6. Wina i Kara

715 8 2
                                        

*na dole informacja*

~Stacy~

Przebudziłam się przez chrapanie biednej Alice. Spałyśmy w jednym łóżku, ona od strony okna a ja od strony drzwi. Światło księżyca wpadało do pokoju oświetlając go. Dziś była pełnia. Wstałam i po cichu podeszłam do okna. Oglądałam ogród który tak bardzo mi się podobał. W blasku księżyca fontanna na środku podwórka wyglądała jeszcze cudowniej. Zapatrzyłam się na odległe lasy i góry...Nagle spojrzałam w dół, zobaczyłam tam czarny samochód, coś w rodzaju furgonetki. Jakiś facet wyrzucił z niego dziewczynę i chłopaka. Wyglądali na młodszych ode mnie.

Szybko ubrałam szlafrok i zbiegłam na dół choć nie powinnam.

Na dole usłyszałam krzyki dochodzące z piwnicy. Ktoś wolał o pomoc. Cicho po ciemku skręciłam w stronę piwnicy, otworzyłam drzwi i zaczęłam iść w dół schodami.

- Pomocy! Pomocy! - usłyszałam wołanie.

Przyspieszyłam kroku i nagle znalazłam się na samym dole. W rogu piwnicy zauważyłam 2 skulone postacie.

- Kto tam? - zapytał chłopak.

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.

- Jestem Stacy. Chcę Wam pomóc. Widziałam przez okno co Wam robił ten facet. - odpowiedziałam szybko.

W tle słyszałam tylko płacz tej dziewczyny.

Powoli zbliżyłam się do nich.

- Dajcie ręce. - powiedziałam szeptem.

Zaczęłam ich rozwiązywać, mimo że nie należało to do najłatwiejszych. Delikatnie odkleiłam dziewczynie buzię.

- Powiecie mi dlaczego tak właściwie tu jesteście? Co się stało?

- Więc... podpadłem Richardowi... - odpowiedział ze strachem chłopak.

- Kto to Richard? - pytałam.

- Nie wiesz? To szef i gangu narkotykowego i tego całego burdelu. - odrzekł.

- No tak, mogłam się domyślić. Dobra chodźcie musimy poszukać tylnego wyjścia zanim ktoś Was i przy okazji mnie złapie.
----------
Po jakichś 15 minutach znaleźliśmy tylne wyjście z piwnicy na drugi ogród.

- Nie mogę otworzyć tych cholernych drzwi! - krzyknęłam zdenerwowana.
Chłopak i dziewczyna mi pomogli i udało nam się je otworzyć.

- Dzięki! - podziękował, a dziewczyna mnie przytuliła.

- Naprawdę nie ma za co! - odpowiedziałam skromnie. - Pomogę jeszcze Wam znaleźć dziurę w płocie, nie możecie iść przednią bramą!

- Znalazłam! - poinformowałam dwójkę.

- Kurwa nie wiemy jak mamy ci dziękować. - powiedział.

- Nie trzeba, uciekajcie! - krzyknęłam i nagle poczułam jak ktoś mnie złapał!

- Tu jesteś suko! Już chciałaś uciekać i myślałaś że Cię nie znajdę?! - krzyczał mężczyzna w kapturze.

- Co za kurwa, jeszcze tamtych wypuściła! - odpowiedział drugi, bardziej niski głos. - Goń ich! - wydarł się do drugiego.

Próbowałam się wyrwać, ale był tak silny, że siła dwóch moim rąk nie równała się jego jednej.

- Jak jest wina to i będzie kara. - powiedział i zaciągnął mnie do "domu".

Zaprowadził mnie do piwnicy, ale innego pomieszczenia. Rozebrał mnie, związał po czym zaczął okładać mnie po plecach i tyłku.

- Auć! - wydałam z siebie.

- Sama się o to prosisz! - krzyknął facet. - Trzeba było być grzeczną i nie wychodzić ze swojego pokoju!

Otworzyłam oczy...wszędzie było pełno krwi. W końcu przestał mnie okładać. Chyba przestraszył się, że mnie zabije.
Odłożył bat, odwiązał i ubrał.

- Spieprzaj! - krzyknął i klepnął mnie w tyłek.
Zboczeniec.

Szybko biegłam na górę do Alice, bo całkowicie o niej zapomniałam!

Wbiegłam do mojego pokoju a tam...jakiś facet się do niej dobierał!

- Zostaw ją! - wydarłam się jak najgłośniej potrafiłam.

Zbiegły się dziewczyny z całej góry. To był wspólnik szefa.

Po chwili sam szef się z nim rozprawił.

- Nie będziesz gwałcił moich dziewczyn! - wygarnął mu Richard.

Przez chwilę poczułam się, jakbyśmy wszystkie były ważne, ale przecież to był burdel.

Podeszłam szybko do Alice i ją mocno przytuliłam.

- Nie płacz, już dobrze, już cię samej nie zostawię, obiecuję! - zapewniłam.

Alice wtuliła się we mnie tak mocno, że miałam problem z oddychaniem, ale nie miałam jej tego za złe, teraz potrzebowała bliskości i wsparcia. Gdy Alice się ode mnie odsunęła spojrzała na swoje dłonie...były całe od krwi...przez moje pobite plecy.

- Stacy!!! - krzyknęła. - Ciebie też ktoś skrzywdził?! - szybko wydusiła z siebie.

- Powiedzmy. - odpowiedziałam cicho i niechętnie, nie chciałam jej martwić, miała swoje problemy.

- W tej chwili mów co się stało! - nalegała.

- Gdy spałaś wyglądałam przez okno, wtedy zobaczyłam jak jakiś chłop wyrzuca z furgonetki dziewczynę i chłopaka. - odpowiedziałam głośno przełykając ślinę.

- I co było dalej?! - wypytywała dalej nie dając mi spokoju.

- Eh...zakradłam się na dół do piwnicy, chciałam ich uwolnić, nawet po części się to udało chyba że ich złapali. - odpowiedziałam na pytanie.

- W co ty się wpakowałaś?! - oburzyła się.

- Wiesz, sama nie wiem...- powiedziałam niewyraźnie.

- Pokaż mi te plecy. - poprosiła Alice.

Obróciłam się i zdjęłam bluzkę.

- Mój Boże! - krzyknęła Alice strasząc mnie przy okazji.

- Ałć! - syknęłam.

- Co za chuj Ci to zrobił?! - pytała. - Znajdę go i zajebie! - odpowiedziała zdeterminowanie.

- Alice, nie wiem, miał kaptur. - odrzekłam na jej histerie.

- Co za chuj! - nie mogła przeżyć dziewczyna.

Oczyściła i opatrzyła mi rany, tak samo jak ja jej ostatnio. Byłam jej bardzo wdzięczna, poza nią nie miałam tutaj nikogo...


*Nie wiem czy ktokolwiek to wgl będzie czytał ale jeśli tak to proszę o kom, co się podoba o czym mam pisać, czego nie pisać itd*

ZniewolonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz