Początek kłopotów

28 0 0
                                    

   Rankiem obudził mnie miły i radosny (jak jeszcze nigdy) głos Shen'a, wołającego nas na śniadanie. Przygotowałam się i poszłam do kuchni. Obaj już zaczynali posiłek. Usiadłam obok nich i także zaczęłam jeść. Po chwili odezwał się do mnie Shen i przyjemnym uśmiechem powiedział:

-Witaj Akali.
-Hej Shen.
-Jak Ci smakuje śniadanie? Specjalnie zrobiłem Ramen. -Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Jest pyszny, dziękuję.
-Jak się spało?
-Em... Dobrze, a Tobie....? -Przełknęłam z trudem Ramen i spojrzałam się lekko zdekoncentrowana.
-Wspaniale.
-To dobrze...
-Dzisiaj także idziesz ze mną do sklepu?
-No... Jeżeli chcesz to pomogę Ci w zakupach.
-Oczywiście.
-Okay. -Uśmiechnęłam się lekko, ale ta rozmowa nadal dziwnie brzmiała, dlatego obserwowałam go z podejrzeniem.

   Po zjedzeniu Shen zaczął zmywać, a ja mu w tym pomogłam. Po tym poszliśmy do sklepu. Przez całą drogę się dziwnie uśmiechał i nie kończył rozmowy ze mną. W sklepie i drodze powrotnej było identycznie, ale niestety nasza długa już rozmowa nie mogła trwać wiecznie, ponieważ dziś jest sobota, czyli spotkanie naszego zespołu. Z resztą musiałam mu to powiedzieć, bo jak na razie nic o tym nie wiedział.

-Shen, zaczekaj muszę Ci coś powiedzieć...
-Tak Akali? Słucham Cię, wiesz że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Ja zawsze Cię wysłucham, a nawet pociebędpocieszęziesz tego potrzebować.
-...Ym... Ta... -Zdziwiłam się. Znowu coś mu odbija, nie wiedziałam jednak czemu?
-A więc o co chodzi?
-Wiem, że trochę późno Ci mówię, ale dziś mam próbę zespołu z dziewczynami.
-...O której? -Jego uśmiech lekko zanikł.
-Koło 16.00.
-Czyli nie będzie Cię ani na medytacji, ani na treningu? Dobrze rozumiem.
-Dzięki. -Uśmiechnęłam się niepewnie. On także odwzajemnił uśmiech, lecz bardziej pewny siebie niż ja.

   Rozpakowaliśmy zakupy, a następnie wzięliśmy się za obiad. Tutaj także mu pomogłam. Dużo było wygłupów, śmiechu i luzu... Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Było fantastycznie, takiej zabawy nie miałam od długiego czasu. Czasami się zdarzało, lecz zwykle ja to zaczynałam albo Kennen, ale nigdy Shen, dlatego się tak zdziwiłam. Po ugotowaniu obiadu, zawołałam Kennen'a, a Shen rozłożył talerze oraz szklanki. Kennen po chwili przybiegł i zaczęliśmy obiad. Po skończeniu, pomogłam Shen'owi pozmywać, a następnie poszłam zmienić się przebrać. Po tym ruszyłam w stronę salonu powiedzieć, że wychodzę. Shen nie mógł spuścić ze mnie wzroku. Czułam się przez to naprawdę nie komfortowo, więc rzuciłam tylko krótkie ,,Wychodzę" i poszłam.

   Doszłam o 16.21 na miejsce. Ahri od razu rzuciła mi się z uściskiem na przywitanie, Evelynn także chciała mnie przytulić, ale zdążyłam ominąć jej ręce i poszłam dalej. Zobaczyłam Kai'Sę siedzącą po turecku na podłodze i czytającą książkę. Stanęłam i pochyliłam się nad nią z uśmiechem po czym zapytałam ją ,,Co czytasz?". Kai'Sa wystraszyła się i zamknęła książkę, po czym wstała i także się uśmiechnęła mówiąc ,,Hej Akali". Po chwili rozmów postanowiłyśmy zacząć próby. Dobrze nam szło, ale nie mogłam się powstrzymać od odrobiny wygłupów... Trochę powagi, potem trochę śmiechu i tak na zmianę. Raz nawet wpadłam na Kai'Sę i obie wywaliłyśmy się wtedy na podłogę. Ja i Ahri zaczęłyśmy się śmiać, Kai'Sa się załamała, a Evelynn była trochę zazdrosna, lecz na nią starałam się nie zwracać w ogóle uwagi. Zajęłam się dobrą zabawą z resztą dziewczyn.

   Skończyłyśmy próby około godziny 19.00, po czym pożegnałyśmy się wszystkie (dobra nie pożegnałam się z Evelynn, ale z prostego powodu) i poszłyśmy w swoje strony. Wróciłam do domu, lecz... Było trochę zbyt cicho w środku i nagle zauważyłam, że nikogo nie ma. Nie wiedziałam co mam zrobić, a jeżeli to znowu sprawka Zed'a?! Pisałam, dzwoniłam, ale ani Shen, ani Kennen nie dawali znaku życia. Myślałam, że zaraz umrę ze stresu. Oni nie dadzą sobie rady z całą trójką, a ja nie wiedząc gdzie są nie mogę im pomóc.

   Nagle usłyszałam krzyk... Był to krzyk bólu i należał do Kennen'a. Dochodził z lasu, więc pobiegłam jak najszybciej mogłam w tamtą stronę. Gdy tam dotarłam, zatrzymałam się na skale i zobaczyłam całą akcję...

   Wyjęłam przygotowaną broń... Miałam rację, Shen i Kennen walczyli z Zed'em i Kayn'em, lecz tym razem bez Syndry. Było dość ciemno, ale miałam 100% pewności, iż Syndry tam nie było. Pozostało tylko jedno pytanie... Czy Syndra czai się w krzakach, czy może coś się stało i musiała zostać w domu? Postanowiłam być wredna i po chwili krzyknęłam zza kamienia.

-Ej Zed! A gdzie Twoja lalunia? Brzuszek ją rozbolał i musiała zostać? Czy może nadal się nie pozbierała po ostatniej walce ze mną?! -Zaczęłam się śmiać najwredniej jak tylko umiałam. Wszyscy spojrzeli na mnie równocześnie, a Zed widać było, że się wkurzył.

   Zeskoczyłam z głazu i z dymem wbiegłam w tłum. Rozpoczynając dalszą część walki.

   Shen patrzył się jakby co najmniej zobaczył widmo. Po chwili, jednak się ocknął i wszyscy zaczęliśmy walczyć. Wszędzie był dym, latała broń, były skoki, przewroty, fikołki, uniki. Trudno było się zorientować co się dzieje w danym momencie. Kilka kropel krwi już poleciało, lecz niestety nie należały do nich, tylko do nas. Shen trochę oberwał od Kayn'a, lecz zamiast się lekko odsunąć to wbiegł wprost na niego zadając mu kilka ciosów. Po chwili Zed walczył ze mną i Kennen'em, a tamci dwaj tylko i wyłącznie ze sobą.

   Jednak jedno pytanie nurtowało mnie nadal... Dlaczego Shen postanowił iść wraz z Kennen'em walczyć przeciwko nim? Nawet jeżeli by się zdenerwował to był raczej spokojnym człowiekiem i nie dawał się sprowokować do walki. Tym razem nie wiem co musiało się stać, że poszedł walczyć tylko z Kennen'em, ale beze mnie? Zawsze wspólnie czuliśmy się raźniej, a tu proszę. Nawet nie poinformował, że gdzieś idzie... Pf... A to podobno ja zachowuję się nie dojrzale.

   Kilka minut później zauważyłam, że coś jest nie tak...

Pięść CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz