Fioletowy Motylek Z Piór.

96 3 0
                                    

Sobota / Godz. 20. 27. / 10 Czerw.

Poznałam cały Paryż w przyśpieszonym tempie. Byliśmy katedrze Notredame i w Luwrze i w mnóstwie innych miejsc. Zdaje się, że przyjaciele Adriena jak i sam zainteresowany mnie widocznie polubili. Nie było żadnych groźnych sytuacji, więc nie było się czym martwić. Weszliśmy do willi na jakieś pół godziny przed zachodem słońca, dobrze było widzieć jak się uśmiecha.

— Zjemy kolację? — 🌑

— Jasne. — 🍀

— W takim razie idź do jadalni, poinformuję kucharza i twojego ojca. — 🌑

— On nie przyjdzie. — 🍀

Sposempniał.

— W takim razie zaciągnę go do jadalni. — 🌑

Zaśmiał się szczerze na to określenie.

— A może ja poinformuję kucharza? — 🍀

Machnęłam na niego ręką i skierowałam się do gabinetu Mr. Mroza jak nazwał faceta Nino. Nie było go tam. Więc poszłam do jego sypialni, tam też go nie było. Wróciłam do gabinetu.

— Atilli, znajdziesz proszę nasz kibelek? — 🌑

Wilk zaśmiał się i wniknął w jedną ze ścian. Po nie długiej chwili, w obrazie pani Agreste, otworzyła się winda w którą weszłam. I zjechałam na jedyne możliwe piętro. Zobaczyłam Pana Agreste w stroju super złoczyńcy, wypuszczał fioletowego motylka z piór. Rzuciłam się pendem w jego stronę, po drodze cicho przechodząc przemianę. Udało mi się złapać małego fioletowego motylka z piór.

— Czy to jedyne rozwiązanie Sir? — 🌑

— Atina? —‼️

— Nietrudno mnie rozpoznać, prawda? Czy to jedyne rozwiązanie Sir? — 🌑

— Nie widzę innego. — ‼️

Załamał się, opadł na kolana. Motylek w moich rękach rozbłysł, po czym już biały, usiadł na moim palcu.

— To, że czegoś nie widać nie oznacza, że tego czegoś niema Proszę Pana. — 🌑

— Twoje Miraculum.. — ‼️

— Może spróbować je Pan zdjąć, już próbowałam, jest zapieczętowane. — 🌑

— Nie chciałem. — ‼️

— To dobrze. A teraz niech mnie Pan posłucha. Musi Pan dojrzeć nie widoczne, Adrien to potrafi, wie, że Pan go kocha, choć tego nie widzi. Czy Sir. chce by ten młody chłopak tak jak Pan stracił wzrok? — 🌑

— Czy nie jesteś za młoda by mówić tak mądre rzeczy? — ‼️

— Musiałam dużo szybciej dorosnąć. — 🌑

Pomogłam mu się podnieść i się odmieniłam, Atilli siadł na mojej głowie, a na ramionach Pana Agreste siadły dwa kwami, jedno motyla, drugie pawia.

— Witajcie Nooro, Dussu. — 🌑

— Hejka. — 🐺

Kwami się zaśmiały i grzecznie przywitały.

— Zje pan z nami kolację? — 🌑

— Czy to byłoby w dobrym smaku? — ‼️

— W jak najlepszym Sir. — 🌑

Wyprowadziłam go z tej ciemnicy i poszliśmy do jadalni. Siedzieli na dwóch zupełnie przeciwnych końcach stołu. Aż się zatrzymałam na TO.

CO TO MA DO JASNEJ ANIELKI ZNACZYĆ? — 🌑

Wnerwiona poszłam do kuchni.

— Kto układał zastawę?! — 🌑

Krzyknęłam na kucharza, który obojętnym tonem oznajmił, iż on.

— To jest jakiś żart. — 🌑

Podbiegłam do niego, chwciłam za kołnierz i zniżyłam do mojego poziomu.

— Masz rodzinę? — 🌑

Z lekka wystraszony, pokiwał głową na tak.

— Czy chciałbyś być tak daleko od swojego dziecka, żony czy tam kogoś? By nawet nie słyszeli twojego echa jak do nich mówisz? — 🌑

Zaprzeczył nie odzywając się.

— Następnym razem, mam widzieć napełnioną zastawę TUŻ OBOK SIEBIE. — 🌑

Puściłam go, po czym wyszłam z kuchni trzaskając drzwiami.

— Dużo zjedliście bezemnie? — 🌑

Nic nie tknęli. Podeszłam do Gabriela, wzięłam jego miskę z kolacją, patrzył na mnie jakbym była nawiedzona, tak samo jego syn, no cóż, nigdy nie mówiłam, iż jestem stuprocentowo normalna.

— Panie Agreste, pańska kolacją jest tutaj, proszę podejść. — 🌑

Uśmiechnęłam się lekko upiornie. Po czym poszłam po swój talerz i postawiłam go po drugiej stronie blondyna. Zauważając, że dorosły nawet się nie ruszył, wywróciłam oczami, podeszłam do niego i zaciągnęłam go do syna.

— Smacznego. — 🌑

Jem kolację bo nie jadłam obiadu. Wyczyściłam talerz, po czym zaczęłam przeglądać ich charmonogramy. Debilizm, idiocyzm, ból tyłka, komedia.. Odchrząknęłam. Dobra.

— To jest wręcz śmieszne. — 🌑

Stwierdziłam wreszcie głośno przy wszystkich.

— Zrobimy tak, ja się nad tym zastanowię przez noc, ale chcę mieć wgląd do wszystkich dokumętów w tym domu, trzeba tu zrobić porządek, bo ani poprzednia sekretarka, ani sam Pan Agreste sobie z tym nie radzą. Na rano wszystko będzie gotowe, tylko będę wyglądać jak Zombee, zamknę się teraz w gabinecie i będę nad tym płakać. — 🌑

— Zezwalam. — ‼️

— Dziękuję. — 🌑

Odkąsiłam się i poszłam do tego gabinetu.

— Czas zakasać rękawy. — 🌑

Mruknełam do siebie pokrzepiająco po drodze. Do popołudnia dnia następnego, ciągnęłam na kawach, grzebiąc w papierach i w Mailu Pana Agreste. Zabije go. Ale nie teraz. Miałam już wychodzić, bo właśnie skończyłam, ale ktoś wlaz do gabinetu, przestraszyłam się, strąciłam kubek z kawą na płytki.. A sama chyba zemdlałam.. Ups?

Tybetański Pies // Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz