9.

95 9 0
                                    

- Wera, Paula no chodźcie do nas! - zawołał do nas Sebastian, który razem z Wiktorem, Borysem i Walczukiem pływali w jeziorze. Wybraliśmy się wszyscy nad wodę ponieważ dziś jest gorący, wrześniowy dzień. Wylegiwałyśmy się i opalałyśmy z moją przyjaciółką na kocu na plaży.
- Zaraz! - odpowiedziałam im.
- Paula masz ochotę na coś do jedzenia, bo ja chyba tak? - zgłodniałam trochę bo jest już 14 a zjadłam dzisiaj tylko śniadanie.
- Nie, zjedliśmy po drodze.
- Dobra to ja idę do budki po jakieś frytki - oznajmiłam jej i złapałam z torby portfel i telefon. Nad jeziorem znajdowały się budki z fast foodami, lodami, goframi itp. Wstałam z koca i udałam się po moje jedzenie.

Podeszłam do kasy i zamówiłam frytki. W czasie kiedy czekałam stwierdziłam, że usiądę przy stoliku. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu więc odebrałam.

- Wera - usłyszałam od razu głos Karola.
- No hej, co tam - zdziwiłam się, że dzwoni.
- Janek miał wypadek - przez chwilę wstrzymałam oddech.
- Jak to miał wypadek?! - krzyknęłam kiedy się otrząsnełam.
- Czołowy z jakimś samochodem po drodze do Krakowa - oznajmił mi łamiącym się głosem Solar - jest teraz w Warszawie w szpitalu. Jego stan jest ciężki.

To był moment, w którym nie wiedziałam co powiedzieć. Pani zawołała, że moje zamówienie jest gotowe ale przez chwilę nie mogłam się ruszyć z krzesła.

- W takim razie jedziemy tam - wydukałam i rozłączyłam się. Wstałam po czym podeszłam po frytki złapałam je w rękę i prawie upuściłam. Pospiesznym krokiem wracałam do znajomych. Byłam blada jak ściana. Strasznie się martwiłam o Janka. Najgorsze scenariusze przewijały mi się w myślach ale każdy próbowałam jak najszybciej odtrącić od siebie. Wróciłam prawie biegiem a kiedy wszyscy mnie zobaczyli zamarli. Moja mina nie wskazywała na nic dobrego.

- Wera... co się dzieje?! - natychmiast spytał Wiktor podchodząc do mnie. Wziął ode mnie frytki bo widział, że ledwo trzymam je w ręce.
- Janek miał wypadek i jest w szpitalu w ciężkim stanie - oznajmiłam im ze łzami w oczach. Mówiłam to starając się żeby się nie popłakać. Janek był kimś naprawdę dla mnie ważnym, starsznie nie chciałam go stracić.

Wiktor przytulił mnie do siebie a ja przez chwilę poczułam się lepiej.

- Jedziemy tam - stwierdził stanowczo Borys i od razu zaczęliśmy zbierać wszystkie nasze rzeczy. Chłopcy byli cali mokrzy ale nie zwracali na to w tym momencie żadnej uwagi.

Byłam cała roztrzęsiona przez co wszystko wypadało mi z rąk. Frytki, które wzięłam zjadł mój brat bo ja nie miałam zamiaru nawet próbować ich przełknąć.

Zapakowaliśmy się w samochody i popędziliśmy do Warszawy. Ja jechałam razem z Wiktorem.

Usiadłam na swoim siedzeniu a Wiktor za kierownicą. Położył dłoń na mojej ręce a mi emocje puściły i całkiem się rozpłakałam.

- Skarbie wszystko będzie dobrze, zobaczysz - próbował mnie pocieszyć, co uznałam za bardzo miłe z jego strony ale wciąż nic to nie dało. Uśmiechnęłam się do niego choć wyglądało to komicznie z powodu łez spływających po mojej twarzy.

Jechaliśmy w ciszy a ja cały czas zamartwiał się aby nic się nie stało Jankowi.

Dojechaliśmy pod szpital i jak najprędzej prawie pobiegliśmy na oddział, na którym miał leżeć Janek.

- Jak wygląda sytuacja - spytaliśmy się Solara kiedy dotarliśmy na miejsce.
- Zabrano go na operację z powodu poważnych obrażeń czaszki - przeraziłam się. Opadłam na krzesło a obok mnie usiadł po jednej stronie Wiktor a po drugiej Paulina. Wtuliłam się w mojego chłopaka i zapalam go za dłoń. Wciąż byłam zapłakana a on drugą ręką otarł z mojej twarzy łzy.
- Kochanie bądźmy dobrej myśli - pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przytulił do siebie.

Jadę nocą... | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz