17. Wszystko, co dobre

333 42 3
                                    

Layla

Osiem dni do ślubu

   Patrzyłam raz po raz na imię Patrick na moim ekranie i trochę mnie zatkało.
Był już piątek rano, a ja jakoś nie mogłam się przełamać, żeby przeczytać, co mi napisał. Dopiero gdy parkując auto zobaczyłam jego samochód zdecydowałam się otworzyć wiadomość.

Patrick: Spotkaj się ze mną. Chcę porozmawiać.

   Odetchnęłam pełną piersią, czując roztargnienie. Nie widziałam go od kilku dni i mimo że nie cierpiałam po rozstaniu to brakowało mi go. Znaliśmy się lata, byliśmy ze sobą tyle czasu, że momentami miałam wrażenie, że nigdy nie było czasu bez niego. Teraz jednak spotykał się z moją szefową według tego, co mówiła największa plotkara w naszym przedszkolu. Dlaczego chciał się ze mną zobaczyć? Po co tak właściwie? Tęsknił?

    Dziś był wieczór panieński Mii, po pracy miało rozpocząć się szaleństwo. Nie chciałam teraz myśleć o tym wszystkim. Byłam może odrobinę ciekawa, co chciał mi powiedzieć, ale z drugiej strony miałam teraz inne zmartwienia. Do ślubu zostało tylko kilka dni, a od poniedziałku zacznie się jazda bez trzymanki. Jako główna druhna mojej najlepszej przyjaciółki musiałam dopilnować, że wszystko będzie tak, jak powinno; że kwiaty będą w odpowiednim odcieniu i ilości, rzeźba z lodu z herbuinkiem dotrze nie popękana, suknia będzie wyprana i wyprasowana, że na pewno wszyscy zostali umieszczeni przy stoliku tak, by nie było awantur. I kolacja próbna. Musiałam też zadbać, żeby każdy wiedział, o której godzinie i na nią dotarł. Poza tym pilnowałam grafiku Mii. We wtorek miała wizytę u manikiurzystki, w środę u kosmetyczki zabiegi na buzię i ciało, w czwartek makijaż próbny. Dużo spraw na jeden tydzień.

Layla: Jestem zawalona sprawami ślubu Mii. Może być za tydzień po wszystkim?

   Wpatrywałam się w telefon, ale odpowiedź nie nadchodziła, więc schowałam go do kieszeni.

   Wyszłam z samochodu, bojąc się, że starcie czeka na mnie w środku. Nie zrobiłby sceny. Patrick taki nie był.

   Złapałam torbę z tylnego siedzenia i skupiłam się na swoim celu, czyli przetrwaniu tego dnia. W sobotę pojedziemy z Mią w nasze rodzinne strony i wrócimy do przeszłości, za którą już zaczynałam tęsknić.

— Nie może być za tydzień — powiedział, a jego głos był dużo bardziej zachrypnięty niż pamiętałam.

Wzięłam głęboki oddech, zanim się do niego odwróciłam.

— Co tu robisz?

   Patrick miał krótko przystrzyżone włosy i jednodniowy zarost. Nie był uczesany i gładko ogolony, ale i tak wyglądał lepiej niż przez większość naszego związku. Dopasowany sweter i ciemne dżinsy podkreślały to, że w przeciwieństwie do mnie ćwiczył trochę. To dla Cory się tak ubierał?

   Poczułam ukłucie w piersi na samą myśl tego, co ona osiągnęła w kilka dni, a ja nie miałam tego przez lata.

— Muszę z tobą porozmawiać, Lay.

— Gdy się rozstawaliśmy chyba dość jasno się wyraziłeś, więc o czym jeszcze byś chciał rozmawiać?

   Westchnął i przeczesał palcami włosy, mierzwiąc je jeszcze bardziej niż już były. Miał cienie pod oczami i był blady. Nie wysypiał się, ale to chyba często się zdarza w początkowych etapach związku, gdy się rozmawia ze sobą godzinami w nocy i mało się śpi.

— Nie bądź taka.

— Jaka mam nie być, Rick?

Spojrzał na swoje stopy, unikając mojego spojrzenia.

— Jakbym cię nie obchodził — rzucił, podnosząc na mnie wzrok. Patrzył na mnie tak, jakby był chory i tylko ja miałabym lekarstwo na jego chorobę.  — Jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło.

    Pokręciłam głową, słysząc w oddali dzwonek. Znowu się spóźniałam, a wątpię, że tym razem Cora przymknie na to oko, zważywszy że jej obiekt westchnień właśnie spowodował to spóźnienie.

— Wciąż jesteś dla mnie ważny, ale nie zmienia to faktu, że zerwaliśmy. Chciałeś tego. Ja chciałam poczekać...

— Chciałaś mnie sobie zostawić jako bezpieczny plan b, gdyby książę na białym koniu, którego wybrała ci ta ruda żmija okazał się nie taki wspaniały.

   Westchnęłam, mijając go. Ta rozmowa prowadziła donikąd.

— Poczekaj!

Odwróciłam się, gdy poczułam jak łapie mnie za ramię.

— Na co? Na więcej wyrzutów?!

    Widziałam jak jego grdyka się poruszyła, gdy przełknął, patrząc na mnie z tak proszącą miną jak u wygłodniałego szczeniaka.

— Przepraszam — odezwał się i puścił moje ramię. — Byłem zły, gdy zgodziłaś się z Mią, ale nie chcę cię stracić. Te dni bez ciebie były najgorszymi w moim życiu. Czułem się taki... Zagubiony.

Podkręciłam głową, patrząc mu w te wielkie oczy.

— Chyba nie jest z tobą tak źle, skoro umówiłeś się z Corą — powiedziałam, czując, że to cios poniżej pasa. To, co robił teraz nie było moją sprawą, mimo że bolało mnie, że tak szybko się pocieszył.

— Przepraszam, LayLay. Skończę to, nie widziałem się z nią. Wróć do mnie, proszę.

   Wiedziałam, że to by przywróciło poniekąd moje poprzednie życie. To sprzed rozmów z Colem. Byłoby prosto bez wlotów upadków jak teraz. Znałam Ricka, wiedziałam czego się po nim spodziewać, nawet jeśli nasza znajomość się nie rozwijała to zawsze byłam w miejscu, które znam na wylot. Bezpieczna przystań, która się nie zmienia.

— Jestem już spóźniona, Rick. Nie mam czasu teraz o tym myśleć, dziś jest panieński mojej przyjaciółki, tej którą nazwałeś rudą żmiją.

    Spojrzał na swoje stopy i pokręcił głową, a potem podniósł na mnie wzrok. Przez chwilę milczał, więc odwróciłam się i odeszłam. Byłam już spóźniona i było zdecydowanie zbyt wcześnie rano na tak dramatyczną rozmowę.

— Należę do ciebie, Lay, a ty należysz do mnie! — krzyknął za mną, co sprawiło, że na chwilę przystanęłam w miejscu. Zatkło mnie odrobinę, bo Rick nie pasował do takich wyznań. Nigdy nie mówił mi takich rzeczy. — Wciąż cię kocham, nie przestałem i nie przestanę!

   Zakuło mnie w piersi, a po policzku spłynęła mi gorąca łza. Moje uczucia do niego też magicznie nie wyparowały i nie sądziłam, że kiedykolwiek znikną. Na pewno zbledną z czasem. Zatrą się tak, jak wspomnienia. Czas sprawia, że nawet twarze, które bardzo chcemy zachować w sercu zaczynają powoli zanikać. Zapominamy brzmienia czyjegoś głosu, śmiechu i tego jak wyglądała ta osoba, gdy błyszczały jej oczy. Czas jest litościwy przy złamanym sercu, ale jest też prawdziwym potworem, gdy odchodzi ktoś, kogo chce się zatrzymać.

   Nie odezwałam się do Patricka. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Wciąż wisiała nad nami Obietnica, którą złożyłam Mii. Nie byłam też pewna czy chciałam, żeby to wszystko wróciło. Zaczęłam żyć od nowa bez niego. Nie było kolorowo. Ba! Nie było nawet dobrze, ale na pewno inaczej. Miałam szansę spróbować zacząć wszystko od początku. Ode mnie zależało czy oznaczało to powrót do Patricka czy odnalezienie siebie i swojej drogi.

    Ostatnie wydarzenia skłaniały mnie do tego, że powinnam wrócić do Ricka. Przelewało mi się już od tych zmian. Jednak moja mama zawsze mówiła, że początek do czegoś dobrego musi być trudny. O szczęście trzeba zawalczyć. Nic, co dobre nie przychodzi łatwo.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz