Obudziłam się następnego dnia, spojrzałam na zegarek, była 7:08. Już miałam wstawać, nagle do pokoju synka dostał się ten skurwysyn.
- Co ty tu robisz dziwko?! Wypierdalaj stąd! - krzyczał mąż.
Szybko wstałam i pogłaskałam po główce synka który zaczął płakać przez ojca tyrana. Gdy Max, mój mąż, opuścił mieszkanie wstałam i zaczęłam szykować synka do przedszkola. Na śniadanie zrobiłam mu naleśniki.
- Smakuje Ci? - zapytałam.
- Tak! - odkrzyknął Harry, mój syn.-------------
Po śniadaniu ubrałam Harrego, spakowałam plecaczek i wyszliśmy do przedszkola.
Cieszyłam się że synek jest na tyle duży, że może chodzić do przedszkola i nie musi przebywać z ojcem tyranem 24/7.
Po odprowadzeniu Harrego, udałam się do sklepu na zakupy. Kupiłam warzywa na sałatkę a następnie poszłam na dział mięsny. Nagle ujrzałam tam starego przyjaciela Maxa, Liama.
- Cześć! - przywitał się były przyjaciel męża.
- O! Cześć Liam! - odparłam.
- Dawno się nie widzieliśmy! Co słychać u Maxa i Harrego? - dopytywał.
- Wszystko dobrze. - odpowiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam bo wcale nie było dobrze.
- Pozdrów go ode mnie. - poprosił Liam.
- Oczywiście, przekażę! - odrzekłam i szybko poszłam w stronę kasy.Była straszna kolejka a ja spieszyłam się do domu, aby posprzątać i przygotować coś do jedzenia temu potworowi.
Jeśli nie wrócę na czas...znowu mi się oberwie...Biedny Harry znowu będzie musiał patrzeć na to wszystko...
Po skasowaniu ostatnich produktów szybko zapłaciłam, nawet nie zabrałam reszty i pobiegłam w kierunku domu. Niestety zahaczyłam o gałąź drzewa i rozdarłam siatkę z zakupami.
- Pomogę. - nagle usłyszałam niski, ochrypły męski głos.
- Och, nie trzeba naprawdę! - odpowiedziałam mężczyźnie.Pomógł mi z zakupami i zaczęliśmy rozmawiać.
- James. - wyciągnął rękę pomagając mi tym wstać z zimnego chodnika.
- Dziękuję! Stacy. - mruknęłam, ponieważ wiedziałam że w domu będzie wpierdal życia.Na chwilę się zamyśliłam, gdy nagle usłyszałam darcie mojego męża.
- Stacy! Ty pieprzona dziwko! Masz męża a już szukasz innego?! - wydarł się na całe osiedle Max robiąc mi przy tym wstyd.
- To nie tak... - próbowałam się tłumaczyć, ale nie dał mi dojść do słowa.
- Idziemy! - szarpnął mnie i wyrwał z ręki zakupy.
- Ten pan pomógł mi pozbierać zakupy, rozdarła mi się siatka!
- Tak tak. - odpowiedzia i wepchnął mnie do mieszkania...
![](https://img.wattpad.com/cover/300082280-288-k613932.jpg)