Chłopak otworzył otworzył leniwie oczy. Było już ciemno. Podniósł się do siadu. Rozejrzał się. W kuchni panował porządek; stół na swoim miejscu, a na podłodze ani jednej plamy krwi. Wstał na lekko drżące nogi. Wychylił głowę na korytarz i rozejrzał się. Pusto. Ruszył w stronę włącznika światła.
Zajebiście, kurwa. Genialnie. Musiało się zepsuć. A może to...to on to...? Dobra, nie. Spokojnie. Przecież nie może być tak źle, prawda? Tylko po schodach na górę.
Powolnym krokiem, rozglądając się wokoło, szedł w stronę schodów. Serce zatrzymało mu się na chwilę na skrzypnięcie deski w podłodze. Wziął głęboki oddech. Złapał się poręczy i zaczął wspinać się po schodach. Stąpał delikatnie po stopniach, które w każdej chwili mogłyby wydać z siebie skrzyp. Stał już przed drzwiami. Chwycił klamkę i otworzył je. Pokój wyglądał tak jak wtedy kiedy go opuścił. Zamknął drzwi na klucz i położył się na łóżku. Wszedł pod kołdrę i skulił się. Przytulił się do poduszki i przymknął powieki. Chciał tylko odpocząć od tego wszystkiego...
°•°•°•°•°•°•°•°
Obudził się.
Bożeee, która godzina? Jest ciemno jak w dupie.
Chłopak spojrzał na zegarek spoczywający na jego nadgarstku. Wskazywał on godzinę dziewiątą.
Gdyby była to dziewiąta wieczór na pewno byłoby jasno. Cholera! W co on się bawi?....
Szatyn podniósł się do siadu i spojrzał za okno. Wszystko było czarno białe. Oddech mu przyspieszył. Wokół panowała cisza. Nie było słychać nic poza oddechem chłopaka. Próbował sobie wmówić, że nie jest źle, że to wszystko może być tylko snem. Odrobinę uspokoił się nie chcąc popaść w całkowitą panikę. Wziął głęboki oddech. Otuliwszy się uprzednio kołdrą oparł się plecami o ścianę. Usłyszał ciche stukanie, jakby pazurów. Spojrzał przerażony w stronę drzwi. Zadrżał mocno. To co znajdowało się za nimi złapało za klamkę i chciało wejść. Dziękował w duchu wujkowi, że zamontował zamek w drzwiach. Usłyszał jak pazury późno przejeżdżają po drewnie. Po chwili zastąpiło je warczenie.
°•°•°•°•°•°•°•°
Dźwięki nie ustawały. Trwały już od godziny. Chłopak myślał, że zaraz zwariuje. Rozważał nawet wyjście przez okno, ale jego ciało odmawiało posłuszeństwa, gdy chciał wstać. Potwór zza drzwi wydrapał dziurę w drzwiach. Warczał i drapał zaciekle chcąc się do niego dostać. Dziura była na tyle duża że stwór włożył przez nią łapę. Była porośnięta czarną sierścią, a pazury miały co najmniej cztery centymetry. Szatyn wstał powoli u podszedł do ściany, na której znajdowało się okno. Po chwili usłyszał głośny pisk. Chłopak kucnął, by zobaczyć co się dzieje. Zauważył czarne spodnie i złoty płaszcz sięgający do ziemi. Nie wiedział, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie. Usłyszał mocne uderzenie o podłogę i skowyt. Po kilku sekundach klucz w zamku samoistnie się przekręcił, a drzwi otworzyły.
—Cześć, Sosenko~— przywitał się podchodząc do niego.— Uratowałem cię. Widzisz?— wskazał dłonią na plamę krwi przed drzwiami. Demon wyciągnął do niego dłoń, a kiedy ten nie zareagował złapał go za rękę i pociągnął. Gdy szatyn stał przed nim znów się odezwał.— Wiesz co, Sosna? Skoro ci pomogłem, oczekuję podziękowania.— położył delikatnie dłonie w eleganckich, czarnych rękawiczkach na jego ramionach.—No, Sosna.— ponaglił go.
—Dzię-dziękuję.— odpowiedział cicho patrząc na swoje stopy.
—Nie tak.— przysunął się bliżej. Położył dłoń na głowie szatyna głaszcząc ją lekko. Chłopak nie wiedział co zrobić i tylko opuścił bardziej głowę.—Sosenko, chcę tylko, żebyś się przytulił~—
Dipper nie chciał denerwować demona. Do tego rzeczywiście go uratował przed tym stworem. Jeszcze chwila, a mógłby wejść do środka i zagryźć go. Podniósł głowę i spojrzał w oczy blondyna. Bił od nich hipnotyzujący blask. Lekko drżącymi rękoma objął go.
—Tak mi odpłacasz za uratowanie życia? Nie wstydź się~— przyciągnął chłopaka do siebie tak, że przylegali do siebie całymi ciałami.
Szatyn oparł głowę o jego ramię i ścisnął go mocniej w pasie.
—Bardzo ładnie.—wymruczał mu do ucha, jeżdżąc dłonią po jego głowie.—Jeśli coś dla mnie zrobisz mogę być zawsze taki miły.— dodał po chwili.
—...Co takiego?— zapytał cicho odsuwając się od niego i patrząc w te jego magiczne oczy.
—Pokaż mi pracownie Forda— jego głos stał się przyjemnie ciepły— Pokaż mi jego wynalazki.— przysunął się i położył dłoń na jego policzku.— Pokaż mi to, dzięki czemu mógłbym być silniejszy.— nachylił się nad chłopakiem. Ich twarze dzieliło kilkanaście milimetrów.— Musisz mi to obiecać, Sosna. Mogę być taki tylko dla ciebie, ale musisz mi to powiedzieć. Głośno i wyraźnie. Uściśnij mi dłoń i przypieczętój obietnice.— patrzył w oczy szatyna.
Chłopak rozpływał się pod nim. Te oczy; wydawało się jakby mówiły mu co ma robić. Jego dotyk, delikatny, tak do niego nie podobny.
—Co będę z tego miał?— zapytał przybliżając usta do warg demona.
—Będę cały twój~ Co ty na to?— jego drugą ręką spoczęła na jego szyi.
—No nie wiem.—
—Mienie demona tylko dla siebie jest rzadkie. Do tego będę miły, bardzo miły.— mruknął.
—Chyba mnie przekonałeś.— już chciał go pocałować, lecz ręką blondyna zagrodziła mu drogę.
—A, a, a, najpierw obiecaj.— widział w oczach Dipper'a, że długo nie wytrzyma.
Demon odsunął się od niego i wystawił rękę, która rozbłysła błękitnym płomieniem.
________
Co tu się odjebało, bo nie wiem? xD
CZYTASZ
Demon Snu
FanfictionDipper po latach powraca do Gravity Falls. Odkąd wyszedł z autokaru jego myśli nie były aż tak radosne, jak wtedy, kiedy planował powrót do tego magicznego miejsca. Od pierwszego dnia wiedział, że coś jest nie tak i niewiele się pomylił. *Zawiera dr...