Rozdział 2 Fajerwerki

33 2 0
                                    


Pewnego dnia, gdy przyszedłem do winnicy przed palmiarnią to Wiktoria już na mnie czekała i skakała z radości, na mój widok podbiegła do mnie i powiedziała:

- Za trzy dni jest festiwal z okazji 800-lecia Zielonej Góry, musimy na niego iść!

Będzie pełno stoisk z jedzeniem, grami, konkursami i oczywiście pokaz fajerwerków.

- Nigdy nie byłem na takim festiwalu, więc nie wiem, co się na nim robi. - Po za tym to chyba pierwszy jakikolwiek festiwal w Zielonej Górze, nie licząc Winobrania, na którym nie ma fajerwerek a na stoiskach z jedzeniem jest głównie wino i alkohol.

- CO!? Nigdy nie byłeś? To tym bardziej musimy iść. To będzie twój pierwszy w życiu festiwal.

- No już dobrze możemy iść, to tego dnia spotkamy się dopiero na festiwalu o 18:00?

- Mam pomysł, spotkajmy się o 17:30 i razem pójdziemy na festiwal, ponieważ tam w tłumie moglibyśmy się nie znaleźć.

Nadszedł czas festiwalu, trochę się stresowałem i nie wiedziałem jak się ubrać, żeby nie wyglądać zbyt oficjalnie oraz, żeby nie wyglądać beznadziejnie, po wielu godzinach namysłu ubrałem czerwoną koszulę i na to bluzę żeby nie było mi zimno.

Ciekawe czy Wiktoria też miała, problem z wybraniem ciuchów.

Przyszedłem do wcześniej umówionego miejsca spotkania tak jak ustaliliśmy, ale byłem trochę wcześniej o 17:20, więc usiadłem na ławce i czekałem. Po krótkiej chwili przyszła pięknie ubrana w niebieskiej sukience, która pasowała do jej niebieskich oczu i spiętych czarnych włosów. Z wrażenia zaniemówiłem, więc ona zaczęła:

- Idziemy?

- Wyglądasz przepięknie... tak możemy iść.

- Dziękuję.

Na festiwalu świetnie się bawiliśmy, kupowaliśmy i próbowaliśmy jedzenie z różnych stoisk, braliśmy udział w grach i konkursach, w jednym konkursie wygraliśmy a jako nagrodę otrzymaliśmy pluszaka kota, którego Wiktoria niosła, spacerowaliśmy i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Na koniec miał być pokaz fajerwerków, więc stanęliśmy w jak najlepszym miejscu, gdzie było mało osób.

W pewnym momencie zauważyłem, że Wiktorii zrobiło się zimno, więc ściągnąłem i narzuciłem na nią swoją bluzę.

- C... co robisz?

- Daję Ci bluzę, żeby nie było Ci zimno. - Powiedziałem z uśmiechem.

- Ale Tobie będzie zimno.

Po tych słowach objęła mnie tak, żebym i ja znalazł się bod bluzą. Staliśmy tak razem pod jedną bluzą, oglądając fajerwerki. Kiedy tak staliśmy spojrzałem na nią, a jej oczy mieniły się kolorami fajerwerków. Po chwili patrzenia ona również na mnie spojrzała, po krótkiej chwili spoglądania na siebie pocałowaliśmy się. Po czym złapałem ją za rękę i wróciliśmy do oglądania fajerwerków.

Po zakończonym pokazie fajerwerków odprowadziłem ją do Palmiarni skąd chciała

wracać sama więc powiedziałem:

- Zatrzymaj tą bluzę oddasz mi ją kiedy indziej. - Powiedziałem z uśmiechem.

- Na pewno to nie będzie problem? - Zapytała.

- Na pewno, w takim razie do jutra.

- Do jutra. - Odpowiedziała odchodząc i machając.

Poszedłem do swojego domu, a w drodze powrotnej zdałem sobie sprawę że nie wiem nic o osobie, w której się zakochałem, spotkałem ją przypadkiem dwa razy w szkole i w hotelu i zaczęliśmy się zaprzyjaźniać, a mimo wszystko bardzo mało o niej wiem. Wiem że, jest bardzo punktualna, miła, energiczna, zabawna, mądra, ale z kolei nie wiem czy ma jakieś plany na wakacje, gdzie mieszka, co lubi robić w wolnym czasie lub, co chce robić po szkole.  

Rodzinne Miasto Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz