9 (18+)

92 10 16
                                    

Chłopakowi zaświeciły się oczy na widok tego cudownego ognia. Czuł się jak zahipnotyzowana. Było mu tak lekko i przyjemnie. Wyciągnął rękę i uścisnął dłoń demona. Ciepło otuliło go, aż po ramię.

-Teraz możesz zrobić co chcesz.- przysunął się bliżej Dipper'a.

Młodszy od razu zarzucił ręce na jego ramiona i stanąwszy na palcach pocałował demona. Język blondyna błądził po podniebieniu chłopaka. Był taki ciepły i miękki... Myśli Pines'a nie mogły skupić się na czymkolwiek innym niż usta Bill'a. Jego ręce zjechały na biodra blondyna. Bill głaskał włosy Dipper'a i oddawał grzecznie pocałunek uznając, że nie jest taki zły. Demon odsunął się kawałek od chłopaka gdy ten wyciągnął jego koszule ze spodni.

-Nie sądzisz, że na TO powinieneś zasłużyć?~- zapytał patrząc w oczy szatyna.

-Nie.- odpowiedział szybko. Zrzucił z niego płaszcz i zaczął rozpinać guziki jego koszuli.

Blondyn zaśmiał się cicho i uległ chłopakowi pozwalając mu robić co chce. Dipper złapał go za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Popchnął go na nie tak, że blondyn leżał na nim. Ściągnął z niego koszule. Usadowił się na jego biodrach i całował zachłannie. Jeździł dłońmi po gładkiej skórze jego torsu. Była tak przyjemnie ciepła...

—Sosna.— zaczął odciągając trochę chłopaka od siebie. Szatyn jęknął cicho nie chcąc przerywać tego genialnego uczucia. Odsunął rękę demona, która trzymała między nimi odległość i zaczął całować jego klatka piersiową.—Chcesz być na górze, czy na dole?— zapytał wciągając mocniej powietrze nosem, gdy Dipper zaczął używać języka. Przerwał i spojrzał w oczy Bill'a.

—Nie- nie wiem.— odpowiedział czerwieniąc się lekko.

—W takim razie, ja się tobą zajmę~—

Demon pstryknął palcami i to on teraz górował. Pstryknął ponownie, a koszulka szatyna zniknęła. Ręce Dipper'a błądziły po jego idealnym brzuchu. Był gładki, ciepły, miękki i jakby prosił o więcej czułości. Chłopak podniósł się do siadu i nachylił nad nim. Zaczął go lizać na co Bill tylko sapnął cicho. Blondyn odchylił się do tyłu opierając rękoma z tyłu. Wypchnął brzuch tak, żeby młodszy miał do niego lepszy dostęp i odchylił głowę do tyłu. Gdy szatyn zrobił mu malinkę jęknął cicho. Po kilku chwilach zaczął również używać zębów gryząc go lekko. W myślach stwierdził, że chłopak jest całkiem dobry jak na ludzką istotę. Chłopak z pocałunkami zjechał niżej, do linii spodni. Rozpiął je i zauważył, że demon nie ubrał bielizny. Spojrzał na niego lekko zdziwiony.

—Przeszkadza ci to teraz?— zapytał nawet nie patrząc na niego.

—Niezbyt.—

Ściągnął mu spodnie do ud. Przeniósł się tak, że znów siedział na biodrach blondyna. Dość nieporadnie ściągnął sobie bokserki i znów go pocałował. Walczyli językami o dominację i o dziwo Dipper wygrał. Brunet, mimo że był zwykłym, nic nie wartym śmiertelnikiem działał na Bill'a znakomicie. Trzymał dłonie na jego klatce piersiowej jedną ręką bawiąc się sutkiem blondyna. Pocałunkami zszedł na szyję.

—S-sosna.— z jego ust wydał się cichy jęk, gdy szatyn wbił w niego zęby.

Chłopak zszedł z bioder Bill'a podniósł je lekko, nakierowując.

—Dipper?— szatyn nie zwracał uwagi na to co mówi blondyn.

Wszedł w niego do połowy, a z ust demona wydobył się głośny jęk. Od razy zakrył je dłonią. Chłopak pochylił się nad nim i zabrał rękę. Złapał też drugą dłoń i przytrzymał je nad głową blondyna. Pchnął biodrami do końca, a demon po raz kolejny wydał z siebie głośny dźwięk. Zarumienił się nieznacznie. Dipper pocałował go mocno i zaczął powoli poruszać się. Ich głosy niosły się po całym piętrze. To nie był zwykły seks. To było mocne i agresywne pieprzenie, kompletnie niepodobne do szatyna. Blondyn dawno czegoś takiego nie czuł, takiej przyjemności fizycznej. Niekontrolowanie doszedł ze stęknięciem. Szatyn osiągnął szczyt niedługo po nim, lecz nie przestał się poruszać. Jedynie zwolnił ruchy, a starał się je robić mocniejsze.

—So-sosna, nie uważasz, że j-już wystarczy?— wysapał. Jego twarzy przybrała kolor czerwieni.

Chłopak nie odpowiedział tylko wyszedł z niego i położył się w ramionach wyższego. Przymknął powieki i niemal od razu odleciał.

°•°•°•°•°•°•°•°

Szatyn uchylił powieki i ziewnął przeciągle.

—Cześć, Sosenko.— przywitał się lekko uśmiechnięty demon za nim. Chłopak pisnął przestraszony i cofnął się na tyle ile mógł.— Wczoraj byłeś mniej płochliwy.— mruknął blondyn.

Podniósł się na łokciach i przysunął do szatyna.

—...Wczoraj?— zapytał niepewnie, nie mając pojęcia o co chodzi demonowi.

—Tak, wczoraj. Nie pamiętasz? Oi, oi... Jeśli już chciałbyś wiedzieć co się działo, to ja ci bardzo chętnie opowiem.— blondyn szczerzył białe kły.

—Mógłbyś?—

—Oczywiście. Mianowicie...— mężczyzna zrobił dramatyczną pauzę rozkoszując się niepokojem szatyna— Przeleciałeś mnie.— chłopak zrobił oczy jak pięć złotych.

—CO ZROBIŁEM!?— krzyknął przerażony swoimi czynami.— Coś jeszcze zrobiłem?!—

—Zawarliśmy pakt. Musisz coś dla mnie zrobić, Sosna. Ale to nie teraz. Chodźmy zjeść śniadanie!

Demon pstryknął palcami, a na nich pojawiły się ubrania. Ponownie wykonał gest i przeniósł ich do kuchni.

————
MACIE KUŹWA I PROSZĘ SPIERDALAĆ ODE MNIE MOGĘ JUŻ NIE WRÓCIĆ DO ŻYWYCH PRZEZ TYDZIEŃ
Nigdy więcej takich rzeczy nie piszę (chociaż pewnie jeszcze w tej książce coś będzie ale jebać)

Demon SnuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz