Ucieczka z zamku

891 42 801
                                    

Pov: Narrator
Kolejny piękny marcowy dzień zawitał w miasteczku, którego nazwy nie znano. Niektórzy, nazywali to miejsce magicznym miasteczkiem, ponieważ nie ważne, czy było słońce czy deszcz, zawsze było w nim pięknie. Mimo, że miasteczko nie było wielkie, znajdował się w nim ogromny zamek królewski, w którym zamieszkiwali królowa Jadwiga, król Henry, oraz ich szesnastoletni syn, o imieniu George.

Pov: George

Obudziło mnie światło, dochodzące z okienka w mojej komnacie. Na początku, nie miałem zamiaru wstać, ale kiedy promienie słoneczne zaczęły jeszcze mocniej świecić mi na twarz, musiałem to zrobić.

Przebrałem się w królewskie szaty, a następnie ruszyłem w stronę mini biblioteki, która była w pomieszczeniu. Kochałem czytanie, a szczególnie kręciły mnie zagadki kryminalne. Uważam, że te książki są ciekawe. Moi rodzice czasami próbują mi wmówić, że właśnie tyle zbrodni dzieje się w prawdziwym świecie, dlatego nie pozwalają mi wychodzić na zewnątrz. Przyzwyczaiłem się już do takiego trybu życia, ale chciałbym czasami zobaczyć jak wygląda świat. Jedyne co mogę zrobić, to wyjrzeć przez okno, albo ewentualnie wyjść na dwór królewski, z którego i tak nic nie widać, ponieważ od wioski i w ogóle świata, oddziela go ogromny szary mur.

Akurat kiedy zacząłem czytać nową książkę kryminalną, do mojego pokoju weszła Emma. Była to jedna z służących, która miała zadanie mnie obudzić.

- O, widzie że już książę wstał. Kucharze już przygotowali śniadanie, a król, prosi żeby pan na nie przyszedł.

- oczywiście, dziękuję Emmo.

Wstałem z mojego łóżka i skierowałem się w stronę wyjścia z komnaty. Zszedłem po schodach i udałem się w stronę jadalni.

Moja matka i ojciec, siedzieli już przy ogromnym stole. Usiadłem na swoje miejsce, a niedługo po tym podali nam jedzenie.

Jak zawsze, jedliśmy w ciszy. Nie rozmawiam zazwyczaj z rodzicami, ale to już kwestia przyzwyczajenia.

Kiedy skończyłem swój posiłek, zacząłem czekać kiedy skończą również moi rodzice.

- George, muszę ci coś powiedzieć.- odezwał się mój ojciec

- Tak ojcze, coś się stało?

- Muszę cię poinformować, że za niedługo odbędą się poszukiwania dla ciebie partnerki. Będzie żyła z tobą w tym zamku, a kiedy ukończysz osiemnaście lat, pobierzecie się.

- Że co? Nie ma takiej opcji!

- Nie masz prawa wyboru i dobrze o tym wiesz. Nie podnoś na mnie głosu.

- spierdalaj debilu- powiedziałem i wstałem od stołu.

- Słownictwo.

- Nie! Spierdalaj!- krzyknąłem i odeszłem od stołu, a nawet pobiegłem. Za moimi plecami, słyszalne były głosy, ale nie przejmowałem się nimi.

Kiedy znalazłem się w mojej komnacie, z moich oczu uroniła się łza. Przez całe życie, odizolowali mnie od ludzi, a teraz nagle mam mieć żonę?! A pozatym, pewnie będzie to jakaś wyrafinowana dziunia, która będzie miała na mordzie więcej tapety niż ja w całym zamku, a tak tylko powiem że jest w nim 116 pomieszczeń, większych i mniejszych. Wiem to, ponieważ nie dadzą mi nikogo kto nie jest "czystej krwi", czyli będę musiał się ożenić z jakąś księżniczką, ale nie mogę z kimś z wioski/miasta.

Byłem całkowicie zły i zdezoriętowany. Przebrałem się w dresowe spodnie oraz bluzę, ponieważ były to najwygodniejsze ubrania jakie miałem w garderobie.

Stwierdziłem że wyjdę do ogrodu. Ponownie zszedłem na dół, ale teraz ominąłem rodziców i wyszedłem z zamku.

Siedziałem z moim ulubionym miejscu i rozmyślałem nad moim małżeństwem. Niby będę mieszkał jeszcze dwa lata z moją wybranką, i niektórym mogą stwierdzić że jeszcze ją polubię, ale ja nie interesuje się dziewczynami. Tak, wolę chłopców, ale moi rodzice nie zezwolą na taki związek.

Postanowiłem wstać, i obejść zamek dookoła. Jedynie tak mogę się poruszać na dworze.

Szedłem spokojnym krokiem, aż nagle zobaczyłem że strażnicy wybiegają z zamku. Może jakaś wojna czy coś się rozpoczyna.

Zauważyłem, że jeden ze strażników zostawił otwartą bramę. - to moja szansa, poznam świat i wkurzę rodziców- pomyślałem i bez dłuższego zastanowienia wybiegłem poza mury zamku.

- o wow- powiedziałem sam do siebie, kiedy zobaczyłem miasteczko. Była bardzo ładne, ale jeszcze bardziej zaciekawił mnie las. Były tam drzewa, niektóre były innych kolorów. Postanowiłem iść właśnie do niego. Znajdował się on po lewej stronie zamku.

Wbiegłem do lasu jak najszybciej, żeby nie zauważył mnie nikt z strażników. 

Kiedy znalazłem się już zdala od mojego miejsca zamieszkania, zacząłem sobie spokojnie spacerować.

Z ciekawością oglądałem różne zakątki lasu, których nigdy wcześniej nie mogłem zobaczyć.

Nagle zauważyłem kotka, za którym postanowiłem pobiec. Nigdy wcześniej nie miałem okazji pogłaskać kotka, więc chciałem właśnie to zrobić.

Wbiegłem gdzieś w środek wielkiego lasu, bo tam zatrzymał się kotek. Kucnąłem przy nim i dałem mu rękę, żeby ją powąchał. Nie chciałem go głaskać z zaskoczenia. Kiedy zwierzę chyba się do mnie przekonało, wyciągnąłem dłoń i zacząłem go głaskać.

Kotek miał takie miękkie futerko. Zaczął się o mnie łasic, na co ja zacząłem się śmiać. Siedziałem z nim tak do wieczora. Później on gdzieś poszedł, a ja chciałem skierować się w stronę zamku, ale chwila - gdzie ja jestem?

Zacząłem panikować. Biegłem w stronę, w którą wydawało mi się że jest miasteczko, ale go tam nie było.

Napotkałem tylko drewnianą chatkę. Nie była jakaś ładna ani duża. Nie wyglądała jakby ktoś ją zamieszkiwał. Przed nią, była również staw, do którego spływał wodospad.

Wszystko wyglądało ładnie, szczególnie że zachodziło słońce, ale dla mnie nie był to dobry znak. Zostałem zmuszony do spania w tej chatce, chociaż nie przeszkadzało mi to bardzo.

Odrazu po wejściu, było lekkie podniesienie na którym znajdował się materac. Nie widziałem koca ani nic, a nie miałem już siły szukać, więc poprostu położyłem się na materac i po chwili odpłynąłem w krainę snów.

Do usług, książęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz