Magnus Myrkurson POV

Jakby wszystkich problemów było mało, opiekunka w zwierzęcym spa, uprzejmie poinformowała nas, że nasz pies uciekł. Miałem ochotę ją rozszarpać za niedopilnowanie berneńczyka zwłaszcza, że doprowadziło to Rose do płaczu. Ljón przytulał ją próbując pocieszyć, ale na nic się to zdało

Zaproponowałem, żeby Ljón poszukał psa, a ja zaopiekuje się dziewczyną. Wszyscy się zgodzili, oprócz Rose, która również chciała go szukać. Przekonaliśmy ją, że roztrzęsiona na nic się zda. Wróciłem z dziewczyną do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Rose się już uspokoiła. Zrobiłem nam po gorącej czekoladzie. 

Byliśmy już względnie rozgrzani, gdy zadzwonił mój telefon. Nie wiedząc czego mogę się spodziewać odebrałem.

- Witaj wnuku. Jestem w okolicy i pomyślałem, że cię zobaczę Co ty na to? Chętnie poznam też twoją przyjaciółkę.

Mówił jak nie on. Jakby doskonale wiedział, że dziewczyna siedzi obok mnie i podsłuchuje. Nie mogąc się zdemaskować, poprowadziłem grę dalej. 

- Witaj, dziadku. Chętnie cię przedstawię, Rosalie. Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko.

- Świetnie?! Spotkajmy się za pół godziny.

- Narazie.

Rosalie nie zadawała pytań. Już była gotowa, patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem. No to po mnie. nigdy mi nie wybaczy, jeśli stanie się jej jakaś krzywda.

Pod drodze opowiadam Rose jak bardzo cenię naszą znajomość. Zwierzam się jej, że chłopak, który mi się podoba wykazał swoje zainteresowanie moją osoba. Rzuciła mi się w ramiona i powiedziała, że obowiązkowo mam jej go przedstawić.
Jesteśmy u skraju lasu. Widzę, że Rose, zaczyna czuć się nieswojo. 

- Pamiętaj. Jestem tu z tobą i nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda.

- Wiem. Po prostu mam złe wspomnienia z lasem. Gdyby nie Ljón, miesiąc temu zeżarłaby mnie wataha wilkołaków.

Klnę.  Kiedy sobie coś uświadamiam. Stary skurwiel. Już wcześniej na nią polował. 

- Kurwa mać. Rose zajebiesz mnie, jak ci powiem.

- Co się stało? Magnus?

- Dwa tygodnie temu dziadek kazał mi cię obserwować. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale zdawkowo mówiłem co się u ciebie dzieje. Naszą przyjaźń trzymałem w sekrecie, ale się o niej dowiedział. Dam sobie łapę uciąć, że to spotkanie to jakaś pułapka.

- Chcesz powiedzieć, że tamten atak to sprawka twojego dziadka? Nie rozumiem, przecież Ljón mówił, że nie masz złych zamiarów.

- Bo nie mam Rose! Nie miałem o niczym pojęcia! Musimy wracać, nie wiem co Czarna Łapa planuje. 

- Zadzwonię po Ljóna.

- E. E. E. Nie tak prędko.

Rosalie Wood POV

Przerażenie. Strach. Panika. Uczucia opisujące burzę, w moim umyśle. Staram się wezwać Ljóna przez naszą więź, ale nie jestem w stanie. Jakby ktoś nałożył na mnie blokadę. 
Akcja potoczyła się całkiem prędko. Czarna Łapa uderzył Magnusa kamieniem. Mój przyjaciel padł jak długi na ściółkę. Próbowałam jakkolwiek walczyć zaklęciami, których nauczyła mnie matka. Posłałam kulę ognia w stronę nieprzyjaciela. Ten zdezorientowany wpadł na drzewo za nim. Skupiłam się na przytwierdzeniu go do niego, był to mój błąd, gdyż skupiając się na Alfie, zapomniałam o Betach. Poczułam piekący ból w żebrach. Ciemność opanowała najskrytsze zakamarki mojego umysłu.

Ljón Night POV

Przerażenie. Czułem wyraźnie przerażenie. Umysł Ro wołał o pomoc, ale kiedy chciałem się teleportować nie mogłem jej namierzyć. Strach o moje kochanie wypełnił moje serce. Postanowiłem poprosić Hugrekka o pomoc. Jako, że mogę telepatycznie rozmawiać ze zwierzętami, proszę, aby poszukał tropu mojego przyjaciela lub Ro. 

Berneńczyk w pewnym momencie zaczął biec w stronę niedalekiego lasu. 
Miałem bardzo złe przeczucia. W lesie zawsze wszystko ma swój początek. 
Biegnę za psem. Mam pewność, że nikt mnie nie zobaczy, więc przybieram moja formę stróża. Dreszcz przechodzi przez moje ciało. 

Biegnę co tchu w postaci czarnego lwa. Staram się wyczuć zapach, któregoś z nich. 
Czuję zapach Magnusa. Kieruję się w tamtym kierunku. Już dawno przegoniłem psa, więc teraz podąża on za mną. 

Widzę go na ziemi. Szturcham go łapą, w nadziei, ze się obudzi. Nie działa. 

Ryczę. Rusza się. Ryczę po raz drugi. Siada, łapiąc się za głowę.

Magnus Myrkurson POV

Rozglądam się, przerażony. Dostrzegam czarnego lwa, który zmienia się w Ljóna. Wtem wszystko do mnie dociera. Ponoszę się na równe nogi.

- Magnus co się tu stało? Gdzie jest Rosalie?

- Ja... ja to wszystko moja wina. 

Łapię się za głowę. Magnus ogarnij się chłopie. Rose jest w niebezpieczeństwie.

- Mój dziadek Skaza Myrkurson ją porwał. Nie miałem o niczym bladego pojęcia. Musimy ją ratować. Jeśli dobrze wszystko połączyłem to wychodzi na to, że wtedy moja wataha ja zaatakowała. 

- Skoro, nie miałeś złych intencji, a czułem już na początku, że nie masz to nie jest twoja wina. Teraz musimy się skupić na ratowaniu Rose. Wiesz gdzie mogą być?

- Pewnie w jakichś opuszczonych bunkrach.

- Wracajmy do hotelu obmyślimy plan. Hugrekki chodź tutaj.

The Woods: Place where everything had started.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz