Stancja

164 4 1
                                    

Piątek / Godz 14. 25. / 9 Czerw.

Dojechałam do Paryża. Nooo.. jakąś 1/10 drogi do szczęścia za mną. Teraz trzeba znaleźć nocleg. Na ulicy spać jeszcze nie zamierzam. Sypiałam tylko w samochodach w których były dzieci, o dziwo kilka się takich trafiło. Trzeba szukać! Tak zaczęło się pukanie do każdych drzwi, pytanie w najróżniejszych sklepach, i narastająca irytacja. Francuzi nienawidzą obcych, a ja wyglądam z ciutka jak cyganka. Bo umiem się wprawnie posługiwać wszystkimi językami świata oprócz angielskim, czarna magia.

— Przepraszam, szukam noclegu w zamian mogłabym posprzątać albo wykonać inną pracę domową! — 🌑

— Prać! — 🌑

— Dawać korepetycje! — 🌑

— Wyprowadzać psy na spacer? — 🌑

Moje szanse na szczęście drastycznie osłabły, jeżeli dziś nie znajdę porządnego noclegu będę wyglądać jak zombi i jutro też go nie znajdę i tak zamknie się koło beznadziejności.

Nosz ludzie no! — 🌑

Wrzasnęłam w końcu po polsku. Podszedł do mnie rudy policjant.

— Szukam miejsca gdzie mogłabym się zatrzymać, czy.. — 🌑

— Dziewczyno, przestań zawracać ludziom głowę i zmywaj się z tąd. — Tata Sabirny

I teraz nerwy mi puściły.

Posłuchaj no mnie Pan, bo nie chcesz pan jeszcze bardziej wyprowadzić mnie z równowagi, bo jak ja Pana w dupe kopne to poleci pan tam gdzie sądzą pieprz. — 🌑

Całe szczęście, żem po polsku gadała, fiuuu...

— Szukam noclegu, wie Pan gdzie mogłabym się zatrzymać? — 🌑

Mój głos był dla niego pewnie strasznie ciężki. Policjant przełknął ślinę.

— Czy ty mi grozisz? Na to jest paragraf. — Tata Sabriny

— Nie proszę pana, nie grożę Panu. Jestem po prostu zmęczona i zirytowana, szukam noclegu, wie Pan gdzie mogłabym się zatrzymać? — 🌑

— Zmiataj stąd. — Tata Sabriny

Machął na mnie ręką, chyba jestem zbyt miła.

— Proszę pana! Jest Pan dla mnie bardzo nie miły! Co pomyśleli by sobie o Panu Pana bliscy gdyby się dowiedzieli, że potraktował Pan tak okropnie młodą dziewczynę która szuka pomocy! Hymph! — 🌑

Odwrócił się szybko w moją stronę, ale ja już sobie poszłam. Mam nadzieję, że mnie zapamięta, ja na pewno go zapamiętam, skorpiony są straszliwie pamiętliwe i uszczypliwe. Podeszłam do jakiejś na oko w moim wieku dziewczyny. Jak nie starsi ani dorośli, to rówieśnicy.

— Szukam noclegu. W zamian mogę robić pracę w domu sprzątać, prać, zmywać naczynia... — 🌑

A nie, to jednak chłopak. Blondyn o zielonych oczach. Ja go kojażę.. Ale skąd? Padam z nóg. Naprawdę, kiedy zużyłam moją całą energię? Kręci mi się w głowie, ugh.. Muszę trzymać pion.

— Nie wiem czy mój ojciec się zgodzi... — 🍀

— Błagam.. Chociaż jedna noc. — 🌑

Ja się cieszę, że na ucieczkę wybrałam początek wakacji. Od blondyna odciągnął mnie jakiś obleśny goryl, ugryzłam go w rękę do krwi, przez co mnie puścił, podcięłam go schodząc bardzo nisko, upadł na głowę i zemdlał. Rozejrzałam się dookoła. No nie! Czy Francuzi są tacy słabi?!

Tybetański Pies // Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz