy z możliwych scenariuszy.
Po wyuczeniu się tego na pamięć przyszła pora na fazę trzecią mojej operacji. Przygotowanie sprzętu oraz wybranie dnia i godziny mojego zamachu. Z tego co udało mi się zaobserwować przez 3 tygodnie to fakt, że we wtorek jest u nich największy spokój. Syndra gdzieś wychodzi od 7.30 do 13.00, a Zed zazwyczaj siedzi u siebie w pokoju. Przyglądałam się im bliżej, gdy tylko nawijała się okazja.
Kayn to był mój najmniejszy problem, gdyby mógł to nawet by mi pomógł. Jeżeli na niego trafię za pewne będzie mnie krył, ale obawiam się, iż każe mi wracać. Nie zamierzam go jednak w takim wypadku posłuchać.
Każdy niby wie co dla mnie najlepsze, ale ja chcę tylko polecić wszystkich, którzy polegli przez niego. Zakończę to wszystko raz na zawsze...
Od ataku dzielił mnie już tylko poniedziałek. Postanowiłam wtedy kupić najpotrzebniejsze rzeczy. Nie będę brać jedzenia, ponieważ nie planuję zostawać tam zbyt długo. Będę musiała tylko wymyślić wymówkę dla Shen'a... Najlepiej obejmującą cały wtorek, w razie gdyby miało się coś przedłużyć.
Nazajutrz o poranku postanowiłam porozmawiać z Shem'em na temat mojego jutrzejszego wyjścia.
-Shen, chciałam Ci tylko powiedzieć, że jutro jadę z samego rana z Ahri na zakupy, a potem do niej nocować. Mówię Ci, abyś się nie martwił.
-Dobrze.Umówiłam się z Ahri, aby jakby Shen zadzwonił potwierdziła tą historię. On jest zdolny do tego, by przepytywać mi koleżanki. Tak, to prawda, że czasami zdarzy mi się go okłamać, ale on nie musi wiedzieć o wszystkim...
Po śniadaniu przyniosłam sobie potrzebne mi rzeczy na jutro. A następnego dnia o 7.00 byłam już gotowa...
Zakradłam się na to samo miejsce, z którego ich obserwowałam. Przyszłam paręnaście minut wcześniej zanim Syndra wychodzi, aby nie umknęło mi gdyby wyszła szybciej. Kiedy już poszła ja przemknęłam przez drzwi wejściowe wiedząc, że Zed jest u siebie.
Byłam w środku, więc mogłam przejść do realizacji planu. Najpierw muszę odwrócić jakoś uwagę Zed'a, bo przecież nie mogę mu tak wtargnąć, przecież by mnie zabił. Jak skupi się na czymś innym to będę miała szansę!
Gdy tak chodziłam po ich siedzibie w pewnym momencie wpadłam na... Kayn'a...
-Akali? Co Ty tu robisz? -Powiedział pół szeptem.
-A Ty?
-Mieszkam.
-Znowu to przerabiamy?
-Dobrze myślałem, że coś kombinujesz.
-Zostaw mnie okay? -Powiedziałam dość chłodno.
-Nie mogę Cię tu tak zostawić, a co jak Cię Zed znajdzie?
-Spokojnie, mam wszystko opanowane. -Oznajmiłam.
-Shen wie, że tu jesteś?
-A co? Nagle zmieniłeś się w jego przyjaciela, który o wszystkim go informuje?
-Nie, ale muszę przyznać, że ma talent do pilnowania Cię, dlatego się dziwię nie widząc go tutaj.
-Nie musi o wszystkim wiedzieć...
-Znając go to zaraz się tu pojawi.
-Zadbałam o to, by nic nie zauważył.
-Poczekaj, daj mu czas. Najwyraźniej nie jesteś świadoma jego możliwości. Dobra ja się zwijam, ale jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń.
-Jasne... Albo czekaj!
-Tak?
-Dałbyś radę wywabić jakoś Zed'a z jego pokoju?
-Chcesz ryzykować także kosztem mojego życia?
-Nie musi wiedzieć, że mi pomagasz. Może akurat wykorzystałam to, że coś się wydarzyło?
-Postaram się coś wymyślić. -Puścił oczko i zniknął za rogiem.
CZYTASZ
Pięść Cienia
Roman d'amourZostanie tutaj przedstawiona codzienność oraz wiele sytuacji związanych z postacią z League Of Legends o imieniu Akali. Historia różni się od oryginalnej.