Minęło już sześć lat odkąd Hermiona Granger postanowiła zrezygnować ze świata magii. Dowiedział się o tym zdecydowanie za późno. Już po fakcie dokonanym... Gdyby powiedziała mu o tym, to może mógłby ją jakoś przekonać do zmiany zdania. Kochał ją, a ona kochała jego. Przez Michael'a Johnsona ją stracił...To przez niego zdecydowała się na ten ruch. To jego tortury omal nie spowodowały ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Cudem nie leżała teraz w Mungu na sali razem z rodzicami Neville'a.
Co ja mam teraz? Pomyślał siadając na ławce w parku. Wyciągnął z kieszeni aksamitne, czerwone pudełko. Westchnął na widok pierścionka z brylantem. Czy na pewno to było dobrym pomysłem, żeby oświadczać się Astorii Greengrass? Nie kochał jej. Nawet nic szczególnego do niej nie czuł. Była po prostu dobrą kandydatką na żonę. Musiał zostawić po sobie jakiegoś potomka. Nie odda całego swojego majątku w ręce Ministerstwa, a na Blaise'a nie mógł tego przepisać. Do dzisiaj nie potrafił zrozumieć czemu mu tego odmówiono.
Schował ponownie to przeklęte pudełko do kieszeni. Nie zamierzał dawać Astorii rodowego pierścienia po matce. Nie kochał jej. Kochał tylko jedną kobietę...A ta kobieta zniknęła sześć lat temu. Nikt nie wiedział gdzie przebywa Hermiona Granger. Minister ani aurorzy nie chcieli mu podać lokalizacji. Nie wiedział gdzie była, gdzie pracowała, a może miała kogoś?...
Westchnął kiedy po raz kolejny przyszedł sms. Nie pierwszy raz odbierał już Victorię z przedszkola, a Blaise zachowywał się jakby... nie zamierzał mu już jej nigdy oddać, a może bał się, że nie potrafi należycie zaopiekować się Victorią? Nie dało się również ukryć, że Blaise nie przepadał za Astorią, Victoria również jej nie lubiła. Czy to nie był wystarczający powód, żeby wyrzucić Astorię ze swojego życia?
- Wujku!
Poderwał się z ławki kiedy usłyszał wołanie Victorii. Przestraszony biegł do huśtawki, przy której siedziała rudowłosa dziewczynka i próbowała odgarnąć swoje długie loki z małych rączek blondynka.
- Bo on mnie ciągnie za włosy! – naskarżyła kiedy Draco uklęknął koło nich. – To boli, wujku!
Blondyn westchnął. Omal zawału nie dostał słysząc jej krzyk. Miał ochotę krzyknąć na nich oboje. Tak, nawet na swoją ukochaną księżniczkę...
- Ona ma czerwone włosy! Chcę je! – krzyknął chłopczyk ponownie wyciągając dłonie w kierunku włosów, ale Draco je delikatnie złapał. Wtedy chłopczyk na niego spojrzał. Jego oczy wydały mu się dziwnie znajome, a rysy twarzy takie jakby już gdzieś wcześniej je widział. Szybko się otrząsnął i spojrzał na lekko przestraszoną twarz malca. Natychmiast go puścił nie chcąc go dalej straszyć.
- Ile masz lat? – zapytał delikatnie.
- Mama mówi, że pięć – odpowiedział i po chwili pokazał mu odpowiedni wiek na palcach.
Draco mimowolnie się uśmiechnął.
- A wiesz, że nie wolno ciągnąć za włosy? – zadał kolejne pytanie.
- Niby wiem... Mama mówiła, że tak nie wolno, ale ona ma czerwone włosy! Chcę takie!
Draco westchnął i ponownie złapał dłonie chłopczyka. Może trochę za mocno, bo chłopiec rozejrzał się przerażony.
- Mamo! – krzyknął do kogoś za nim.
- Zostaw moje dziecko! – westchnął kiedy usłyszał za sobą zimny głos kobiety, ale pomimo wszystko wyczuł w nim empatię, którą za wszelką cenę chciała teraz ukryć. Od razu go puścił, żeby chłopczyk pobiegł do swojej matki, a on musiał się teraz ze wszystkiego wytłumaczyć.
- Nie chciałem go skrzywdzić. Ciągnął moją chrześniaczkę za włosy. Chciałem mu powiedzieć, że to niegrzeczne i po prostu... - przerwał kiedy odwrócił się i spojrzał na kobietę, która teraz przytulała synka do siebie. Zaniemówił widząc długie, brązowe włosy pięknej kobiety. Czy to możliwe, że stała przed nią Hermiona Granger?
Ocknął się kiedy kobieta się zaśmiała. Tak, to była ona. Ten jej piękny śmiech i uśmiech, którym go teraz obdarzyła przywrócił wszystkie wspomnienia z nią związane. Te dobre i te złe. Szukał jej przez ostatnie lata i nie natrafił na żaden trop, a teraz? Odebrał Victorię z przedszkola i przypadkiem natrafił na nią w parku? Musiał przyznać, że była jeszcze piękniejsza...
- Przepraszam pana za niego. Już tak długo uczę Scorpiusa dobrych manier, a on dalej swoje. Jakby jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał moje słowa. Nie mam pojęcia po kim to ma. Pewnie po ojcu – zaśmiała się ponownie, a Draco nie potrafił jakkolwiek na to zareagować. Słuchał jej pięknego głosu jak oczarowany. Była to piękna magia. Najpiękniejsza jaką widział w ciągu ostatnich sześciu lat.
- Nazywam się Hermiona Granger. Mieszkam tu niedaleko, aż dziwne, że wcześniej ani razu się nie spotkaliśmy. Proszę pana... Wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona kiedy mężczyzna nadal nie odpowiadał.
Victoria podniosła się z ziemi i podbiegła do wujka chcąc uratować ostatnie grosze dumy i godności swojego chrzestnego. Złapała go za dłoń i mocno pociągnęła.
- To za wcześnie na miłość, wujku – uśmiechnęła się w jego stronę kiedy na nią spojrzał. Odwrócił od niej wzrok kiedy Hermiona ponownie się zaśmiała. Draco wysilił się na uśmiech.
- Jestem Draco Malfoy. Ta mała wiedźma to córka mojego najlepszego przyjaciela. Rzadko ją odbieram, a szkoda. Chętnie spotkałbym panią wcześniej.
Hermiona ciepło odwzajemniła jego uśmiech.
- Do następnego razu, panie Malfoy – pożegnała się biorąc syna za rękę. Odwróciła się i zaczęła iść w kierunku drogi. Scorpius szedł grzecznie u boku matki, ale po krótkiej chwili odwrócił głowę w jego kierunku i obserwował go marszcząc przy tym brwi. Robił to bezczelnie, aż do momentu dopóki nie zniknął z matką za rogiem.
Scorpius miał pięć lat. Czy to możliwe, że ta ich ostatnia wspólna nocna po balu mogła zaowocować to dziecko? Bał się do tego przyznać, ale widział w nim siebie kiedy był dzieckiem. To jednak oznaczało jedno... mógł mieć potomka, więc Astoria może poczekać, a może i odejdzie z jego życia raz na zawsze.
_____
Dziękuję, dziękuję.... Więcej będzie w ,,Podsumowanie i podziękowanie ♥"
CZYTASZ
Lonely I | Dramione | Zakończone
FanfictionPierwsza część Lonely Mija 6 lat o d bitwy o Hogwart i ostatecznego pokonania Voldemorta. Złota trójka spełnia się w Ministerstwie Magii. Harry i Ron jako aurorzy, a Hermiona jako szef departamentu ochrony młodych czarodziejów, nowo powstałego po wo...