10. Cholernie dziwne

315 48 4
                                    

Dwanaście dni do ślubu

Cole

- Jesteś wściekły? - słyszę głos Bruce'a, więc podnoszę głowę znad papierów. - Cholera, jesteś wkurwiony.

Wzdycham, czując się zmęczony fizycznie i psychicznie po wczorajszym dniu. Mało spałem w nocy, co nie pomogło mi radzić sobie z wkurzeniem.

- Zamykaj laptop, idziemy na obiad. Jest po dwunastej możemy napić się jak dżentelmeni, a ty opowiesz mi, kto sprawił, że wyglądasz jakbyś miał zaraz wysadzić ten budynek - powiedział Bruce, a ja zerknąłem na leżące przede mną kartki i włączony ekran laptopa.

Byłem tak roztargniony, że nie do końca wiem, na co tak naprawdę patrzyłem. Większość rzeczy dziś robiłem na autopilocie. To on sprawił, że jakoś się umyłem, ubrałem i siedziałem teraz za swoim biurkiem. Mogłem wziąć wolne, ale nie lubiłem tego robić. Nie czułem się wtedy dobrze ze świadomością, że firma, którą dziadek zostawił mi pod opiekę jest sama.

- No już, West. Pakuj się i idziemy. Ciskaniem się i tak niewiele tu dziś zdziałasz.

Niechętnie przyznaje mu rację. Może to był dobry pomysł? Bruce może był kompletnym dupkiem i bezuczuciowym padalcem, jeśli chodziło o kobiety, ale był najlepszym przyjacielem jakiego miałem, nie licząc oczywiście Granta, który był dla mnie tak samo ważny. Byli dla mnie jak bracia. Tacy prawdziwi, którzy się kochają i wspierają nieważne jak bardzo w życiu się wszystko spieprzy.

- Dobra - przytakuje i zamykam laptop jednym ruchem.

Wychodzimy z firmy, a pracownicy nie ukrywają uczucia ulgi. Zdaje sobie sprawę, że musieli stąpać na palcach, by nie dostać dziś ode mnie ochrzanu. Bywam nieznośny, gdy się nie wyśpię, a wczoraj przeszedłem piekło.

Spodziewałem się, że wejdziemy do Houll's, gdzie podają najlepsze sushi w mieście, które Bruce kochał niemal tak bardzo jak seks, zamiast tego skierowaliśmy się do Sommset Gard. O tej porze podawali tam wybitne steki.

Weszliśmy i zajęliśmy miejsce w otwartej jeszcze restauracyjnej części, która w nocy zmieniała się w mini parkiet.

Bruce nie pytał mnie o nic, dopóki młoda kelnerka nie przyniosła nam naszych drinków. Gdy jej tyłek zniknął z horyzontu, upił łyk i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.

- Co się stało, West?

Zerkam na moją whisky na lodzie, krople wody osadziły się na zimnej szklance. Jednym ruchem wypiłem całość, a kostki lodu polaskotaly moje usta. Pokazałem wskazujący palec kelnerce, dając jej znać, że chcę kolejny, a ona uśmiechnęła się w odpowiedzi.

Czułem, że Bruce na mnie patrzy i czeka, ale milczałem, dopóki drugi drink nie trafił na stół przede mną.

- Poproszę o jeszcze dwa - powiedziałem, gdy chwilę później mój drink stał przede mną.

Kelnerka zapisała i zniknęła za barem, a Bruce wywiercał we mnie dziurę spojrzeniem.

- Nie przyprowadziłem cię tu, żebyś się zachlał, West. Jeśli jednak tego właśnie potrzebujesz to w porządku - powiedział, a ja wychyliłem drugiego drinka i westchnąłem przeciągle.

Przetarłem twarz dłońmi i spojrzałem na niego, czując się kompletnie do dupy.

- Wczoraj przeżyłem koszmar, Bruce. Tylko ten alkohol trzyma mnie jakoś w kupie.

- Jestem tu, West. Jeśli masz problem postaram się pomóc, ale muszę wiedzieć w czym.

Spojrzałem na swoje dłonie obejmujące szklankę tak zimną i pustą jak czułem się w tej chwili. Na kłykciach miałem otarcia po wczorajszej nocy, ale to w środku czułem się zdecydowanie gorzej. Czułem się jak potwór... Jestem potworem.

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz