Rozdział 7

193 13 1
                                    

9 Maja około godziny 8.30

Krople wody nadal spływały po umięśnionym ciele mężczyzny. Stał pod prysznicem pod deszczownicą i rozmyślał, a woda spływała po całym jego ciele. W pewnym momencie wyłączył wodę i przeczesał dłonią swoje bujne włosy do tyłu. Wyszedł spod prysznica i zabrała czarny puchaty duży ręcznik ze szafki i owiną go sobie wokół bioder. Podszedł do szafki z umywalką i oparł się o nią rękoma i spojrzał na lustro. Było zaparowane, więc przetarł je ręką i powrócił do poprzedniej pozycji. Ponownie spojrzał w lustro, a mianowicie w swoje oczy. Oczy tak puste i pełne smutku. Pomimo tego, że mogły zawrócić w głowie nie jednej z powodu swoje intensywności i piękna straciły kolor, ale tylko nieliczni to zauważą. Pełne smutku, bo ponieważ posiada dużo nie posiada nic a zwłaszcza jej. Westchną przeciągle i zaczął myć zęby i się przygotować do wyjścia. Po skończonej porannej toalecie ubrał się w czarne dżinsy, nie fatygował się z założeniem koszuli, którą miał zamiar założyć. Tak ubrany wyłącznie w czarne dżinsy i przewieszonym ręcznikiem na szyi wyszedł ze swojej łazienki do swojego pokoju. Usiadł na brzegu łóżka i oparłszy głowę na rękach, które miał oparte ma kolanach zapatrzył się przed siebie rozmyślając o swoim błędzie. Z rozmyśleń wyrwał go odgłos roztrzaskanego szkła i głośne przekleństwa. Poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi, a potem szerokich schodów w dół. Wpadł do dużego salonu i zobaczył przyjaciela rozwalonego na kanapie, który miał wzrok skierowany w sufit i nawet nie mrugną przy tym. Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu źródła hałasu, aż w końcu zobaczył w kuchni roztrzaskany wazon od swojej matki. Spojrzał wymownie na przyjaciela, ale ten ani drgnął. Podszedł do kanapy i usiadł na jej brzegu i szturchną przyjaciela. Ten dopiero się otrząsną z rozmyśleń i spojrzał na przyjaciela.

-Czy ty wiesz co się stało w kuchni?-zapytała mężczyzna ciemnoskórego przyjaciela.

-Nie a co?

-Roztrzaskano wazon. Tan wazon od matki a wiesz jaka ona jest na tym punkcie?

-O fuck.- poderwał się do pozycji siedzącej i spojrzał na miejsce wzkazane przez przyjaciela i złapał się za głowę.- To się zacznie kazanie.

-No ale to czyja to sprawka?- już po chwili dało się słyszeć śmiech a przed twarzami przyjaciół pokazały się dwa lewitujące stworzonka. Jedno przypominało kota a drugie żółwia.- Plagg cholero jedna co żeś już odpierdzielił no. Wiesz jakie takie pierdoły są dla matki ważne- wydzierał się na swoje kwami

- Co mnie to. Musiałem coś zrobić żebyście się ruszyli a nie jak dwa ostatnie imbecyle patrzyli się w jeden punkt. Powiedz mi za co mnie tak pokarano, takim niedorozwiniętym czarnym kotem?

-A mnie Pancernikiem? - wtrącił się Wayzz

-Kurwa co was uwzięło. Czepiacie się o byle co. Jak wam się nie podoba to znajdźcie sobie nowych bohaterów- podniósł się z miejsca

-Stary nie unoś się tak. O chce się wkurwić i tyle tak jak zawsze.-odezwał się Nino

-To prawda mogę sobie zmienić cie na innego czarnego kota ale niec hce bo TY jesteś moją rodziną a ja twoją. A wkurzamy cie bo chcemy zwrócić waszą uwagę młoty jedne (bo w inny sposób się nie da) już od czterech lat na to byście naprawił swoje błędy. Wasze szczęście i dobro oraz bezpieczeństwo jest dla mnie i Wayzza najważniejsze. Adrien odkąd dowiedzieliście się że wracacie do Paryża jesteście chodzącymi katasrtrofami. Cały czas pierdolicie o tym jak to źle. A nie pomyśleliście że to wszystko naprawi. I teraz pojedziecie tak i wszystko naprawicie z moją pomocą i Wayzza a jak spierdolicie to sam osobiście potraktuje was kotaklizmem!!!! Jasne?!

-Ttak - odpowiedzieli razem

-Plagg zrozum rozwaliłem wszytki. Miałem wspaniałe życie!- uniósł się Nino

"Pozwól mi" MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz