5. Zajmij się mną

1.9K 169 25
                                    

         Sommset Gard jest pełne, aż po brzegi, gdy piję trzecią szklaneczkę whisky. Bruce obcina już spojrzeniem dwie laski, które z pewnością bez naszej pomocy nie kupią tu alkoholu z dwóch powodów; wyglądały na jakieś dziewiętnaście lat i zdecydowanie nie byłoby je na niego stać. Mój przyjaciel właśnie takie lubił najbardziej – nieporadne sarenki, potrzebujące wybawcy, które za szklaneczkę dobrej whisky zrobią mu loda, o którym będę potem musiał słuchać. Były ładne i w pełni świadome tego, że to ich przepustka do portfela gości takich jak Bruce.

— Myślisz, że zgodziłyby się na trójkącik? — pyta, kierując mój wzrok na pośladki dziewczyny, stojącej do nas tyłem.

— Dostaniesz z liścia — oznajmiam mu, mając w głowie mnóstwo takich wspomnień.

      Bruce był uznawany za ciacho przez kobiety z którymi mieliśmy styczność, ale także za dupka bez grama subtelności. Zawsze wprost mówił o tym, co myślał, a myślał zazwyczaj o kobietach.

Layla: Broda?

Cole: Brak.

     Layla cały dzień zadawała pytania odnośnie tego jak wyglądam. Zaczęło się od wzrostu, włosów i karnacji, a potem bardzo nieśmiało zapytała o sylwetkę, oczy i usta. Opisywałem jej siebie jak potrafiłem, a że do poetów nigdy nie należałem wprost napisałem jej, że mam czarne włosy, zielone oczy, zwykłe usta z pełniejszą dolną wargą i że moja skóra naturalnie ma odcień lekkiej opalenizny. To tylko zapoczątkowało dalsze pytania, którymi Layla mnie zasypywała.

— Daj spokój, West — słyszę i podnoszę wzrok z nad ekranu telefonu. Bruce patrzy na mnie z podniesioną brwią i lekkim niedowierzaniem. — Jesteśmy w klubie z wieloma wolnymi i chętnymi kobietami, a ty piszesz z jakąś laską, której nawet nie widziałeś, bo Grant obiecał, że będzie gorąca?

— Nie mówił, że jest gorąca.

— Jeszcze lepiej... To może być jakiś paszczur z wielkim sercem czy coś w tym rodzaju. Odpuść i rozejrzyj się za czymś, co będziesz mógł dziś przelecieć.

    Zerkam na ekran i widzę, że mam nową wiadomość od Layli, ale jej nie odczytuję. Chowam telefon do kieszeni i czując na sobie spojrzenie pełne aprobaty, zamawiam kolejną szklaneczkę whisky. Wypijam ją na raz, czując jak gardło płonie od alkoholu. Uwielbiam dobrą whisky, Bruce woli pić Bourbon.

       Moje spojrzenie pada na dwie dziewczyny, o których mówił wcześniej mój kumpel i ze smakiem stwierdzam, że jedna z nich dziś znajdzie się pode mną w moim wielkim łóżku.

— Zamawiam blondynkę — oznajmia Bruce i dopija swój drink. Poprawia włosy i nie czekając na mnie idzie w kierunku dziewczyn.

     Było mi wszystko jedno, której małolaty majtki znajdą się na mojej podłodze, więc obserwując drugą z dziewczyn - szatynkę, zmierzam w ich kierunku. Bruce zagaduje je, co powoduje śmiech obu dziewczyn.

— To właśnie jest mój kumpel West — mówi, gdy staję obok niego. — Poznaj Sally i...?

— Meredith — przedstawia się szatynka, wyciągając do mnie rękę z uśmiechem, który mówi, że zrobi mi dziś dobrze.

     Jest nieświadoma tego, że została odpadkiem w wyborze Bruce'a, którego pierwszym wyjściem była jej koleżanka Sally. Ta druga mniej atrakcyjna. Mery wyglądała kusząco z pełnymi piersiami, ale to Sally przyciągała spojrzenia długimi nogami i talią osy.

— Zajmiemy loże, a West zamówi drinki — rzuca Bruce, a ja kiwam głową.

      Sally obłapia mnie spojrzeniem, a Mery posyła kuszący uśmiech, gdy Bruce obejmuje je ramionami i prowadzi do naszej stałej loży. To było takie proste. Podejść w dobrze prezentującej się marynarce i zapytać czy nie chcą drinka. Tak działaliśmy i zawsze odpowiedź brzmiała: tak. Kobietom brakowało asertywności, gdy widziały niegrzeczny uśmieszek i kawał męskiego ciała w drogim garniturze. Dlatego też lubiłem rozmowy z Laylą, która wydawała się mieć to w nosie.

