Kiedy już odprawił Annę i został sam z Elżbietą w domu zrobiło się po prostu cicho. Właśnie tej ciszy brakowało mu dokąd wybudził się po tamtej akcji na Poligonie. Już nie raz ocierał się o śmierć, ale nigdy z powodu przyjaciół. Aż do teraz... Elżbieta siedział na zaszklonej werandzie. Ta kobieta intrygowała go bardziej niż bał się przyznać sam przed sobą. Słońce powoli zachodziło, co było mu na rękę, ostatnio słońce było koszmarne, a każdy dzień gorszy od poprzedniego. Zrobił dwie herbaty i jedną podał Elżbiecie, kobieta niechętnie przyjęła jego rękę. Wojtek spojrzał na nią, bał się zgadywać co ona przeszła
- Co cię tu przygnało?- zapytał patrząc przez szybę
- A ciebie?- zapytała Elżbieta
- Te hieny – odparł Wojtek- dziennikarze, łażą jak sępy, no ale nie o mnie- złapał się na tym, że za dużo powiedział-co ci się stało w ok?
- Miałam chłopaka- odparła smutno dziewczyna
Wojtkowi nie trzeba było więcej
- Chyba damskiego boksera- syknął przez zęby- żeby takich szlag trafił, łażą po świecie i psują opinię nam prawdziwym facetom
Elżbieta się uśmiechnęła, pierwszy raz odkąd uciekła z Warszawy, Wojtek też się uśmiechnął i poszedł do kuchni, wyjął z lodówki dwa kasztelany i otworzył butelki. Poszedł na werandę i podał dziewczynie piwo.
- Wybacz, że z butelki – powiedział
Elżbieta znów się uśmiechnęła, tak miała naprawdę cudowny uśmiech i przyjęła od niego butelkę
- Dziękuję- powiedziała upijając łyk
...
Wojtek zapatrzył się na dziewczynę, była niesamowicie piękna, nawet tu, kiedy była u kresu wytrzymałości. Tego Wojtek był niemal pewny, dziewczyna tak jak i on znaleźli się we właściwym miejscu i czasie. Była naprawdę śliczna, miał drobną, delikatną twarz, a w niej oczy przepełnione strachem, i on też to widział.
- Pomożesz mi jutro?- zapytał niepewnie. Nie chciał, aby się go wystraszyła
- A co potrzeba?- zapytała patrząc mu w oczy, i co bardzo go ucieszyło nie uciekła wzrokiem
- Zakupy- odparł Wojtek- jestem facetem- nie potrafię robić zakupów, a z tego co widzę, w tym domu brakuje wszystkiego
- Dobrze- odparła Elżbieta upijając łyk piwa- mi pasuje
Wojtek uśmiechnął się pod nosem i tez upił piwo. Coś gdzieś mu mówiło, że jutrzejszy dzień, będzie, bardzo, bardzo ciekawy...
...
Jego budzik w telefonie dzwonił od dobrych pięciu minut, zakrył głowę poduszką, chciał ignorować go jak natrętną muchę, której nie da się odgonić, a jedynie otworzyć okno, tak by sama przez nie wyleciała. Nawyki z wojska wzięły jednak górę, wstał szybko się ubrał w krótkie spodenki moro koszulkę , nieśmiertelnika nigdy nie zdejmował, zresztą oficjalnie nadal pracował w oddziałach specjalnych wojsk chemicznych. Nie wiedział czy chce, aby ten stan rzeczy uległ zmianom. Wierzył w siebie i w to, że z piekła Afganistanu też można wyjść. Do Afganistanu wyjechał nabrać doświadczenia, popracować z Amerykanami, nauczyć się czegoś nowego. Znalazł tam śmierć i ogrom ludzkiego cierpienia, kiedy wrócił zaczęły go dręczyć koszmary, nikomu o nich nie mówił, bo i po co? To były tylko jego koszmary, zresztą z koszmarami też można sobie poradzić. Do jednostki wpadł jak skowronek. Ludzie widząc, że wszystko ok pozwolili mu wrócić do służby. Za nic na świecie, nie chciał zrezygnować z tego kim jest. Gdyby nie ten cholerny „wypadek" na poligonie nie miałby urlopu. Cieszył się, że przeżył tą „ przygodę". Zszedł do kuchni, ale piec był zimny. „ No tak- pomyślał". Przy piecu znalazł, to czego szukał. Szczapki do rozpalenia, biało- czarną starą gazetę i drewno do podłożenia. Rozpalił w piecu i czekał, aż ogień będzie wystraczający by dorzucić resztę. W końcu kiedy już ogień buchnął w białym kaflowym piecu z pełną mocą, nalał wody do czajnika i postawił na piec. Podszedł do szafki, wyjął z niej kubek, zasypał kawą i włączył radio, które wyłączył poprzedniego wieczoru mając nadzieję, że znów nie natrafi na wiadomości o sobie. Oczywiście jak zawsze miał pecha, wcale go to nie dziwiło, ostatnio zaczął się zastanawiać czy nie podrzucić dziennikarzom jakiegoś zastępczego tematu, by dali spokój temu.
CZYTASZ
Odnaleźć siebie
RomanceKiedy żołnierz Wojsk Chemicznych jedzie na malowniczą wieś na mazurach, by przejąć stary młyn po dziadku, nie jest świadomy, że będziemy musiał zawalczyć o własne szczęście i pokonać plotki, które krążą o jego rodzinie.