Nie wiedziała ile czasu minęło, ale w końcu otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy chcąc przyzwyczaić się do jasnego światła. Gdzie jestem, pomyślała zaskoczona rozglądając się po jasnym pomieszczeniu.
- Miona? – odwróciła głowę w drugą stronę ku głosowi. Dziwnie znajomemu... Gdzieś już go słyszała i nie pomyliła się. Uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki, która siedziała na krześle. Wszędzie rozpoznałaby te promieniste włosy.
- Cześć – tylko tyle zdołała wykrztusić.
- Lepiej się już czujesz? – zapytała z troską pomagając jej podnieść się do pozycji siedzącej. Hermiona chciała już jej odpowiedzieć, ale kątem oka zauważyła leżącą postać na kanapie. Ginny podążyła za jej zdziwionym spojrzenie i uśmiechnęła się jeszcze bardziej niż to było możliwe.
- Nie chciał Cię zostawić samej. Uparł się, że ktoś musi mieć Cię na oku, gdyby Johnson chciał dokończył swoje dzieło – tutaj wywróciła oczami. Czy tylko ona i Blaise rozpoznali tu kłamstwo? Draco ewidentnie nie chciał jej zostawić samej kiedy prawie umarła w jego ramionach. Mało kto wypuściłby taką osobę z rąk.
- Śpi? – zapytała cicho obserwując jego platynowe włosy. Jego klatka piersiowa miarowo się podnosiła i opadała. Mimowolnie się uśmiechnęła.
- Zasnął z godzinę temu. Pilnuje Cię odkąd tu jesteś czyli jakoś – w tym momencie się lekko zamyśliła. – Trzy dni. Pamiętasz co się stało nim się tu obudziłaś? – zapytała z ciekawości.
- Pamiętam... jego. Uratował mi życie, Gin. Czemu? – zapytała zdziwiona spoglądając ponownie na przyjaciółkę, która zagadkowo się uśmiechnęła. Zmarszczyła zaciekawiona brwi. O co mogło jej teraz chodzić?
- Czemu szukałaś pomocy akurat u niego? – Ginny nie ukrywała, że bardzo chciała znać odpowiedz na to pytanie, ale pomimo wszystko nie miała jej tego za złe. Gdyby to ona umierała wybrałaby Blaise'a, a nie najlepszą przyjaciółkę. Chciałaby umrzeć w ramionach ukochanej osoby. Hermiona również, ale może nie była tego świadoma. Jeszcze... Ona się o to postara, żeby w końcu otworzyła oczy na miłość.
- Może zawołam uzdrowiciela? – zapytała lekko zaniepokojona kiedy brunetka znów zaczęła obserwować Malfoy'a. Była myślami daleko stąd i dopiero wróciła kiedy Ginny złapała ją za dłoń. Powtórzyła pytanie kiedy spojrzała na nią szczerze zdziwiona. Pokręciła przecząco głową.
- Czuję się dobrze. Nic mnie już nie boli. Po prostu jestem tylko zmęczona.
- O czym myślisz?
- O dzieciach – skłamała szybko. Czuła wyrzuty sumienia, że teraz zamiast przekazywać wszystkie potrzebne dane, ona myślała o Malfoy'u. Sama nie wiedziała czemu chciała umrzeć w jego ramionach. Czy naprawdę jedynym powodem była różdżka Johnsona? Równie dobrze ktoś inny mógł mu ją podać, więc co ją podkusiło? Pamiętała, że był to impuls.
- Czy coś odkryli kiedy byłam nieprzytomna?
Ginny pokręciła przecząco głową.
- Twoje zeznania bardzo dużo im pomogą. Również chcą Ciebie odciążyć, Miona. Masz odpoczywać. Harry pomoże Malfoy'owi. Niczym się nie martw.
Hermiona kiwnęła głową przymykając oczy. Może Ginny miała rację.
***
- Ginny! – krzyknął za żoną kiedy ta wyszła od Granger i nawet na niego nie spoglądając ruszyła szybkim krokiem w kierunku schodów. – Gin! Co się stało? – zapytał kiedy już ją dogonił.
- Ona jest ślepa! Kompletnie nie widzi tego, że Malfoy coś do niej czuje! – warknęła wściekła zatrzymując się i siadając na jednym z krzeseł. – Nie powiem jej tego wprost, bo mi nie uwierzy i prędzej mnie wyśmieje... Ale sam fakt, że tyle jest znaków, że ten dupek coś do niej czuje, a ona tego nie widzi... Blaise, jak to możliwe, żeby Hermiona była taka ślepa...
CZYTASZ
Lonely I | Dramione | Zakończone
FanfictionPierwsza część Lonely Mija 6 lat o d bitwy o Hogwart i ostatecznego pokonania Voldemorta. Złota trójka spełnia się w Ministerstwie Magii. Harry i Ron jako aurorzy, a Hermiona jako szef departamentu ochrony młodych czarodziejów, nowo powstałego po wo...