     Gdy staję przy barze i przywołuję Grega, którego zajęły dziewczyny łaknące martini, wyciągam telefon i sprawdzam wiadomości.

Layla: Zarost?

Layla: Często chodzisz w garniturach. Jesteś urzędnikiem lub korposzczurem?

      Uśmiecham się półgębkiem i mimochodem przejeżdżam ręką po dwudniowym zaroście. Czasami miałem wrażenie, że mógłbym jej powiedzieć kim jestem i by się tym nie przejęła, ale w innym momencie nie chcę tego sprawdzać.

Cole: Lekki zarost. Można by mnie chyba uznać za człowieka korpo, ale miały być tylko pytania o wygląd.

      Gdy Greg podchodzi do mnie zamawiam nasze trunki i dwa martini dla pań, a on kiwa tylko głową. Proszę go o prywatną kelnerkę dla naszej loży, a on skrupulatnie zapisuje to w swoim małym notesiku.

Layla: Czy masz dołeczki?

      Zerkam na to pytanie i lekko się dziwię. Jest naprawdę rzetelna w tym wypytywaniu.

Cole: Tuż nad pośladkami. Na twarzy brak.

Cole: Czy już dostanę twoje zdjęcie?

         Barman stawia przede mną drinki, ale nie dostałem jeszcze odpowiedzi, a czuję, że nie będę mógł wrócić bez niej do Bruce'a i dziewczyn. Wbrew temu, co bym chciał i słowom mojego kumpla to Layla naprawdę mnie zaciekawiła i chciałbym zobaczyć z kim rozmawiam od tygodnia.

         Wiadomość jednak nie nadchodzi, więc z westchnieniem biorę drinki i idę do loży, w której Bruce podrywa w najlepsze.

         Siadam obok Mery, stawiając drinki przed wszystkimi. Opieram ramiona na oparcie, a dziewczyna przybliża się do mnie. Zagaduje ją o jakieś pierdoły, których i tak nie zamierzam zapamiętać.  

      Cztery i pół drinka później pakowaliśmy podpite panie w taksówki i imprezy się rozdzieliły. Mery uwiesiła się na mnie niczym bombka na choince i trajkotała jak najęta o takich głupotach, że puchła mi głowa jej słuchając. Nawet wypity alkohol nie mógł wygrać z tą bezsensowną paplaniną. Niemiłosiernie się ucieszyłem, gdy zaczęła przysysać się do mojej szyi, przynajmniej zachowywała się cicho.

       Wyjmuję ją z taksówki, dając gościowi duży napiwek, w końcu on też musiał jej słuchać. Uwieszoną na moim ramieniu prowadzę ją do budynku i mojego mieszkania, widzę po tym jak na mnie patrzy, że najchętniej rzuciłaby się na mnie jeszcze w windzie, dlatego odsuwam ją od siebie. Jęczy z niezadowoleniem, ale zaczyna się rozglądać.

       Gdy wchodzimy do mojego mieszkania, jej spojrzenie ogarnęło całe pomieszczenie. Kręci ją to, że zza przeszklonej ściany zasłoniętej zwiewną firaną widać światła miasta i tych wszystkich spieszących się ludzi.

— Pięknie mieszkasz, West — mruczy i zrzuca z ramion białe futro.

         Milczę, obserwując jak podchodzi do szyby, a jej biodra kołyszą się przykryte czerwonym materiałem sukienki. Wiem, że chce, żebym do niej podszedł, dlatego tego nie robię. Zamiast tego sięgam po karafkę z whisky i nalewam sobie trochę do szklaneczki.

— Nie nalejesz mi? — pyta, a jej spojrzenie mnie rozbiera.

— Wypiłaś już dość — odpowiadam i odstawiam puste naczynie.

      Dziewczyna idzie w moim kierunku, zsuwając z ramion cienkie ramiączka sukienki. Staje przede mną, a materiał osuwa się, wyjawiając mi tajemnicę. Mery nie nosiła bielizny.

— Podoba ci się to, co widzisz — oznajmia, a ja uśmiecham się. Ta mała jest pewna siebie i zupełnie nieświadoma, że widywałem już takie jak ona i znacznie lepsze.

— Zajmij się mną — mówię, a ona zerka na mój rozporek.

      Kompletnie naga Mery klęka przede mną, a ja rozsiadam się wygodnie na kanapie. Rozpina mój rozporek i uwalnia penisa w chwili, gdy mój telefon oznajmia przyjścia wiadomości.

— Jesteś żonaty? — pyta, ale tak naprawdę ma to w nosie.

     Odburkuję "nie", a ona ściąga moje spodnie. Zanim oddam się w jej ręce, zerkam na wiadomość od Layli i zamieram. Zdjęcie.  

Czując Twój OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz