Rozdział 9 ❝Powrót do przeszłości❞

40 5 124
                                    

Minęły dwa dni od akcji w Richard Roman Enterprices, Charlie spakowała całe mieszkanie i ma zamiar wynieść się, jednak nikomu nie powiedziała gdzie. To byłoby durne z jej strony, przecież to od nich ucieka. Potworów, łowców i ich zjechanego świata. Morgan bardzo cierpiała w środku, czuła, że traciła kogoś bliskiego. I to znowu. Te kilka tygodni z Charlie były dla niej praktycznie wolnym od pracy, wymarzonym urlopem. W końcu kto nie oparłby się ślicznej rudowłosej kobiecie? Która na dodatek jest nerdem, jak to mówią. 

Aktualnie Morgan stała w drzwiach od swojego pokoju, za nią panował porządek, jakiego od miesiąca to pomieszczenie nie widziało. Też się wynosiła z tego miejsca, z Chicago, z Illinois, nie sądziła, że kiedyś jeszcze będzie w stanie wrócić do tego miasta po tym wszystkim co się tu stało. Charlie dopakowywała swoje ostatnie figurki i komiksy do kartonów, które firma kurierska miała jutro odebrać. 

— Miałabyś ochotę wybrać się na ostatnią kawkę w kociej kawiarni? — zapytała niepewnie Morgan. Nie chciała, żeby Charlie wyjechała bez ostatniego pożegnania z nią. Nawet jeśli ostatnio miały spory to ich sympatia tylko rosła. Bradbury podniosła wzrok na starszą kobietę, która nerwowo przygryzała wargę i "bawiła" się palcami oraz pierścionkiem. Stres i nerwy było widać na kilometr. —Wybacz, to było głupie pytanie. Zapomnij. — powiedziała i wróciła prędko do pokoju. Podniosła swoją wielką torbę z podłogi i czym prędzej chciała już udać się do samochodu, aby opuścić to miejsce wcześniej, niż planowała.  Wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi i powędrowała szybkim krokiem do przedpokoju.

— Morgan, zaczekaj! — zawołała za nią Charlie wstając z przykuca od kartonów. Złapała ją za ramię, gdy druga ją zignorowała. Mistbranch spojrzała na Charlie nic nie mówiąc, zapadła głucha cisza na parę chwil. — Myślę, że jedna kawa przed wyjazdem nie zaszkodzi. Chociaż jestem na was wściekła! To przez was, ciebie! Straciłam swoje normalne życie! Chcę uciec od was, od tego jakiegoś waszego nie wiadomo czego, więc nie patrz na mnie, jak zbity pies! Wiesz co, ta jedna kawa jednak może zaszkodzić, bo pewnie jakiś lewiatan zacznie cię śledzić i nas zje w jakimś zaułku! Ja jednak podziękuję, rzeczywiście, było to bardzo głupie pytanie z twojej strony! Wynoś się i nigdy więcej w życiu nie chcę cię spotkać. Nigdy. — wysyczała ostatnie słowo. Wow, ta zmienność Charlie była niepokojąca.

Morgan wyrwała się z łatwością z uścisku Charlie i wyszła z apartamentu trzaskając drzwiami. Wyszła bez cześć, pa, czy czegokolwiek. Wtedy poczuła łzy w oczach, ale nie zatrzymała się i zaczęła zbiegać po schodach w dół do garażu. Czemu musiała się skusić i przyjechać tu, akurat do Charlie, czemu nie mogła znaleźć innego mieszkania? Czemu wybrała akurat to? Chyba najgorszą opcję z możliwych?

Zbiegła do garażów, znalazła swojego diabełka i do bagażnika wrzuciła swoją torbę, miała tam już resztę swoich rzeczy, w tym parę stosików broni. Zasiadła prędko za kierownicą, odpaliła diabełka i wyjechała z podziemi. 

Przeklinała się w myślach, była na siebie wściekła i jak najszybciej próbowała wydostać się z tego cholernego miasta. Już parę razy dzwonił jej telefon, długo tego dźwięku nie słyszała, choć i tak go ignorowała w tym momencie. Nie miała ochoty wiedzieć kto akurat się do niej dobijał, działała sama większość czasu i raczej tak powinno już na zawsze zostać, żeby już na nikogo nie ściągała niebezpieczeństwa. 

Po wyjechaniu na autostradę uznała, że uda się w miejsce, którego w życiu nie odwiedziła. California mogła być chyba dobrą odskocznią? Plaże, gorące laski w bikini? Tak, wybrała dobre miejsce na odpoczynek. Chociażby chwilowy, bo jednak w jej zawodzie wolnego nigdy nie ma. Coś zawsze musi się znaleźć.

Morgan wylegiwała się na jednej z plaż. Relaksowała się na leżaku z drinkiem w ręku, pierwszy raz w życiu chyba naprawdę miała wolne. Szukała jakiś spraw, żeby czymś się zająć, jednak naprawdę nic w San Francisco ani Los Angeles się nie działo podejrzanego. Co samo było już podejrzliwe, choć w to już się nie wgłębiała (mimo że powinna).

What's up, bitches? ❦ Charlie BradburyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz