Nightmare |Tyzula|

46 8 15
                                    

Szara na tle ściany postać wspinała się prędko po murze wieży, w której osiedliły się chwilowo wojowniczki Kyoshi. Drużyna była na ważnej misji, daleko od swojej wyspy. Pokoje wynajął im dobry przyjaciel Iroh, więc nikt nie podejrzewał, że mogłoby coś się wydarzyć. Poza tym na świecie panował pokój. Od lat wszyscy czuli się bezpiecznie w swoich domach i przy swoich bliskich. Nikomu nawet nie przeszło przez myśl, że ktoś mógłby teraz spiskować przeciwko nim, czy knuć podstępy, które by im zagrażały.

Postać już docierała na niemal sam szczyt - do pokoju jednej z wojowniczek, którą sobie upatrzyła. Z głębokiej kieszeni jej płaszcza wystawało ostre narzędzie.

Chłodny powiew wiatru otworzył na oścież okno w pokoju Ty Lee. Dziewczyna przebudziła się i po omacku spróbowała bezpiecznie wstać, by je zamknąć. W oddali usłyszała dźwięk upadającego na podłogę ciężkiego metalowego przedmiotu. Uznała jednak, że nadal śni, więc nie przejęła się tym nic a nic. Nie otwierała oczu, pragnąc w ten sposób uniknąć całkowitego obudzenia się. W głębi duszy też czuła, że coś jest nie tak. A nie chciała stanąć przypadkiem twarzą w twarz z jakimś potworem albo inną zjawą.

Ty Lee westchnęła przeciągle, gdy nie mogła wyczuć pod palcami klamki okna. Nie dbając dłużej o wyimaginowane obawy otworzyła oczy i teraz już ostry obraz, który powstał przed nią, był w stanie ofiarować jej wykonanie upragnionego zadania.

Zamknęła prędko okno i odwróciła się na pięcie, chcąc wrócić do łóżka. Jeszcze przed tym poczuła dziwny, niespotykany wcześniej, niepokój, jednak naprawdę wierzyła, że to wszystko dzieje się w jej głowie; jeszcze przed całkowitym rozbudzeniem się organizmu.

— Azula? — wykrzyknęła nagle dziewczyna, gdy okazało się, że kilka metrów od niej stoi postać byłej księżniczki Narodu Ognia. — Mogłabyś mnie nie straszyć? — Ty Lee zakryła dłonią usta, gdy zorientowała się jak głośno się zachowuje. Nie miała zamiaru budzić towarzyszek.

Azula skrzywiła się, spuszczając głowę. Niewerbalnie w ten sposób przeprosiła za ten incydent.

— Dobra, żartowałam, nie szkodzi. Cieszę się, że przyszłaś. — Ty Lee wyminęła ją jak gdyby nigdy nic i z niewinnym, niewielkim uśmiechem na ustach usiadła na krawędzi swojego posłania.

Szok pokierował Azulą. Choć wcześniej na usta cisnęły jej się tysiące słów nagromadzone podczas długotrwałej rozłąki - dodatkowo rozpoczętej zdradą - to teraz nie mogła wydobyć z siebie ani jednego. Idąc tutaj była wręcz pewna, że będzie musiała uciszać dawną przyjaciółkę, tłumaczyć jej dlaczego tutaj jest, czy przysięgać, że nie ma złych zamiarów. Natomiast Ty Lee... Po prostu się z nią przywitała i usiadła z powrotem na łóżko.

Azula zazwyczaj tego nie robiła, jednak ssąca ciekawość wzięła nad nią górę.

— Nie jesteś przerażona? Albo choć zaskoczona, że tu jestem? — Spytała, nie mogąc ukryć zdezorientowania nawet w zawsze niezmiernie kontrolowanym głosie.

— Dlaczego?

Azula spuściła głowę, w realnej agonii niecodziennego smutku.

— Przychodzisz co noc odkąd... No wiesz... — Ty Lee ziewnęła jakby te nocne odwiedziny to było nic takiego. — Przyzwyczaiłam się.

Azula aż usiadła zmieszana.

— Co noc? Masz na myśli, że...

— To sen — zaśmiała się Ty Lee, rozciągając plecy. Jej entuzjazm ciekawie kontrastował z samopoczuciem Azuli. — Tylko mi się śnisz. Ale to nic. Przynajmniej w taki sposób mogę cię zobaczyć.

Zbiorek skondensowanych historyjek (czyli po prostu One Shoty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz