11. Czas konsekwencji

345 46 4
                                    

- Ja pierdole, West - wydusił Bruce, gdy skończyłem swoją opowieść.

Ten wieczór wciąż prześladował moje myśli. Czułem się okropnie. Przeze mnie Kate straciła dziecko. Gdybym tylko jakoś to wszystko powstrzymał. To było tak nierealne. Nie tego spodziewałem się, gdy tam jechałem. W życiu nie pomyślałbym, że tak się to potoczy do tego jeszcze była Layla, która w pewien sposób została nijak złączona z tą historią. Kate do niej zadzwoniła, a teraz ja powinienem jej jakoś to wyjaśnić, ale jak? Co miałem jej powiedzieć i czego ona się spodziewała?

- Rozumiem teraz, dlaczego jesteś taki zły, ale to nie twoja wina. To twój ojciec przez narkotyki i alkohol pozbawił siebie i Kate tego dziecka. Ty próbowałeś im pomóc. Jestem pewien, że gdy porozmawiasz z Kate powie ci to samo. A Layla? To tylko laska na ślub, Cole. Powiesz jej cokolwiek, ugłaszczesz jakimś ładnym kłamstwem, a ona ci uwierzy. Bo czemu nie? Zaliczysz ją na weselu i wasze drogi się rozejdą. Nią bym się najmniej martwił.

Patrzyłem na zmartwioną twarz Bruce'a i wychyliłem czwartą szklankę whisky. Zdążyłem się upić, a wciąż czekaliśmy na steki.

- Nie wrócę do firmy, Bruce. Ogarnij proszę, co trzeba. Pojadę do Kate.

- Nie ma sprawy, West - powiedział Bruce, a kelnerka w końcu przyniosła nasze steki.

Beznamiętnie rzując kawałek świetnej wołowiny, odtwarzałem w myślach twarz Kate, gdy leżała na wpół przytomna na siedzeniu mojego auta. Bałem się o nią. Mój ojciec był pijakiem i ćpunem, ale miał siłę, a ona dostała mocny cios w głowę, do tego jej ciało odbiło się od komody tak masywnej, że ta nawet nie drgnęła.

Czułem się winny. Mogłem zapobiec temu już tydzień wcześniej, gdy tylko powiedzieli mi o ślubie i ciąży. Mogłem ją stamtąd zabrać, zagrozić ojcu, zrobić cokolwiek, a ja ją tam zostawiłem. Ojciec z każdym rokiem staczał się coraz bardziej, kwestią czasu było kiedy dojdzie do czegoś takiego.

Jasna cholera, nie podejrzewałem nigdy, że moje życie dojdzie do tak popieprzonego momentu jak teraz.

Nie mogłem prowadzić w takim stanie, a musiałem dostać się do tego szpitala, nawet jakby mieli mnie nie wpuścić do niej.

Jeden z firmowych szoferów zawiózł mnie pod budynek szpitala, a ja dopiłem mocną kawę. Bruce zostawiając mnie z szoferem zmusił go, żeby po drodze zatrzymał się i kupił mi kawę. Czułem się troszkę lepiej (fizycznie, bo psychicznie byłem jak potrącony pies).

Szpital przyprawiał mnie o ciarki, odkąd umarła mama. Kojarzył mi się ze śmiercią, sterylnością i smutkiem. Nawet narodziny mojego przyrodniego rodzeństwa nie polepszyły mi skojarzenia tego miejsca.

Bruce: W biurze wszystko pozałatwiane, zrób sobie wolne, chociaż do środy, West.

Czytam wiadomość na pobitym ekranie raz po raz. Wiem, że ma rację. Powinienem odpuścić biuro na dzień lub dwa po tym, co się stało. Poskładać to wszystko w całość na tyle, żeby się nie rozpadło. Naprawić to, czemu pozwoliłem się zepsuć. Wciąż nie wiedziałem jak wyjaśnić to wszystko Layli i czy w ogóle powinienem, ale miałem pewność, co zrobić z Kate i z ojcem.

Na korytarzu przed salą, w której jak pamiętam leży Kate, siedziała jej mama. Starsza już kobieta, siwiejąca była zawsze przeciwna temu, co jej córka robiła ze swoim życiem. Gdy Kate oznajmiła jej, że spotyka się z moim ojcem i się do niego przeprowadza, mimo faktu, że wciąż nie był rozwiedziony z poprzednią żoną - jej matka urwała z nią kontakt. Pani Wilson od zawsze lubiła mnie, ale nie miała dobrego zdania o Rogerze, wszyscy wiedzieli, co wyprawiał.

- Cole! Jak miło, że wpadłeś odwiedzić Kate - powiedziała, a po jej twarzy i stroju  widać było, że nie opuściła córki ani na moment.

- Jak ona się czuje?

Gdy ciepłe brązowe oczy mamy Kate spojrzały na moją żałosną twarzy i pognieciony garnitur było mi wstyd, że tyle wypiłem. To one miały większe powody do zmartwień.

- Jest roztrzęsiona, podali jej leki i w końcu zasnęła - wyjaśniła i podkręciła głową. - To by nie miało miejsca, gdyby została z tobą. Kocham moją córkę, ale naprawdę głupio postąpiła tego wieczoru, gdy przespała się z twoim ojcem. Nie potrafię tego zrozumieć, Cole i nie wiem czy chciałabym to zrozumieć.

- Pani Wilson, proszę mi wierzyć, że chciałbym ją uchować od tego, co się stało. Wiem, że to moja wina. Powinienem od razu uciąć ich relację, a teraz mogę tylko pomóc w sprzątaniu po moim ojcu.

Pani Wilson wstała i objęła mnie w matczyny sposób. Ostatni raz w taki sposób przytulała mnie babcia, zanim odeszła.

- To nie twoja wina, Cole. To decyzja mojej córki i twojego ojca sprawiła, że to wszystko tak wygląda. Musisz przestać czuć się odpowiedzialny za rzeczy, na które nie masz wpływu.

- Mogłem go zaszantażować, żeby ją zostawił...

- Znalazł by inną. Roger nigdy nie potrzebował na to dużo czasu.

Kiwam głową, wiedząc, że ma rację. Nie mogło to się jednak skończyć w taki sposób. Nie kiedy mogę coś zrobić.

- Pamiętam, że ma Pani siostrę w Ohio. Kupię tam niewielkie mieszkanie dla Kate. Chcę, żeby tam wyjechała i zaczęła od nowa z dala od mojego ojca. Czy jest Pani w stanie ją przekonać do tego?

- Cole, jesteś wspaniałym człowiekiem - powiedziała, a po jej twarzy widać było, że się rozczuliła. - Gdy pierwszy raz przekroczyłeś próg naszego domu wiedziałam, że jesteś inny niż twój ojciec. Jesteś jak twoja mama, Cole. Zawsze starasz się pomóc i naprawiasz błędy ludzi, nawet swoim kosztem i bez żadnej wdzięczności.

- To bardzo miłe, co pani mówi... - zacząłem, ale mi przerwała.

- Posłuchaj mnie uważnie, chłopcze. Nie ma już twojej babci, a twój dziadek jest na tyle daleko, że nie widzi, co dzieje się tutaj, a powinien. Nie weźmiemy od ciebie żadnych pieniędzy, nie chcę też żebyś kupował mojej córce mieszkanie. Czas, żeby poniosła konsekwencje ona, a nie ty. Wyślę ją do mojej siostry, będzie miała opiekę i będzie zdala od Rogera, ale bez twojego udziału.

Spojrzałem na nią i poczułem się, jakbym rozmawiał z babcią. Ona to samo powtarzała mi, gdy byłem młodszy i nie chciałem wynieść się do nich. Mimo tego jak złym ojcem był Roger byłem przekonany, że gdy się wyprowadzę nie zobaczę go nigdy więcej. Wszystko dlatego, że to ja dbałem o niego. Pilnowałem, żeby nie zadławił się własnymi rzygowniami i żeby czasami coś jadł.

Babcia mówiła, że to ja jestem dzieckiem, a on powinien zacząć ponosić konsekwencje swoich działań. Bałem się, jednak sprawdzać czy faktycznie, by to tak zadziałało. I mieszkałem z nim. Nikt na dłuższą metę nie wytrzymywał tego. Mój ojciec nawet będąc w małżeństwie nie zachowywał się lepiej, był niewiernym pijakiem.

- Pani Wilson chciałbym jednak jakoś pomóc...

Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się delikatnie, aż w jej piwnych oczach zabłysnęło coś, czego nie potrafiłem nazwać.

- Bądź przy niej i nie dopuszczają go tu, dopóki jej nie wypuszczą. To będzie największa pomoc.

Kiwnąłem głową i zerknąłem przed szybę na śpiącą Kate. Nie pozwolę mojemu ojcu zniszczyć jej życia. Czas ponieść konsekwencje tato.

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz