Rosalie Wood POV

Jestem twoją matką.

Potwierdzające moje myśli zdanie, wydobywa się z jej ust. Nie mogąc powstrzymać już swoich łez, opadłam na kanapę, na której dosłownie chwile temu byłam najszczęśliwszą osoba na świece. Teraz nie czuję nic. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy złościć.

Obojętność wypełnia moją duszę. Łzy przestaną wypływać. Wycieram policzki, poprawiam szlafrok. Wstaję z kanapy i jak gdyby mój świat wcale się nie zawalił. Pytam.

- Napije się pani herbaty?

Patrzy na mnie załzawionymi oczami i kiwa głową. Kieruje się do kuchni, robiąc trzy herbaty. Zanoszę do stołu. Kiedy wszyscy zasiedliśmy, Ljón się odezwał.

- Skoro wiemy już podstawowe informacje. Proponuje przeprowadzenie szczerej rozmowy.

Wracam spojrzeniem do mojej matki, chłodno zadaje pytanie.

- Dlaczego? Dlaczego mnie porzuciłaś?

Wzdycha. Chowa głowę w trzęsących się dłoniach. Prostuje się i z determinacja spogląda w moje oczy.

- Nigdy cię nie porzuciłam. Oddalam cię do sierocińca, żeby Cię chronić. Zawsze byłaś w moim sercu.

Prycham. Patrzę na nią z drwina wypisana na twarzy.

- Zostawiłaś mnie samej sobie. Zablokowałaś moje moce. Byłam sama bez wiedzy o tym, że jestem wyjątkową i mogą na mnie polować różne istoty.

- Nie chciałam, żeby tak się to wszystko potoczyło. Uratowałam ci życie. Jesteś moim jedynym dzieckiem, które bardzo pokochałam.

- Co to za życie bez wskazówek od matki? Bez pojęcia jak wieść życie. Z wrogami i szeptami ze strony każdej napotkanej osoby.

- Nie miałam pojęcia. Ojciec chciał cię zabić jak się o tobie dowiedział!

Wciągam powietrze. Ljón wyprostował się i przyciągnął do uścisku, w obawie, że stanie mi się krzywda.

- Co masz na myśli?

Po raz pierwszy od dłuższego czasu się odzywa. Powaga w jego głosie, jest nazbyt słyszalna. To dobrze. Kobieta, zwąca się mą matką, wzdycha.

- Chyba muszę zacząć od początku. Proszę nie przerywajcie mi.

Wtuliłam się w mojego chłopaka, potknęliśmy głowami i wysłuchaliśmy się w opowieść.

Álfheiður Wood POV

Wróciłam pamięcią do czasów młodości. Kiedy wszystko się zmieniło. Byłam młodą dziewczyną, miałam zaledwie siedemnaście lat. Byłam zakochana i chciałam przedstawić, rodzicom mojego chłopaka. Mój ojciec, bardzo się zdenerwował. Łaskawie mnie poinformował, że jestem związana kontraktem małżeńskim z potężnym elfem. Rozkazał mi skończyć, mój śmieszny związek. Błagałam go żeby zmienił zdanie, ale nic nie było w stanie zmienić jego zdania. Nawet szczęście własnej córki. Kiedy skończyłam osiemnaście lat, został mi przedstawiony Sindri Wood, był to wówczas dzień naszego ślubu. Rudowłosy mężczyzna pięć lat starszy ode mnie. Na początku naszego wspólnego życia wydawał się dobry. Kochający, romantyczny. Zdawał się szanować moje zdanie w ważniejszych aspektach naszego małżeństwa. Niestety z biegiem lat zaczął ujawniać swoją prawdziwą naturę. Kiedy rodzice stracili zainteresowanie moim życiem, przestał się powstrzymywać. Często sie denerwował. Próbował wzbudzić we mnie poczucie winy. Wmawiał mi, że to jaki się stał to tylko i wyłącznie moja wina. Często słyszane kłamstwo sprawiło, że w końcu zaczęłam w nie wierzyć. Lata biegły w swoim tempie. Każdego roku było tylko gorzej. Nie jestem pewna, w którym momencie zaczął mnie torturować. Był strasznym tyranem. Pamiętam jak pewnego, razu obudziłam się na łóżku cała posiniaczona z bólem w dolnych partiach ciała. To było straszne. Pamiętam jak zrobiłam mu o to awanturę. Był zaskoczony, że byłam w stanie podnieść na niego głos. Obiecał, że się poprawi. Rzeczywiście tak było. Od tamtej pory spałam z nim świadoma, że to robię. Wszystko wydawało się wrócić do tego jak było na początku naszego małżeństwa. Przestał mnie bić. Mimo tego rany raz zadane, nigdy do końca się nie wyleczą. Myślałam, że się ucieszy kiedy oznajmiłam mu, że jestem w ciąży. Ja osobiście bardzo się ucieszyłam. Wbrew temu co myślałam, wcale się nie ucieszył. Odsunął się ode mnie, co koniec końców wyszło mi na dobre. Mogłam donieść ciążę do końca. W stresie, ale jednak. Po urodzeniu mojej Rosalie, myślałam, że ją zaakceptuje.

Och! Jak bardzo byłam w błędzie!

Pewnej nocy kiedy wyczerpana po całym dniu zasnęłam w fotelu. Próbował ją udusić poduszką. Obudził mnie jej zduszony płacz. Zerwałam się na nogi i odepchnęłam go od mojej córeczki. Uciekłam wtedy do Ásdís Funidóttir mojej przyjaciółki, którą błagałam o pomoc.

Jest potężną czarownicą. Zgodziła się wymazać wiedzę o istnieniu Rosalie z pamięci Sindri'ego. Rzuciła zaklęcie blokady mocy na Rosalie.

Z ciężkim sercem pożegnałam się z córką i oddałam do sierocińca z listem, w którym prosiłam, żeby się nią zaopiekowali.

Przez kolejne sześć lat, obserwowałam ją z ukrycia. Jak jej włoski rosły nabierając koloru pomarańczy. Jej wyjątkowe oczka ciekawe, otaczającego ją świata.

Niestety. Nadszedł czas, kiedy Sindri zdecydował się na wyprowadzkę. Jako posłuszna żona nie mogłam się nie zgodzić. Wciąż był, przecież agresywny. Wrócił do swoich nawyków. Sińce stały się nieodłącznym elementem mojego wizerunku.

Przeprowadziliśmy się nad Morze Bałtyckie, gdzie przez kolejne dwanaście lat mieszkaliśmy.

Pogodziłam się z moim życiem. Przywykłam. Nic co mi zrobił, nie robiło na mnie już wrażenia. Zobojętniałam.

Nieoczekiwanie. Nadarzyła się okazja, aby wyrwać się spod kontroli tyrana. Podczas zimowego spaceru, na który dostałam pozwolenie, spostrzegłam trójkę mężczyzn. Przedstawili się jako Grigorij, Ilia i Danił Bykow. Wampiry z Rosji. Bliźniacy, którym Sindri zabił ojca, zupełnie bez powodu.

Widząc w tym ogromną szansę, spytałam czy nie chcą może pomocy, w zemście na moim mężu. Zaskoczeni się zgodzili. Pomogłam im dostać się do naszej posiadłości.

Wszystko potoczyło się w swoim tempie. Zabili tyrana, ja zyskałam wolność. Pozostając z nimi w kontakcie, przeniosłam się do miejsca, gdzie zawsze wszystko ma swój początek. Do lasu. W moim rodzinnym mieście. Prosząc, każdą napotkaną roślinność o pomoc, dowiedziałam się gdzie mieszka moja córka.  

Rosalie Wood POV

Tak znalazłam się w progu tego domu. W sercu mając nadzieję, że zrozumiesz i zdołasz mi wybaczyć.

Cisza. Była kłująca. Ljón mocno mnie przytulał, jakby wiedział, że bez tego nie dam sobie rady przetrawić nowych wiadomości. Mój ojciec był tyranem. Chciał mnie zabić. Wszystko co matka zrobiła, było po to, aby mnie chronić. Całe życie cierpiała. Postanowiła mnie odnaleźć, więc zawsze o mnie pamiętała. Na drżących nogach wstaję. Podchodzę do matki i przyciągam do uścisku. Chowam twarz w jej szyi.

- Wybaczam ci mamo.

Obie drżymy w swoich objęciach. Trudna rozmowa, a jakże konieczna dała nam nadzieję, że nasze relacje, mogą być jeszcze dobre.

The Woods: Place where everything had started.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz