Letter

452 25 21
                                    

                          Rozdział 7

Obudziłam się nad ranem, idąc do łazienki. Chłopcy spali w salonie, kończąc niedawno imprezę. Willa nie było w pokoju. Nie panikowałam, bo mógł być gdzieś w domu. Niestety go nie było. Bardziej rozbudzona wróciłam do łóżka, a na szafce nocnej znalazłam małą karteczkę.

Hej mała,
Przepraszam, że nie zdążyłem się z tobą pożegnać na żywo, ale nie dałbym rady.

Łzy zaczeły spływać mi po policzkach. Koszulka chłopaka zrobiła się trochę mokra.

Mówiłem Ci, że chcę wyjechać. No właśnie... ostatecznie lecę do Irlandii. Nie chcę cię okłamywać więc po prostu to powiem. Będę mieszkał z moją przyjaciółką. Nie wiem kiedy wrócę, ale nie martw się.

Will.

Złapałam za telefon szybko wybierając numer Willa. Nie zabrał telefonu. Urządzenie wibrowało pod łóżkiem.

~ Will będzie musiał wrócić ~ powiedziałam w myślach.

Chłopak nigdy nie miał zabezpieczeń.
Nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, że jednak nie powiedział mi wszystkiego.

- Szampan już czeka ;)

Wyświetliła mi się wiadomość na ekranie. To niemożliwe, żeby Will miał kogoś, powiedziałby mi. W dodatku to co wczoraj robiliśmy zaprzeczało wszystkiemu.

Położyłam dłoń na ustach, starając się nie wydawać dźwięków. Usiadłam na podłodze, wyciągając maszynkę z torby. Podwinęłam koszulkę, obwiniając się za wszystko co zepsuło się między nami. Kilka razy przejechałam nią po rzebrach i biodrze. Nie chciałam skończyć życia. Nie mogłam. Pomimo, że Will mnie bardzo ranił, był też moim kołem ratunkowym, a teraz? Teraz ma kogoś innego przy kim czuje się tak, jak ja czułam się przy nim.

- Kup ten żel co ostatnio♡

Znów podświetlił się ekran komórki. Sięgnęłam po resztkę alkoholu, która została w pokoju. Upijałam się coraz bardziej, raniąc się od wewnątrz i zewnątrz, otrzymując kolejne wiadomości od nieznanej mi kobiety. Jednoznaczne było to, po co tam pojechał.

Nie wiedziałam czy umieram. Alkohol sprawił, że zaczęłam być na to wszystko obojętna, śmiejąc się i nie kontrolując tego co robie. Uderzałam pięściami w co popadnie, zdzierając skórę na kostkach palcy.

Do pokoju wpadł Karl z przerażeniem w oczach. Chłopak objął mnie, nie pozwalając zrobić sobie więcej krzywdy.

Obudziłam się o 12.00. Wyszłam do salonu jakby zapominając o Willu. Chłopak już dla mnie przestawał być przyjacielem, bo przecież przyjaciele tak nie robią?

Odziwo wszyscy siedzieli w pełni żywi. Podeszłam do barku, nalewając szklankę wody. Chłopcy patrzyli na mnie, jakby wiedzieli o wszystkim co tam się stało. Spojrzałam w dół, przez co zauważyłam, że nie mam swojej koszulki. Należała prawdopodonie do Karla. Usiadłam obok bruneta dołączając do reszty, oglądając z nimi film. Parę łez wypłynęło z moich oczu. Chłopak objął mnie, a ja na chwilę odpłynęłam.

Po paru minutach film się skończył. Usiedliśmy przy barku, czekając aż Sapnap zrobi wszystkim śniadanie z powodu jakiegoś przegranego zakładu z nocy.

- Słyszeliśmy co się wczoraj stało. - powiedział Tommy, delikatnie spoglądając w moją stronę.

- Tommy! - podniósł głos Dream, uciszając młodszego. Popatrzyłam na Karla unosząc brew, czekając aż się wypowie.

- Ona potrzebuje wsparcia, a nie unikania sytuacji. - kłócił się blondyn.

- O co chodzi? - zapytałam rozglądając się dookoła. Karl podszedł do mnie, podnosząc moją koszulkę, tym samym  odsłaniając opatrunki. Chłopak powoli zaczął je zdejmować. Miałam wrażenie, że zrobiłam ich trochę mniej. Zrobiło mi się głupio. Podszedł do mnie George, naklejając nowe plastry. Opuściłam głowę, czując napływające łzy. Następnie ramiona Karla ponownie mnie objęły.

- Przepraszam. - powiedziałam przez łzy.

- Hej, nie masz za co. - pocieszył mnie brunet, podnosząc mój wzrok na jego niebieskie oczy.

- Przepraszam, że was zawiodłam. Przepraszam... - wpadłam w nieustanny płacz. Nie chciałam tego robić. Nigdy nie lubiłam okazywać swoich słabości.

- To nie twoja wina, Will zachował się jak jebany chuj y/n. - starał się mnie uspokoić Dream.

- Wiecie wszystko? - zapytałam nie mając siły.

- Kiedy do ciebie przyszedłem, byłaś zalana we krwi. Po chwili reszta przybiegła, bo obudziłaś ich trzaskaniem w ściany. Musiałem cię przebrać, a wtedy chcąc, czy nie chcąc zobaczyliśmy twoje rany. Y/n Will jest cholernym chujem. Nikomu nic nie powiedział, do tego te wiadomości. Kurwa zostaw go. Masz nas, masz mnie, mogę Cię traktować lepiej skoro on nie potrafił. - wytłumaczył mi na spokojnie Karl.

Nigdy nie czułam tylu emocji naraz. Chciałam w momencie paść na kolana i błagać o powrót Willa, jednocześnie pragnąc zemsty. Kolejną opcją, która przewinęła się w mojej głowie, było polecenie do Irlandii i przyłapanie ich. Ale co potem?

Postanowiłam chwilę odpocząć tak, jak zalecali mi przyjaciele. Jeszcze raz zajrzałam w telefon Wilbura, zapominając przez alkohol treść wiadomości. Tym razem nie pozwolili mi zostać samej z tym.

- Byłeś cudowny, nie mogę się doczekać następnej nocy. - przeczytałam, starając się nie poddać.

- Masz pamiątkę, żebyś szybciej się stęsknił ;))
*zdjęcie*

- Japierdole - powiedziałam z przerażeniem w oczach. To na prawdę było zdjęcie tej kobiety, nagiej kobiety...

- Y/n musisz nam powiedzieć co zrobisz i co my mamy zrobić. Na upartego można go tu sprowadzić. - zaproponował Dream.

- Idź połóż się i odpocznij. Na spokojnie nam później powiesz. - zaproponował Tommy.

- Pójdę z tobą - wyznał Karl zapraszając mnie do pokoju.

Weszliśmy, kładąc się od razu na łóżko. Ciężko było mi się ułożyć, ze względu na rany, ale chłopak okazał się być dla mnie bardzo wyrozumiały, pozwalając mi znaleźć wygodną pozycję. Popatrzyłam mu w oczy, kiedy zaczął mówić.

- Zapewne nie wiem co czujesz, ale daj nam ci pomóc. Każdy uważa o Willu to samo, więc nie będzie mu łatwo jak wróci. Wiesz dobrze, że zrobimy co będziesz chciała. - brunet odgarnął włosy z mojej twarzy.

- Co byś zrobił na moim miejscu? - zapytałam, szukając odpowiedzi na krążące w mojej głowie pytania.

- Albo bym zatracił się we łzach, albo bym pokazał mu jakim debilem jest i jaką dziewczynę stracił. - czułam się bezpiecznie leżąc i rozmawiając z Karlem w ten sposób. Było bardzo spokojnie.

- Wiesz co? Jebie mnie on. - wyznałam z lekko drżącym głosem.

- Na prawdę? - wolał się upewnić Karl.

- Od tak postanowił mnie zostawić i wylecieć do innego kraju. Pomimo, że wiedział co do niego czuje, wymyślił jebany pakt o braku zobowiązań. Jakim chujem trzeba być, żeby zrobić takie piekło? - mówiłam sama lekko zaprzeczając sobie.

- Jestem z Ciebie dumny - powiedział chłopak, ciepło się uśmiechając. - Co chciałaś zrobić?

- Karl, przepraszam... ja nie chciałam się zabić. Chciałam poczuć cokolwiek innego, byleby ten ból spowodowany tym wszystkim minął. To moja wina i musiałam się w jakiś sposób ukarać. No i tak jeszcze kilka innych powodów się zsumowało...

- Przestań przepraszać. To nie jest ani trochę twoja wina. Zbieraj się. - Karl przejechał dłonią po moim policzku, następnie wyszedł z pokoju.

Spakowałam rzeczy do torby, sprzątając po sobie. Chłopaki wcześniej ogarnęli to, co zniszczyłam, więc dużo mi nie zostało. Po pożegnaniu się, wsiadłam do auta Karla.

- Gdzie tak właśnie jedziemy? - zapytałam po 15 minutach jazdy.

- Zabieram cię do domu. - odpowiedział brunet.

- Ale to nie jest droga do mojego domu. - powiedziałam z zastanowieniem.

- Do mojego domu. - dokończył Karl na co odpowiedziałam uśmiechem.

Wine Stream / Reader 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz