Morgan w apartamencie znalazła się kilkanaście minut przed tym, jak Charlie kończyła zmianę w pracy. Miasto naprawdę ją zauroczyło i po prostu nie mogła powstrzymać się od spacerowania. Wiedziała, że jeszcze dzisiaj spróbuje namówić Bradbury na wspólne wyjście. Inaczej być nie mogło.
Przy okazji swojego spaceru w osiedlowym sklepie zrobiła zakupy, żeby było więcej jedzenia w domu. A szczególnie więcej warzyw i owoców, takich jak brokuły, bakłażany, cukinia, banany, jabłka, pomarańcze. Trzeba było dodać czegoś bardziej żywego.
Rudowłosa rozkładała w mieszkaniu zakupy, do lodówki włożyła świeżego bakłażana, brokuła, marchewkę i cukinię, a owoce ułożyła w ceramicznej, białej misce.
Przy okazji swojego dobrego humoru postanowiła przygotować obiad dla siebie i swojej nowej znajomej. O wilku mówiąc, drzwi do mieszkania się otworzyły.
— Cześć Morgan! Już wróciłam! — krzyknęła dziewczyna po wejściu do domu i zamknięciu drzwi. — Kurczę, co tak świetnie pachnie? — zapytała wchodząc w głąb apartamentu.
— Hej Charlie, obiad, który gotuję tak pachnie. Rano mówiłaś, że zwykle jakieś gotowce jesz, dlatego postanowiłam, że zrobię coś dobrego i, że będę robić takie rzeczy, dopóki nie znajdę sobie tutaj pracy. — odparła mieszając pokrojone warzywa na patelni. W garczku obok gotowała wodę na brokuła, który leżał na sitku umyty.
— Jeśli chodzi o pracę to mogę ci coś załatwić u mnie w firmie. Kierownik ciągle narzeka, że brakuje na dziale IT, a z tego co się orientuję ty jesteś jakoś związana z nowymi technologiami, i tym podobne, co nie? — wypaliła bez namysłu Charlie. Nie zdążyła ugryźć się w język. Teraz wiadome było, iż przeszukała na jej temat wszystkie możliwe informacje. — Ja- przepraszam, wiem, że nie powinnam wyszukiwać informacji na— Morgan zatkała buzię Charlie jabłkiem, które wsadziła jej do ust.
— Też szukałam informacji o tobie, więc się nie martw. Obie wiemy o sobie więcej, niż powinnyśmy. — roześmiała się Mistbranch wrzucając do wrzącej wody brokuła. — Co powiesz na dowiedzenie się o sobie większej ilości rzeczy, niż się dowiedziałyśmy przez internet? — zaproponowała.
Charlie od razu przystanęła na tę propozycję. Zaiste chciała wiedzieć jak najlepiej z kim dzieli swój apartament.
Podczas ich opowiastek Morgan robiła obiad co jakiś czas prosząc Bradbury o drobną pomoc. Już po niecałej godzinie obiad był gotowy. Składał się na niego makaron, brokuł, cukinia, bakłażan, cebula, ziarna słonecznika oraz sos śmietanowy.
Obie kobiety zajadały się tym daniem, gdyż smakowało, jak niebo w gębie.
Po zjedzeniu i umyciu naczyń Morgan, również jako lepsze poznanie się, zaproponowała oprowadzenie ją po mieście. Zaczynała zachowywać się jak najlepsze przyjaciółki po zaledwie kilkunastu godzinach znajomości, jak nie mniej.
Rudowłose po chwilowej sieście wyruszyły na podbój miasta.
— Czylii, zabieram cię w moje ulubione miejsca, bo chcesz poznać miasto według mojego rankingu, tak? — upewniała się Charlie po raz kolejny, tak jakby myślała, że cały czas coś źle zrozumiała i miała wyjść na głupca.
— Dokładnie tak, obejrzałam już te najpopularniejsze miejsca, o których wie każdy, więc no. Chciałam coś od ciebie, takiej mieszkanki Chicago. — wyjaśniła jeszcze raz. Po trzecim wytłumaczeniu przestała liczyć.
Tym razem, już bez wahania, Bradbury pociągnęła znajomą w stronę mało zatłoczonych uliczek. Zaczęło to niepokoić Morgan, która miała złe wspomnienia z takimi miejscami.
CZYTASZ
What's up, bitches? ❦ Charlie Bradbury
FanfictionLewiatany krążą po świecie. Młoda łowczyni znajduje jedno z miejsc, gdzie te potwory grasują, wiedząc, że będzie musiała zostać na dłużej i zatrudnić się wynajmuje pokój w apartamencie swojej rówieśniczki. ❝- Wiesz co boli najbardziej? - Co takiego...