Wyjazd

29 1 0
                                    


5 Pułk Chemiczny w Tarnowskich Górach

Wojtek pokazał przepustkę wartownikowi przy bramie, słońce grzało z całą mocą. Lipiec, był wyjątkowo paskudny, słońce grzało niemal dzień w dzień. Wartownik spojrzał na faceta i otworzył wjazd. Granatowy Nissan note wjechał płynnie za bramę. Słońce grzało tak mocno, że na masce samochodu można było usadzić jajka, na samą myśl facetowi zaburczało w brzuchu. „ Jak tylko załatwię swoje- pomyślał – jadę na obiad". Zaparkował płynnie przed niskim parterowym budynkiem, chciał to załatwić szybko, nie miał, ani czasu, ani ochoty przeciągać nieuchronnego. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Spojrzał w słońce, czasami za bardzo świeciło, denerwowało go to. Skierował swoje kroki prosto do baraku. Wszedł pewny siebie już od wejścia patrząc na miny kolegów. Jeden z nich złapał go za ramię

- Nie zrobisz tego

Antek był wysokim, barczystym facetem z wąsem, ale za nic nie mógł mierzyć się z Wojtkiem, który przewyższał go o głowę, był prawie łysy, a w barach przypominał niedźwiedzia brunatnego. Ten spojrzał na niego i powiedział spokojnie

- Jeszcze nie wiem co zrobię

Zostawił ich nie patrząc na to co może się stać za chwilę i wszedł do pomieszczenia.

...

Kiedy wyszedł z jednostki, był już innym człowiekiem. Jakim nie wiedział, ale jego słowną przepychankę z przełożonym słyszał chyba cały barak. Ominął wściekłe miny przyjaciół i skierował kroki do samochodu. W jego kieszenie natrętnie jak mucha lecąca do żarcia dzwonił telefon. Zignorował go po raz kolejny, no, bo i po co miałby odbierać, by znów pokłócić się z ojcem? W ciągu tygodnia za dużo razy zdążył. Chciał ominąć temat tak szybko jak tylko mógł. Wsiadł do samochodu i walnął masywną pięścią w kierownicę. Czego oni od niego chcieli? Żeby przeszedł na tym do porządku dziennego? Ledwo wyszedł z tego z życiem, chciał uleczyć rany nie tylko na ciele. Zamknął oczy, pomimo tego, że zaparkował w cieniu, to i tak nagrzany samochód dawał mocno w kość. Drzwi po stronie pasażera się otworzyły i do środka wszedł gruby generał pod wąsem miał zmarszczki na twarzy i wydać, że trzęsły mu się ręce. Wojtek westchnął ciężko, nie miał ochoty na kolejna awanturę

- Nie pal tu- powiedział spokojnie- jak na razie mój samochód nie śmierdzi, i nie chcę, by śmierdział jasne?

Generał na niego spojrzał spod krzaczastych brwi, ale otworzył drzwi i wywalił peta , zamknął drzwi i powiedział

- Przepraszam, poniosło mnie, jedź na urlop, przemyśl sprawę, nie zostawiaj chłopaków, oni nie będą pracowali z nikim innym wiesz o tym

Wojtek wiedział, że zostawienie chłopaków może być ciężkim tematem, ale musiał wyleczyć rany

- Musze się pozbierać- powiedział bez ceregieli- jestem wrakiem, budzę się w nocy z koszmarami- spojrzał na generała- muszę, albo nic ze mnie nie będzie.

- Ale nie rezygnuj- powiedział generał- pomimo tego jakie nieprzyjemności są między nami jesteś jednym z najlepszych jakich miałem przyjemność współpracować. Oni za tobą idą. Weź tyle wolnego ile potrzebujesz, a potem tu wróć

- Przemyślę- odparł patrząc przed siebie- a teraz wybacz jestem głodny i cholernie zmęczony.

Generał kiwnął głową i wyciągnął dłoń do Wojtka, ten się zawahał ale ją uścisnął. Kiedy generał wyszedł , Wojtek natychmiast wyjechał z parkingu. Promienie słońca natychmiast zajrzały przed przednią szybę samochodu, w jego kieszeni znów natrętnie dzwonił telefon, jedną ręka prowadząc, wyjął telefon i sprawdził kto dzwoni. Na wyświetlaczu było zdjęcie pulchnej na twarzy kobiety w okularach z kręconymi krótkimi włosami, była podpisana jako mama. Wsadził telefon na przednią szybę w uchwyt i nacisnął połączenie...

...

Warszawa

Wystraszona i spanikowana kobieta patrzyła pustym wzrokiem na swoje odbicie w lustrze. Była przerażona, miała pełne strachu oczy, włosy w nieładzie, była cała obolała, kiedy w nocy po pijanemu zmusił ją do seksu, ślad w postaci rozciętej brwi miała do teraz. Czuła, ze wpada w coraz gorszą studnię jak z niej nie wyjdzie, to będzie dramat. Wyszła z łazienki i omiotła wzrokiem siedem wspólnych lat. Na początku Robert nie wydawał się damskim bokserem, prawda wyszła na jaw później, a mimo to dalej z nim była. On ją bił, a ona znosiła cierpliwie wszystkie upokorzenia, ale kiedy zgwałcił ją w nocy, doszła do wniosku, że to absolutnie koniec, wyjęła z szafy walizkę, musiała się śpieszyć, nie mogła sobie pozwolić na to, aby dorwał ją w dom. Wpadła do szafy, szybko założyła spodnie, koszulkę, i bluzę z kapturem. Jedyne czego chciała to od niego uciec, Zabrała swoje rzeczy, przez siedem lat niewiele ich nagromadziła, Robert zawsze powtarzał, że to jego mieszkanie. Więc teraz zabrała wszystko to co miała i napisała kartkę, którą przyczepiła do drewnianej ramy lustra w przedpokoju" Odchodzę, nie szukaj mnie. Nie chcę Cię znać" Wsadziła kartkę za lustro i zamknęła drzwi średnia zielona walizka szybko mknęła za nią, gdy ta szła na autobus. Dokąd chciała uciec? Nie miała pojęcia, jak też nie miała, teraz wiedziała tylko, że musi się dostać na dworzec. Zbyt wiele razy dała sobą pomiatać, ale dziś to zakończy. Z torebki wyciągnęła telefon nerwowo rozglądając się na boki i wybrała numer. Oczywiście nikt nie odebrał, jak nie trzeba, to zawsze dzwoni z plotkami, ale jak ona potrzebuje pomocy, to jej nie ma. Otarła łzy dłonią i wrzuciła telefon do torebki. Na przystanek podjechał autobus, kobieta wsiadła jakaś starsza babcia mruknęła pod nosem o zajmowaniu miejsca walizkami w autobusach. Elżbieta nawet jej nie słuchała miała ważniejszy problem do rozwiązania? W jej torebce zadzwonił telefon. Ze strachem spojrzała na wyświetlacz, ale to była przyjaciółka. Drżącą ręka odebrała telefon, a autobus podjechał  na dworzec PKP

Odnaleźć siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz