Bieg na czas

28 0 0
                                    

   Po otworzeniu oczu ujrzałam Evelynn... Już gorzej trafić nie mogłam. Wyrwałam się szybkim ruchem z jej kolan, przeleciałam przez kanapę, zleciałam na podłogę i odsunęłam się aż pod ścianę. Moje zrenice gwałtownie się pomniejszyły, a serce waliło tak mocno jakby miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Po sekundzie złapałam się ręką w okolice brzucha czując ogromny przypływ bólu. Zauważyłam, że Evelynn patrzy na mnie ze zdziwieniem, jakby zobaczyła ducha. Najwyraźniej nie spodziewała się, że tak zareaguje lub że się w tym momencie obudzę. Bynajmniej nie wiem czemu miałaby się dziwić wiedząc, że nie żywię do niej tego samego uczucia co ona do mnie. Po chwili od mojego upadku na podłogę, odezwała się troskliwym, lecz dla mnie obrzydliwym tonem.

-Akali uważaj Twoja rana jest jeszcze świeża.
-C-co ja tu robię?! Żądam wyjaśnień! -Krzyknęłam przerażonym głosem.
-No już... Uspokój się... -Wstała i zaczęła iść w moją stronę.
-Odsuń się!
-Dobrze, dobrze spokojnie. -Zatrzymała się i cofnęła o krok.
-No... Słucham wyjaśnień!
-Akurat ,,przechodziłam blisko Was w parku i zobaczyłam jak Zed Cię zaatakował... Więc zainterweniowałam.
-Z jakiej racji?!
-A co? Miałam dać Ci tam umrzeć?
-Wolałabym umrzeć niż skończyć w Twoich rękach. -Powiedziałam to wrednym i poważnym głosem. Widać było, że Evelynn troszkę się zawiodła, ale po chwili wróciła do swojego normalnego nastroju.
-Akali spokojnie, odpocznij trochę.
-Czekaj... Jak długo byłam nieprzytomna?
-Około 20 minut. Bardzo krótko jak na to co Ci zrobił Zed.
-Muszę pomóc Kennen'owi oraz Shen'owi!!! Zed chce ich także zabić!!! -Zerwałam się z podłogi i zaczęłam biec z ogromnym bólem do drzwi.
-Zaczekaj, przecież ledwo chodzisz nie możesz pobiec i walczyć z nimi w takim stanie! -Evelynn po wykrzyczeniu tego zdania rzuciła się na mnie, aby mnie zatrzymać. Upadłyśmy na podłogę, po czym na mnie usiadła i pokazała swój zboczony uśmieszek.

   Zrzuciłam ją z siebie resztkami sił i podniosłam się z trudem. Po tym co się teraz stało, zadałam jej jedno pytanie:

-Co to miało być?!!!
-Nie mogłam pozwolić, abyś poszła walczyć z Zed'em i Syndrą w takim stanie.
-I dlatego postanowiłaś się na mnie rzucić?!
-Spanikowałam... Po prostu nie chcę, aby coś Ci się stało.
-A ja mam gdzieś Twoje troski. Wolę mieć pewność, że chłopakom nic nie jest!
-Pójdę Ci pomóc.
-...Że co? To nawet Ciebie nie dotyczy. Lepiej zajmij się swoimi sprawami, czyli podrywaniem i... Czymkolwiek się tam jeszcze zajmujesz...
-Nalegam.
-A ja to Twoje naleganie mam głęboko w poważaniu. Nie jestem dzieckiem, sama dam sobie radę.
-Nie z dwójką na raz, a jeżeli Kayn jeszcze im pomoże to tym bardziej nie dasz sobie rady. Moja biedna pokaleczona Akali.
-Z Kayn'em to akurat muszę pomówić... W tym parku miałam się spotkać z nim, lecz zamiast Kayn'a byli tam Zed i Syndra, a skoro czekali tam przygotowani to skądś musieli wiedzieć, że tam przyjdę.
-To nadal nie zmienia faktu, że nie puszczę Cię tam samej i do tego w takim marnym stanie.
-Hm... W sumie Shen i tak sobie pewnie da radę wraz z Kennen'em. Pewnie już mnie szukają... Czekaj, czekaj... Gdzie jest mój telefon?!!!!
-Aaa... Ten? -Evelynn wyciągnęła z kieszeni mój telefon i uśmiechnęła się niewinnie.
-Wzięłaś go?! Czy ja Ci pozwoliłam?!
-No... Nie, ale...
-Ale co?!
-... -Nic nie odpowiedziała, spojrzała tylko w inną stronę.
-No właśnie! Masz farta, że zablokowałam telefon na hasło, po pewnym incydencie z Shen'em w moim pokoju...
-No widzisz... Zaczekaj, on był w Twoim pokoju?
- Nie ważne... Po prostu oddaj! -W tym momencie Evelynn ,,łaskawie" oddała mi mój telefon. Zobaczyłam na nim 16 nieodebranych połączeń od Shen'a i 8 od Kennen'a. Po czym krzyknęłam. -Muszę wracać! - Nie dałam jej nawet nic powiedzieć i zwyczajnie wybiegłam z jej domu.

   Nie miałam nic przy sobie prócz broni i telefonu, więc nie musiałam się rozglądać czy czegoś nie zostawiłam, a każdą z tych rzeczy miałam. Biegłam tak szybko na ile mi nogi pozwalały. Prawie płakałam ze strachu, iż przez te 20 minut mojej nieprzytomności mogło być już za późno. Po kilku minutach dobiegłam do domu, otworzyłam drzwi i wtedy... Zobaczyłam Shen'a i Kennen'a siedzących na kanapie i omawiających różne teorie co mogło się ze mną stać. Gdy tylko mnie ujrzeli, obaj rzucili mi się z ogromnym uściskiem na przywitanie. Cała nasza trójka stała we łzach, ponieważ oni myśleli, że ja nie żyję,  a ja, że oni nie żyją. Całe szczęście żadna z tych teorii nie okazała się prawdą. Shen zajął się mną, a następnie całą resztę wieczoru spędziliśmy na opowiedzeniu sobie nawzajem co się dokładnie stało. Nic jednak nie wspomniałam o planie Kayn'a, zepsułabym tym dobry już humor Shen'a i jego dobre już nastawienie do mnie. Widać tak się o mnie martwił, że nagle mu przeszła cała złość. Po tym wszystkim poszliśmy zrobić wspólną kolację. Shen gotował, Kennen podawał składniki, a ja wymyśliłam danie, którym oczywiście był Ramen oraz asystowałam Shen'owi. Po zjedzeniu, każde z nas zajęło się sobą, choć Shen nalegał, abym pozwoliła mu się pilnować w nocy, aby na 100% nie zagrażało mi żadne niebezpieczeństwo. Powiedziałam mu jednak, aby się nie martwił oraz że jestem dość silna, aby dać sobie radę. Nie uwierzył mi widząc ranę, ale tylko kiwnął głową pokazując, że rozumie i poszedł. Ja po kąpieli i ogólnych przygotowaniach do spania postanowiłam jeszcze napisać do Kayn'a.

-Nienawidzę Cię...
-Akali to nie moja wina! Zed zobaczył moje wiadomości z Tobą, zabrał mi telefon i poszedł w umówione miejsce, w którym mieliśmy się spotkać!
-Mogłeś go powstrzymać!
-Nie mogłem... Jest moim szefem i kazał mi zostać.
-Mogłam zginąć!!! I prawie by się to stało, gdyby nie Evelynn.
-Evelynn?!!!
-Długa historia... Bynajmniej prawie zginęłam!
-Wiem, tak bardzo Cię przepraszam, wynagrodzę Ci to.
-Co? Prawie udaną śmierć?
-Akali San ja na prawdę przepraszam.
-Nie tłumacz się więcej. Nienawidzę Cię... Zaufałam Ci... A Ty... Zostawiłeś mnie na pewną śmierć...
-Akali to nie tak.
-Kayn... Zapomnij o mnie.

   Po tych słowach zablokowałam jego numer na stałe, lecz ból nadal pozostał po jego czynie... Po tej trudnej rozmowie postanowiłam położyć się spać, lecz nagle napisała do mnie także Evelynn.

-Akali?! Powiedz, że żyjesz i nic Ci nie jest?!
-Eh... Żyję, ale coś mi jest.
-Co?! Co takiego?!
-Właśnie miałam iść spać, gdy nagle postanowiłaś przerwać mój spokój. To się stało...
-Ja tylko się martwiłam.
-Akurat Ty nie masz się po co o mnie martwić.
-A jak chłopcy? Wszystko dobrze? Nie potrzebują żadnej ,,opieki"?
-Nie! Nie potrzebują pa!
-Ale Akali...

   Dalej już nie czytałam, bo nie widziałam w tym sensu. Niech ona w końcu zajmie się sobą, a mi i chłopakom da spokój. Niech się poczepia kogoś innego, a nie tylko mnie. Po tej jeszcze gorszej rozmowie wyłączyłam głos w telefonie i położyłam się spać, lecz tym razem naprawdę.

Pięść CieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz