2. Prawdziwe życie

2.2K 217 19
                                    

    To wszystko brzmiało jak scenariusz kiepskiego filmu prosto z Hollywood, a nie życie prostej przedszkolanki z przedmieść Denver. Miałam pójść na najważniejszy wieczór w życiu mojej przyjaciółki z kimś kogo kompletnie nie znałam, bo tak sobie zażyczyła Panna młoda. Chyba całkiem jej odbiła ta przedślubna gorączka.

— Podasz mi chociaż Facebook faceta, dla którego mam zostawić Patricka? — zapytałam, próbując zapiąć ze stresu pasy. Byłyśmy już spóźnione do pracy przez to bieganie i poranne rewelacje.

— On nie ma Facebooka — odparła Mia, brzmiąc przy tym poważnie, mimo że pękała ze śmiechu.

— Mam zrezygnować z Patricka dla gościa, który nie ma Facebooka? To, co on ma osiemdziesiąt lat i zmasakrowaną twarz?

    Mia prawie płakała ze śmiechu na siedzeniu pasażera, a ja patrzyłam na nią jak na idiotkę, którą teraz mi się wydawała. Wykorzystała obiecaj do niecnych celów, co było nie fair i gdyby nie to, że była przyszłą panną młodą i miała pewne przywileje to bym kazała jej się cmoknąć w tyłek.

— Po prostu chroni swoją prywatność.

— Czyli jest dziwakiem — uznałam, skręcając przed naszą ulubioną knajpką z chińszczyzną.

     Jeszcze tylko dwadzieścia siedem dni i Mia stanie przed Grantem w białej sukni, powiedzą sobie tak, a ja będę mogła wrócić do faceta dreda, wspominając czasy bycia singielką.

— Daj mu szansę — poprosiła, a ja przewróciłam oczami.

    Wiedziała, że mam miękkie serce, mimo całej twardej obudowy byłam dziewczyną, która płakała na komediach romantycznych. Płakałam, wiedząc, że mnie nie czeka taka miłość, bo film to jedno, a prawdziwe życie nie jest bajeczne tylko pełne kredytów, rozczarowania i brudnych skarpetek.

— Pokażesz mi chociaż jego zdjęcie? — zapytałam, mając nadzieję, że chociaż część zagadki uda mi się odkryć.

— Jak będzie chciał to sam co wyśle, a tymczasem, wyskakuję — oznajmiła i przytulając mnie za szyję, wyskoczyła z siedzenia pasażera jak torpeda.

    Szkoła muzyczna była dwie przecznice od przedszkola, w którym uczyłam, więc Mia miała kawałek do przebiegnięcia.

     Wyszłam z samochodu zdając sobie sprawę, że nie muszę robić tego dziś. Obiecałam, że porozmawiam z Patrickiem i zerwiemy lub zrobimy sobie przerwę, ale nie mówiłam, że to będzie dzisiaj, więc należał mi się jeszcze jeden dzień spokoju i normalności.

    Zatrzasnęłam drzwi samochodu i skierowałam się w stronę budynku o brudnych ścianach, które były kiedyś kanarkowożółte. Przy wejściu stał Patrick, dopalając papierosa, mimo że kierowniczka zabraniała palić na terenie obiektu to jemu uchodziło na sucho. Wiedziałam, że podoba jej się, mimo ogólnego zaniedbania był przystojnym mężczyzną. Wysoki, szczupły, dzięki treningom piłki ręcznej z kolegami i z ignorancją na swój wygląd godną dzieciaka. W jakiś sposób przyciągał kobiety, ale nie tak, żeby wkurzać facetów, którzy nie widzieli w nim zagrożenia, a raczej zwykłego gościa.

— Spóźniłaś się — oznajmił zamiast przywitania, a ja miałam ochotę wrzasnąć albo nim wstrząsnąć. Dlaczego nie mógł po prostu powiedzieć dzień dobry albo cześć.

— Miałyśmy małą rewolucję z Mią — odpowiedziałam, mijając go w przejściu.

— Lay, mieliśmy w piątek wyjść do kina, ale Mike zdobył bilety na mecz — rzucił nagle, a ja tylko kiwnęłam głową, wiedząc, że i tak nie poszlibyśmy do tego kina, nawet jakbym nie obiecała.

     Nie chciało się nam wychodzić. Ostatnio cały czas razem spędzaliśmy w jego mieszkaniu lub w salonie u mnie i Mii. Poza tym to była kolejna rzecz, która irytowała moją przyjaciółkę. Mój facet miał mieszkanie w centrum Denver, które kupili mu jego rodzice za oszczędności dziadków i ich własne, a on nie zaproponował mi wspólnego zamieszkania, mimo tak długiego związku. Moja babcia mówiła, że to dlatego, że miłość jest jak mleko, które ma datę do wykorzystania, a gdy za długo stoi to po prostu do niczego się już nie nadaje. Tak było z naszym związkiem, bo zatrzymaliśmy się po środku drogi, nie dążąc ani do zaręczyn ani do odnowienia uczucia sprzed lat.

— Nie ma sprawy, Rick. — Wzięłam od niego bajgla i letnią kawę, a potem skierowałam się w stronę drzwi, zza których słyszałam dzikie wrzaski.

    Dzień zajęć minął jak zwykle na zabawach połączonych z nauką, posiłkach i odbiorze dzieci przez rodziców. Często, gdy zostawał tylko Larry, którego rodzice się rozwodzili i zapominali o swoim synu, zerkałam przez okno przy swoim biurku. Po drugiej stronie znajdował się kompleks największej siłowni w Denver, a ja miałam idealny widok na rząd bieżni, na której zawsze o tej samej porze biegał facet w granatowych spodenkach. Lubiłam na niego patrzeć, wyobrażając sobie kim mógł być i jak żył. Raz był strażakiem, który ćwiczył formę, by ratować ludzi i oczami wyobraźni widziałam go w samych, tych charakterystycznych spodniach wybrudzonego sądzą na szerokiej piersi. Innym razem przypisywałam mu pracę trenera fitness, policjanta czy seksownego adwokata. Nie miałam pojęcia jak się nazywał ten mężczyzna, którego twarz była dla mnie taką samą zagadką jak jego imię. Wiedziałam jedynie, że miał czarne włosy tak samo ciemne jak moje, nie należał do niskich, a jego skóra była przez cały rok w tonie letniej opalenizny.

   Po pracy poszłam z Patrickiem na zakupy, on oczywiście był w roli tragarza moich rzeczy, bo skoro jutro miałam już go nie mieć to musiałam zrobić ogromne zakupy. Tym sposobem wszystko musieliśmy wnosić na dwa razy, a Patrick zażartował, że wykupiłam pół sklepu. Na pożegnanie cmoknął mnie w usta i wyszedł, zostawiając mnie z moimi wątpliwościami. Z wiadomości od Mii, która przyszła, gdy stałam akurat przy papierze toaletowym wybierając kolor i zapach, jakby to miało jakieś znaczenie, dowiedziałam się, że mój partner na wesele się zgodził i dostał już mój numer. Czułam się nieco dziwnie z faktem, że jakiś obcy mi facet, którego nigdy nie widziałam go ma. Stresowałam się też rozmową, którą musiałam przeprowadzić następnego dnia z moim facetem, więc postanowiłam wziąć relaksującą kąpiel. Napełniłam ją całą gorącą wodą, wrzuciłam kulę kąpielowa i weszłam naga do przyjemnie pachnącej wanny. Wzięłam ze sobą podstawkę na książkę, którą na niej umieściłam i odprężyłam się, czytając kolejną pozycję mojej jednej z ulubionych autorek. 

     Właśnie wtedy, gdy zrelaksowana odwracałam stronę, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości i zastygłam bez ruchu. To mógł być każdy od Patricka po moją mamę, ale czułam, że to wiadomość od tajemniczego faceta. 

Od nieznany: Czego pragniesz?

    Spojrzałam na swoje dłonie pomarszczone od wody i zdałam sobie sprawę, że mogę być z nim szczera. W końcu to jakiś obcy facet, którego zobaczę tylko raz w życiu, a potem znowu zniknie. Nie miało znaczenia, co powiem, bo on nigdy nie będzie miał szansy tego sprawdzić.

Do nieznany: Prawdziwego życia.

Od nieznany: Jestem Cole. Co dokładnie miałaś na myśli?

    Tego wieczoru do późna pisałam z facetem, którego znałam jedynie z imienia. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo dzięki temu nie czułam się tak skrępowana jak po rozmowie z Patrickiem o jego brudnych skarpetach. Kimkolwiek był Cole, podobała mi się ta anonimowość. Jeszcze rano drwiłam z niej, gdy Mia powiedziała, że ten facet nie ma Facebooka i dba o swoją prywatność. Teraz wydawało mi się to logiczne, zwłaszcza po krótkiej rozmowie z tym facetem. Czułam, że potrzebowałam takiego oczyszczania. Rozmowy z kimś kompletnie obcym o tym, że nie wszystko jest takie jak to okazujemy. Wydawał się to rozumieć, a jego pytania i odpowiedzi były ciekawe i rozbudowane, dzięki czemu czułam, że może nie będzie tak źle poznać go osobiście. Na razie w mojej głowie był facetem, który ma kota o imieniu Jose, mądrze mówił o życiu i pragnął tego samego, co ja. Może to przesądziło o tym, że nie skreśliłam Cole'a? Sama świadomość, że łączyło nas cokolwiek, a mieliśmy wspólne marzenie. Oboje pragnęliśmy prawdziwego życia.

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz