— Masz maksymalnie dziesięć minut. Gdyby coś się działo - zawołaj.
Ty Lee pokiwała energicznie głową. Była jednak pełna powagi, co niekoniecznie było nieodłączną częścią charakteru dziewczyny. W jej wnętrzu tlił się potężny strach i gigantyczna niepewność.
— Jasne! — zawołała, ale zaraz później stłumiła dziwny nagły wybuch radości, który zastąpiło zwyczajne przerażenie.
Ty Lee złączyła swoje dłonie, jak do pośpiesznej modlitwy, masując ze stresu każdy palec z osobna. Były to ćwiczenia, których nauczyła się w cyrku - na rozciągnięcie, wzmocnienie i doprowadzenie krwi do opuszków. Świeżą wojowniczkę Kyoshi również dodatkowo to uspokajało.
Ty Lee westchnęła długim gestem. Z wielkimi, jak spodki do filiżanki, oczami wkroczyła do niewielkiego pokoiku.
Ściany pomieszczenia były pomalowane na biało. W okolicach drzwi dostrzegalne były ślady krwi i bruzd po paznokciach, jednak mozolnie zatarte. Brak okien był niezmiernie przytłaczający. Nie było tu nawet łóżka, tylko zwykły zleżany materac położony w kącie na podłodze.
— Czego chcesz? — Zagrzmiała wrogo odwrócona tyłem do Ty Lee Azula. Jej ciało było unieruchomione przez zawiązane na jej plecach podłużne szmaty, trzymające jej ręce blisko ciała. Kaftan bezpieczeństwa zlewał się z realiami pokoiku. Tylko ciemne jak smoła włosy Azuli kontrastowały z tym miejscem. — Chcesz się pośmiać? Powydurniać? Dać mi lekcję moralności? — Prychnęła nie podnosząc głowy.
— Nie, wcale nie! Azula, ja...
— Nie bądź śmieszna, Ty Lee. Obie wiemy po co tu jesteś.
Ty Lee zrobiła niepewny krok w stronę dawnej przyjaciółki.
— N-naprawdę? Naprawdę wiesz? Skąd?
Azula poruszyła się niespokojnie.
— A więc należysz teraz do wojowniczek Kyoshi? Tych, które niedawno pokonałyśmy i odesłałyśmy do więzienia? A twoją przywódczynią jest ta nędzna dziewczyna chłopaka z bumerangiem? Żal mi ciebie, Ty Lee.
Azula uniknęła w ten sposób odpowiedzi na pytanie.
— Wybrałam dobro, Azula... — Ty Lee zatrzęsła się, choć księżniczka Narodu Ognia nawet się nie poruszyła. Wyczuła jednak dziwną atmosferę. — Ty także możesz to...
— ZDRADZIŁAŚ MNIE! — Morderczy ton Azuli połączony z niesamowitą pretensją w głosie mogły powalić na kolana całą uzbrojoną armię.
— Ja tylko... stanęłam po właściwej stronie. — Ty Lee zaczęła nerwowo ściskać palce, zmuszając je do karkołomnego tańca. Czuła jak cała krew z jej niewielkiego ciała zbiera się w jednym miejscu i wędruje do głowy.
Azula zaśmiała się szyderczo.
— Tutaj nie ma żadnych właściwych i mniej właściwych stron. Zdradziłaś mnie! Nie próbuj swoich słodkich wyjaśnień, ze łzami na końcu, jak to się nie zastanawiałaś pomiędzy mną, a jakąś nędzną grupką z avatarem na czele! Jesteś równie żałosna jak oni wszyscy.
Ty Lee obiecała sobie, że tego nie zrobi, ale teraz była już o krok od wypuszczenia z oczu łez.
— Także mogłaś to zrobić. Mógłbyśmy teraz żyć normalnie w świecie bez podziału. Powstajemy z kolan, a ty... musisz siedzieć tutaj...
— Nie myśl, że chciałabym się bawić w wasze nędzne teatrzyki zrzeszające cztery narody, nawet gdybym mogła. Nie obchodzi mnie to.
— Jesteś nadal zła o ten jeden wypadek? Przyszłam to naprawić. Naprawdę możesz wyjść i... — Oczy Ty Lee były pełne łez. Jedno nieodpowiednie słowo i wypuści je na światło dzienne.
— Zdradę nazywasz wypadkiem? — Azula spojrzała na Ty Lee na krótki moment, po raz pierwszy odkąd dziewczyna tutaj weszła. — Od początku wiedziałam, że Zuzu mnie zdradzi. Jego jedyna chwila lojalności w życiu była dawno temu, gdy byliśmy dziećmi. Mai także nie była wzorowa, ale ty? — Prychnęła, ruszając nagle ciałem, chcąc poprawić pozycję. — Po tobie nie spodziewałam się tego ani trochę! — Azula zagryzła zęby, posyłając Ty Lee wściekłe spojrzenie spod krzywo przyciętych włosów. — Jak mogłaś?!
Ty Lee nie potrafiła dłużej wytrzymać. Rozpłakała się. Azula natomiast nie odezwała się ani słowem. Odwróciła tylko wzrok.
— Chcę ci pomóc. Naprawdę. Azula... nadal jesteś moją przyjaciółką i...
— Ufają tylko głupcy. Powinnam od początku wzbudzać w was strach. Wtedy żadnej z was nawet przez myśl nie przeszłaby ta haniebna zdrada!
Ty Lee ponownie się rozpłakała.
— Azula, ja... Przepraszam. Pozwól mi to naprawić, proszę.
Azula nie poruszyła się. Znów siedziała bez oznak życia pod ścianą, odwrócona plecami do Ty Lee.
— Gdzie jest haczyk?
Ty Lee zamarła.
— Avatar ma mi odebrać moc tkania ognia, prawda?
Ty Lee nie potwierdziła, ale i nie zaprzeczyła.
— Wolę zgnić w tym miejscu albo innym - najgorszym możliwym we wszystkich czterech narodach, niż dobrowolnie oddać wam ogień! — Wycedziła przez zęby gniewnym tonem.
Nagle drzwi pokoju się otworzyły. Stanął u nich gość, który pilnował Azuli i innych będących tutaj skazańców.
— Czas minął. Proszę opuścić...
— Jeszcze dwie minuty. Proszę. — Ty Lee spojrzała na niego błagalnie. Facet nie robił problemów. Wyszedł, zamykając drzwi.
— Myślisz, że zdołasz mnie przekonać? — Prychnęła. — Nie rób sobie nadziei.
— Nie, ja chciałam cię jeszcze tylko przytulić. Jeżeli się zgodzisz...
Azula milczała.
— I tak byś to zrobiła. — Odparła w końcu prędko.
Ty Lee ze łzami w oczach rzuciła się na unieruchomioną pasami dziewczynę. Zamknęła jej ciało w uścisku.
— Gdybyś zmieniła zdanie albo po prostu chciała pogadać, znaleźć inny sposób albo... cokolwiek... to po mnie przyślij. Przyjdę. — Rzuciła jeszcze przed opuszczeniem tego miejsca, o co prosił już natarczywie inny strażnik.
Azula nie odpowiedziała, ale Ty Lee wiedziała, że usłyszała.
Opuściła budynek z zestawem świeżych emocji, które dostarczyło jej to spotkanie. Miała szczerą nadzieję, że nie było ono ostatnie.
Azula po wyjściu Ty Lee i upewnieniu się, że została całkiem sama, wypuściła z oczu długo trzymane tam łzy rozpaczy. Czuła jak z każdą sekundą zaciska się jej gardło, jak niewidzialna pętla sprawia dyskomfort jej ramionom. Poruszyła się, krzycząc wewnętrznie i przeklinając rzeczywistość.
— Dlaczego nie potrafię cię znienawidzić, skoro sprawiłaś mi tyle bólu? — Wyszeptała do siebie niemalże bezdźwięcznie, próbując ukryć później twarz w dłoniach. Mocno zaciśnięte pasy nagle odpuściły i pozwoliły jej uwolnić dłonie oraz nawet przy kilku mocniejszych ruchach wydostać się z kaftana. Ulga była bezcenna. Azula wiedziała czyja to robota, ale nie chciała przyznać tego na głos.
Jej dłonie dodatkowo przyobleczone były w specjalne unieruchomienia, które uniemożliwiały jej tkanie. Teraz jednak była w stanie je zdjąć i poczuć dawno zaniechaną moc. Wydobyła z palców niebieski ogień, który falował spokojnie.
Azula uśmiechnęła się, czując znów ogromną siłę, której w tym momencie sama nie była w stanie w pełni okiełznać.
~~~
Byłam zmuszona usunąć wstęp do wszystkich one shotów, ale w niedalekiej przyszłości zapewne znów się pojawi.Chciałam wam życzyć miłego wieczoru/dnia i don't be shy - możecie śmiało komentować! Gwiazdka gwiazdką, ale imo komentarz jest zdecydowanie cenniejszy, daje znać co mogę poprawić czy zmienić żeby było lepiej <3
3majcie się! Do zobaczenia!
CZYTASZ
Zbiorek skondensowanych historyjek (czyli po prostu One Shoty)
Ngẫu nhiênChęć chwilowego oderwania się od świata? Moment wytchnienia? Pragnienie przeniesienia się do innej rzeczywistości i spędzenia kilku krótkich, ale niepowtarzalnych, chwil z jej bohaterami? Każdy powód jest dobry. Witam serdecznie w moich skromnych pr...