Koniec

33 2 0
                                    

Niedziela / wieczór / 17 Czerw.

Siedliśmy w całkiem pustym pokoju, o prostych białych ścianach, drewnianej posadzce i zwykłym pasku neonu w górnym obwodzie pomieszczenia. Siadłam na środku pomieszczenia. Kagami wie wszystko, prócz jednego mankamentu, mogę zginąć. Dostałam mikstury przyniesione przez kwami. Wszyscy siedzieli pod ścianą z drzwiami.

🌑 Zdrowie! 🌑

Przechyliłam buteleczkę z niebieskawym płynem, nic. Zaraz potem wypiłam drugą z bardziej pomarańczowym. To wywołało u mnie silną reakcję. Trzęsłam się jak galareta, pociłam się jak nie wiem. Zacisnęłam oczy. Jeszcze jedna butelka, zakończę pierwszy etap! Wypiłam mieszankę o przeźroczystym zabarwieniu. Odpłynęłam.

— Przekonanie wciskane od zawsze, kłamstwem. —

Nie wiem co to powiedziało, może naruszona pieczęć? Zmaterializowała się dookoła mnie rzeczywistość.

— Zdjęta zostanie mgła pamięci. —

Rzeczywistość kształtowała się dalej. Znalazłam się w przytulnym, małym domku. W fotelu bujanym siedziała kobieta w ciąży, mężczyzna przelotnie pocałował ją w policzek, posyłając jej uśmiech, kobieta głaskała brzuch, a ja poczułam jak ktoś mnie głaska.

— Mogłaś mieć rodzinę, jak każdy wilk watachę. Górskie szczyty stworzyły Banitę, pozostawiając na pastwę losu jej instynkt stadny. —

Zmiana sceneri, jestem na jakiejś drodze, na bank polska bo droga pełna dziur. Idzie nią ten mężczyzna, ktoś do niego podchodzi.

— Llorona opłakuję zmarłe dzieci, opłakuje dzieci zabrane przez mroźny wicher gór. —

Rozpoznję w niej kobietę z horroru kiedy uderza go w pierś. A potem znika. Zmiana sceneri, rozgardiasz w chatce, zapłakana kobieta, ściska w rękach zabaweczkę. Dziecka nie widać.

— Śnieżna kraina potrzebuje wilka, lecz nie zważa na niego. Wtop się w śnieg, odróżnij się od niego. —

Zmiana sceneri, Tybet. Widziałam siebie jako czarną panterę, obejrzałam się, coś zrobiłam, stałam się na powrót wilkiem, odbiegłam w śnieg.

— Chcieli wilka, stworzyli dzikie kotowate. —

Obudziłam się z tego czegoś.

— Jak się czujesz? — 🌺

— Jak gówno. — 🌑

Warknełam cicho pod nosem.

— Specjalny składnik mikstury, co tam było? — 🏵️

Wertowałam wszystko dokładnie.. W wazonie, w domku, były uschnięte kwiaty, lawenda, tak lawenda, niebieska lawenda.

— Ususzona, niebieska lawenda. — 🌑

— Na pewno? — 🌺

— Przejrzałam całe te coś, nie ma tam nic bardziej odpowiedniego niż to. — 🌑

Przetarłam zmęczoną twarz. Teraz najchętniej pojechałabym osobiście do Tybetu i im wkopała. Nie, muszę się uspokoić, to najważniejsze, nie dać zawładnąć nad sobą emocjami, jednak mediatorstwo do czegoś się przydało.

— Atina? — 🐺

Martwi się o mnie. Uroczo.. Wciągnęłam głęboko powietrze.

— Yhymm.. Potwierdzam. Czuję się jak w nowiu. — 🌑

— Jak w co? — 🏵️

— Jak w nowiu, jestem mocno osłabiona. Taka wilcza słabość.. — 🌑

Machnęłam ręką.

— Przeżyłam już nie jeden nów. — 🌑

Uśmiechnęłam się do nich uspokajająco. Przeciągnęłam się jak rosowy kot.

— Proponuję iść spać, to był długi dzień. — 🎀

Wszyscy przystali na propozycję i rozeszliśmy się do pokoi. Zasnęłam szybciej niżbym przypuszczała, pierwsza dawka, pierwsze objawy, osłabienie organizmu i zmęczenie.

≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈

Obudziłam się w środku nocy, znowu. Wygrzebałam się z pod kołdry, zeszłam na dół. Czekał tam nikt inny jak Colin.

— Cześć szczeniaku.. — 🌑

— Pierwsza dawka? — ☀️

Przytaknełam mu, bez większego namysłu.

— Jesteś słaba. — ☀️

Warknął, jakby zły, po części na mnie, po części na moje stado.

— Siła słabością, słabość siłą. — 🌑

Zamknęłam oczy, siadłam na posadzce.

— Nie będziesz walczyć? — ☀️

— Colin.. Czuję się źle, energi nie mam, humoru to już w ogóle.. — 🌑

Pokręcił głową i siadł koło mnie, a raczej naprzeciwko.

— Czemu to robisz? — ☀️

— Znalazłam stado i Mate. — 🌑

Wytłumaczyłam spokojnie.

— Jak chcesz. Dostałem zadanie, mam cię dalej męczyć, albo odejść i wykonać misję w Atlantydzie. Odchodzę, nie chcę patrzyć jak sama się wykańczasz Ina. To już koniec naszej znajomości. — ☀️

Odparł wstając.

— Mam nadzieję, że ci się uda, Nona. Do nie zobaczenia. — ☀️

Poszedł. Dobry z niego szczeniak, choć jeszcze wiele musi się nauczyć.

— Powodzenia, do nie zobaczenia, szczeniaku. — 🌑

Pożegnałam się z nim, już więcej go nie zobaczę. Wróciłam do pokoju, przytuliłam się do kokardki.

≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈≈

Dobra, przyznać się, kto się przestraszył?

To nie koniec tego Opo, to koniec znajomości Colina i Atiny, jakby ktoś nie zrozumiał.

Tybetański Pies // Miraculum Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz