Reszta weekendu minęła nam spokojnie. Żadnych wilkołaków czyhających na moje życie ani innych poszkodowanych piesków. Obecnie mamy poniedziałek i koniec pierwszej lekcji, którą jest matematyka. Hugrekki został w domu. Humor nam dopisuje. Ljón stara się skradać mi całusy, kiedy nikt nie patrzy, co nie do końca się mu udaje. Gdzie zawędruje mój wzrok, widz3 zazdrosnego spojrzenia tej plastikowej grupy żeńskiej z mojej klasy. Te o zdrowym rozsądku, nie próbowały nawet spojrzeć na mojego chłopaka. Wiedza, ze kiedy jestem wściekła jestem zdolna zrobić krzywdę. To plotka, w której kryje się wielkie ziarenko prawdy. Wzięła się od tego, że ktoś rozpowiedział o tym, że jestem z sierocińca. Od razu założyli, że jestem marginesem społecznym, jestem agresywna i wdaje się w bójki. Oczywiście jest to śmieszne, gdyż jeszcze nikogo nie pobiłam, ale słowną defensywą potrafię poważnie zranić. Lekcja matematyki się skończyła, irytujący dzwonek na przerwę dał o sobie znać. Uczniowie powychodzili z klasy przez co zostaliśmy względnie sami. Ljón przyciąga mnie do siebie i całuje mocno, równocześnie delikatnie. Wyobraźnia zaczyna działać na najwyższych obrotach, kiedy słyszę ten okropny głos. Należy do Nancy Pierce, francuskiej suki z wymiany międzyszkolnej.
- Patrzcie dziewczyny. Dziwadło znalazło chłopaka. Jestem zaskoczona, kryminalistko, że w ogóle ktoś zwrócił na ciebie uwagę.
- Rosalie nie jest żadnym dziwadłem, kryminalistką tym bardziej nie. Nie waż się nigdy więcej tak do niej zwracać!
Wark wydobył się z gardła mojego chłopaka, sprawiając, że poczułam dumę z tego jak mnie broni.
- Ale Ljón wiem, że jesteś nowy. Ja jestem tu dłużej od ciebie i wiem, że ona nie jest warta twojej uwagi.
Już miałam zacząć się bronić. Ljón cały się spiął, wstał z krzesła gotowy pobić Nancy, kiedy rozległ się znajomy nam głos.
- Mówi to osoba bez procentu naturalności w ciele. Schematyczna suka, która potrafi się tylko wywyższać i wypinać tam gdzie widzi tego korzyści. Sorry osobiście jestem Team Natura i Wyjątkowość.
Mina Nancy była tak komiczna, ze razem z Ljónem zaczęliśmy rechotać. Nancy nadęła poliki, tupnęła nogą i wybiegła z klasy. Jej plastiki wybiegały za nią.
- Dziękuje, to było piękne. Magnus dobrze pamiętam?
- Magnus. Rosalie nie mogłem pozwolić, żeby ciebie wyzywała. Ljón ma swój rozum i raczej umie określić, czy ktoś jest dobry dla niego, czy nie. Nie przejmujcie się nią.
- Dziękujemy, masz rację, a Rosalie zdecydowanie jest dla mnie odpowiednia.
Rumienię się na słowa mojego chłopaka, który z dumnym uśmiechem tak o mnie mówi. Chowam twarz w moich włosach.
- Tak właściwie to co robisz w naszej klasie.
Mój chłopak zadaje trochę podejrzliwie pytanie. Patrzę na niego zła, bo Magnus właśnie stanął w naszej obronie, a ten szuka drugiego dna.
- Ljón w tej chwili masz przestać. Magnus jeśli dołączyłeś do naszej klasy, to możesz z nami siedzieć. Ljón nie będzie mieć nic przeciwko.
- Tak dołączyłem. Chętnie z wami usiądę. Fajnie znać kogoś w całkiem nowej szkole.
Usiadł koło mnie tak, że siedziałam między dwoma chłopakami. Ubrany był w czarny dres. Czarny plecak z Adidasa położył na ziemi koło swojego krzesła. Śmieszne jest to, że wszyscy ubraliśmy się na czarno. Ja ubrałam moją stylówkę z piątku. Ljón miał czarne rurki i szary pullover.
- Więc co robisz w Polsce? Masz zagraniczny akcent. Powiedziałabym, że skandynawski, ale nie jestem pewna.
- Masz racje. Pochodzę z Islandii. Tam bynajmniej się urodziłem i mieszkałem. Ostatnio moja rodzina przyjechała do Polski do przyjaciela rodziny. Ja dołączyłem do nich później, gdyż wcześniej byłem na nartach w Tatrach. Chciałem zobaczyć jak działa Polska szkoła wiec zostajemy w Polsce do końca roku.
- Super zawsze chciałam jeździć na nartach to taki fascynujący sport.
- Racja. Może wybierzemy się w trójkę w ferie do Słowacji na stoki? Nauczę cię jeździć. Co ty na to Ljón?
- Cokolwiek Rosalie zdecyduje. Wszędzie za nią pójdę.
- Kocham cię Ljón. Magnus czy możemy wziąć psa?
- Jasne. Możemy się zrzucić na psie spa i będzie miał jak w raju.
Ucieszyłam się i przyciągnęłam ich do uścisku. Reszta dnia w szkole minęła już bez problemów. Lekcje były nudne. Bardziej starałam się uważać na angielskim i biologii. O czternastej wyszliśmy ze szkoły. Pożegnaliśmy się z Magnusem, wcześniej wzięłam od niego numer telefonu. Udaliśmy na przystanek autobusowy. Ljón tulił mnie, dodając mi ciepła. Znużeni czekaliśmy na miejską. Po powrocie do domu zjedliśmy zapiekanki i wyszliśmy z Hugrekkim na spacer. Reszta dnia minęła nam spokojnie.
CZYTASZ
The Woods: Place where everything had started.
FantasyJestem Rosalie Wood wracam z pracy lasem i nie mogę pozbyć się wrażenia, że jestem śledzona. Nie mogę niczego dostrzec, wszystko poza dziwnym niepokojem wydaje się być takie samo. Zapraszam do przeczytania mojego pierwszego opowiadania. Możliwe są...