Rozdział 14

63 5 2
                                    

(...) ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego, co dla nich najgorsze.

Na paryskich ulicach było tak tłoczno, jak nigdy dotąd. Sprzyjała temu piękna pogoda. Ciepło końca maja dawało się w znaki, a na ulicach było coraz więcej osób.

Dochodziła właśnie jedenasta, a delikatny wietrzyk wpadł przez otwarte okno do salonu, poruszając białą firaną.

Przez porozrzucane po podłodze zabawki próbowała się przedrzeć, tak by nie wyjść z tego z bólem stopy, ciemnowłosa.

Westchnęła, gdy udało się jej przedrzeć do kuchni, w której była jej mama.

- Dziękuję mamusiu, że zostaniesz z nimi. Musiały coś złapać w przedszkolu.

- Spokojnie córeczko. Tata poradzi sobie sam, więc mogę zostać. - Powiedziała, wycierając dłonie ścierką.

Uśmiechnęła się promiennie do córki i wskazała zegar na ścianie.

Ta widząc na nim godzinę, zamknęła oczy i się zaśmiała. No oczywiście. Jeżeli zaraz nie wyjdzie, spóźni się.

Całując mamę w czoło, ruszyła w kierunku przedpokoju, łapiąc po drodze torbę, i teczkę z dokumentami.

Położyła wszystko na komodzie i sięgnęła po czarne szpili. Nałożyła je na stopy, a następnie narzuciła na siebie skórzaną marynarkę.

Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęła się, zadowolona ze swojego wyglądu.

Czarne skórzane spodnie, idealnie opinające jej smukłe nogi i szpili na jej nogach. Brązowa satynowa koszula idealnie leżała, a odpięte dwa guziki idealnie podkreślały smukłą szyję i dekolt. Na to czarna skórzana marynarka, dość mocny makijaż i włosy spięte w niski kok. Kilka dodatków idealnie podkreślało jej dzisiejszy strój. A najbardziej pierścionek, który zdobił jej palec serdeczny prawej dłoni.

Spojrzała na niego i się uśmiechnęła.

Poprawiła włosy, chwyciła torebkę i teczkę, po czym krzycząc pożegnanie, wyszła z mieszkania.

...

Zaparkowała samochód na parkingu, gdy rozdzwonił się jej telefon. Nie patrząc, kto dzwoni, odebrała go.

- Mainette Dupain-Cheng. Słucham.

- Marinette, mam wiadomość, która ci się raczej nie spodoba. - Mówiła szybko Alya.

- Co? O czym ty mówisz?

- Młody Agreste tu jest. Razem z ty echem Nino. - Westchnęła.

Złapała się za głowę i przymknęła powieki.

- Będę za chwilę. Jestem na parkingu. - Powiedziała, stukając palcami o kierownicę.

- Jesteś na to gotowa? To dość bezpośrednie spotkanie.- Zapytała zatroskana przyjaciółka.

- Nie, ale będzie dobrze, prawda? Poza tym muszę jak najszybciej się ich stąd pozbyć, racja?

- Prawda. Więc w podskokach tu do mnie, bo inaczej któremuś przyjebie. - Zaśmiała się, przez co i ciemnowłosa się uśmiechnęła.

- Już, już. Dwie minuty. - Po czym się rozłączyła.

Zabrała wszystkie rzeczy i wysiadła z auta.

Wzięła głęboki wdech i ruszyła do wejścia.

Wchodząc do holu, od razu zauważyła wkurzoną przyjaciółkę, która siedziała na kanapie na wprost dwóch mężczyzn i mordowała ich wzrokiem.

"Pozwól mi" MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz