7. Do trzech razy sztuka

2K 160 18
                                    

Cole

Szesnaście dni do ślubu

Od rana jestem nerwowy, a to wszystko, dzięki Rogerowi i jego nowinom, które mam usłyszeć na kolacji w willi Westonów, która jest prezentem na szesnaste urodziny od Valentine'a Westa dla swojego jedynego wnuka. Sytuacji nie polepszał fakt, że Layla stała się dziwnie oschła od czasu zdjęcia. Zupełnie, jakby wiedziała, że tej nocy, gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem do rana zadowalałem dziewczynę z Sommset Gard. Nie mogła tego wiedzieć, a mimo to podczas naszych wieczornych rozmów i porannych wymian wiadomości myślami nie było jej przy mnie jak dotychczas. Odpływała gdzieś, nie zabierając mnie tam ze sobą i mimo że nie powinno zaczęło mi to trochę przeszkadzać.

— Jestem zajechany — słyszę nagle sapnięcie Bruce'a, a gdy podnoszę głowę znad papierów widzę, jak opada na krzesło zmęczony jak po kilkumilowym biegu.

— Przynajmniej masz już spokój na dwa dni, a ja dziś mam się zmierzyć z jakąś cudowną nowiną.

— Zapomniałem, że dziś wybierasz się do swojego pieprzniętego ojczulka — odzywa się, gdy ja stwierdzam, że na dziś wystarczy pracy i wkładam dokumenty z powrotem do teczki.

Roger nie dostałby tytułu ojca roku, nawet gdyby był jedynym kandydatem w konkursie o to. Po prostu kompletnie się do tego nie nadawał, a ja nie dotarłbym nigdzie, gdybym wychowywał się tylko z nim. Na szczęście rodzice mamy sprawowali nade mną połowę opieki po jej śmierci i dopóki nie odeszła babcia czułem tą dobroć, która mnie ukształtowała.

— Mica też się pojawi?

— Na szczęście pojechał wydawać majątek gdzieś w tropiki — rzucam, wstając, a on wzdycha, bo musi wstać.

— Twój ojciec wiedział, jak się ustawić.

— Co do ustawiania się... Wybranka Granta ustaliła z kim ty masz przyjść? Czy tobie zostawili wolną rękę?

— Szczerze miałem to w dupie. Liczyłem jedynie na zaliczenie druhen, a ta mała ruda jakby czytając mi w myślach znalazła mi partnerkę.

— Kogo? — pytam, będąc szczerze ciekawy. W końcu Mia ustaliła, że jej ślub musi być idealny, więc na pewno nie pozwoli, żeby kumpel jej przyszłego męża przyszedł z byle kim.

— Kuzynkę Granta, którą ktoś tam wystawił — odpowiada Bruce, idąc obok mnie w stronę windy.

Zacząłem się zastanawiać. Kim była ta kuzynka. Znałem rodzinę Granta jak swoją własną, a nie kojarzyłem dziewczyny, która opcjonalnie mogłaby zostać sparowana z naszym kumplem.

— Jak się nazywa? — pytam z nadzieją, że to da mi jakąś poszlakę.

— Jakoś kwieciście... Rose, Daisy a może Jasmine... Nie pamiętam, ale ma być gorąca i to się liczy.

Postanawiam zapytać o nią Granta, gdy już wrócę od Rogera. Żegnam się z Bruce'm i kieruję się w stronę auta.

Droga od firmy do willi zajmuje mi ponad dwie godziny, a gdy tam docieram jestem bardziej zmęczony psychicznie niż fizycznie. Wysiadam z samochodu i skupiając się na odgłosie żwiru pod moimi stopami staram się być jak najbardziej spokojny. Bycie tutaj zawsze oznaczało jakiś stres i nerwy tak samo jak widok mojego ojca.

Przemierzam dobrze mi znane korytarze, których nie wspominam dobrze. Gdy bywałem u ojca jako dzieciak, często trafiałem na jego pijackie imprezki, na jednej z nich straciłem prawictwo z jedną z jego młodszych koleżanek. Nazywała się Lou i była po dwudziestce, a ja czternastoletni szczyl wpadłem na nią w łazience. Nie wiedziałem wtedy, że jest nawąchana ani że będzie chciała ze mną uprawiać seks, gdy zapytała, czy pokaże jej swój pokój. Nie był to długi stosunek, ale ona i tak go nie pamiętała następnego dnia, gdy mój ojciec wyciągnął ją z mojej sypialni.

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz